Kaptiel Zwölftel.

16 2 0
                                    

Krzysiek.

*Po powrocie do domu usiadłem na kanapie, chowając twarz w dłoniach. Ciągle myślałem o Konradzie, o tym, gdzie jest i czy jakoś sobie poradził. O tym, czy w ogóle trafił do domu...

Potrząsnąłem głową i skierowałem spojrzenie w bok, czując materac ugina się pod czyimś ciężarem. Nie wierzyłem w to, co widzę. A raczej, kogo widzę. To była ona, mój mały, prywatny Anioł Stróż. Piękna, jak wtedy, gdy ostatnio ją widziałem. Jednak smutna, zmęczona. Przetarła powieki pięściami i ziewnęła, na co cicho się zaśmiałem. Chronienie mnie pewnie jest ciężkim wyzwaniem.

- Dziękuję.- powiedziała, na co parę razy zaskoczony zamrugałem oczami. Nie rozumiałem, o co chodzi  i było to chyba widoczne na mojej twarzy, bo zaśmiała się dźwięcznie i słodko.

- Za co?- szepnąłem, odwróciła na chwilę wzrok. Siedziała cicho z opuszczoną głową, dopiero po chwili ją podnosząc i oblizując małe, wyraźnie suche wargi. Wstałem, ruszając do kuchni i przyniosłem jej szklankę wody, choć o to nie prosiła. Uśmiechnęła się z wdzięcznością i upiła łyk wody.

- Konrad jest moim bratem, dziękuję, że pomogłeś. - musnęła mój policzek, ale poczułem jakby smagnęło go powietrze. Gdy otworzyłem oczy, nadal przede mną siedziała ze swoim smutnym uśmiechem.

- T-Trafił do domu? Nic mu nie jest? - Nawet nie zauważyłem, jak z rosnących nerwów się zająknąłem. Zaśmiała się ponownie, kiwając głową, a ja odetchnąłem z ulgą, słysząc te kojące słowa.

- Tak, jest już w moim domu. - oznajmiła, na co tym razem ja pokiwałem głową.*

_______________

~ Szatan.

Schizofrenic | WeenaperWhere stories live. Discover now