Kapitel sechzehnter.

15 1 0
                                    

Krzysiek.

*Po chwili otworzyłem oczy, smutnym wzrokiem wpatrując się w oprawcę. Jego oczy zaś były zimne i puste, położył palec na spuście, ale go nie wcisnął. Przynajmniej jeszcze. Czekałem, błądząc wzrokiem po pomieszczeniu i lekko przy tym się trzęsąc. Zastanawiałem się, gdzie Lilith, przecież jeszcze niedawno tu była. Wróciłem wzrokiem do mężczyzny przede mną, miał niebieskie oczy. Oczy, pełne zimna i pustki. Wargi mu drżały, a on próbował nad tym zapanować, jednak nie za bardzo mu to wychodziło. W końcu opuścił broń i upadł na kolana, łkając jak małe dziecko.

- Trzeba było kurwa strzelić.- warknąłem i zacząłem się szarpać z oplatającymi mnie sznurami. Wstał, ocierając twarz z łez i rozwiązał mnie, a ja wstałem z krzesła. W rogu słabo oświetlonego pomieszczenia dostrzegłem stolik, a na nim idealnie ułożoną kreskę. Spojrzałem na mężczyznę, był młody, może nawet w moim wieku. Podszedłem do niego, kładąc mu dłonie na ramionach, uciekł wzrokiem gdzieś w bok, co chwila nerwowym gestem oblizując wysuszone wargi. Westchnąłem, przyglądając mu się z bólem. Pamiętałem, że też kiedyś taki byłem, ale przystopowałem.

- Wolniej z tym, stary. Ten syf Cię rozpierdoli, nie warto.- powiedziałem, po jego policzku spłynęła łza. Odsunąłem się, ruszył w kierunku drzwi, machając ręką, bym poszedł za nim. Powłóczyłem nogami, ocierając krew z nosa i opuściłem piwnicę. Wyszliśmy z budynku, rozejrzałem się wokół, nie kojarzyłem tej okolicy kompletnie, a przecież mieszkałem w Łodzi całe życie. Przeciągnąłem dłonią po twarzy, po czym wsiadłem do samochodu, mężczyzna za kierownicą.

- Jestem Maciek, jak coś.- odezwał się, po czym odpalił silnik. Sunął ulicami miasta, a ja pusto patrzyłem przez szybę, zachodząc w głowę, gdzie mógł mnie kurwa wywieźć. Zatrzymał się pod moim mieszkaniem, a ja chwyciłem klamkę, jednak jeszcze nie wysiadając. Zagryzłem wargę, zastanawiając się, jak zadać to jedno, ważne dla mnie pytanie. Widziałem, że obserwuje mnie w lusterku.

- Kto.. Kto kazał Ci to zrobić? - nie odpowiedział, na początku jedynie głęboko, długo westchnął. Odwrócił na chwilę wzrok, bębniąc palcami o kierownicę i zagryzając wargi prawie że do krwi. Milczał długo, już miałem wrażenie, że nie doczekam się odpowiedzi, aż obrócił się do mnie, szepcząc:

- Zapytaj Lilith.- i skinął głową, polecając, bym wysiadł. Zamrugałem zaskoczony oczami i wysiadłem z auta, chwilę stojąc, aż odjechał. Potem powoli ruszyłem w stronę mieszkania, wyjmując z kieszeni spodni klucze i otwierając drzwi. Rozebrałem się i ruszyłem do łazienki, by wziąć szybki prysznic.*

_____________________

~ Szatan.

Schizofrenic | WeenaperWhere stories live. Discover now