Kapitel sieben.

32 2 3
                                    

Krzysiek.

*... W którym oczywiście kurwa nie było nikogo. Zakląłem pod nosem, rzucając wszystkimi rzeczami, trzymanymi w dłoniach i wybiegłem  z mieszkania, rozglądając się wokół. Zauważyłem go, nie zdążył daleko odejść, stał nieopodal, przytrzymując się ściany jednego z budynku. Podbiegłem do niego, a on unikał mojego wzroku. Próbował odejść, ale każdy krok sprawiał mu wyraźny ból. Wystawiłem rękę w jego stronę, której przyglądał się dosyć nieufnie, jednak w końcu chwycił. Przyciągnąłem go do siebie i pomogłem wejść do budynku i wspiąć się po schodach, sam co chwila wściekle klnąc. W końcu wleźliśmy do środka, znów zaprowadziłem go do salonu, posadziłem na kanapie, siadając tuż przy nim. Położył się, zdejmując górę ubrań i uciekł wzrokiem w kąt pokoju. Prychnąłem pod nosem, dostrzegając rumieńce na jego policzkach.

- Wiesz, młody, nie wiem, czy zauważyłeś, ale też jestem facetem.- mruknąłem, rozbawiony tą sytuacją i zacząłem opatrywać jego ranę, starając się zrobić to jak najdelikatniej. Syknął, na co posłałem mu współczujące spojrzenie, po czym skończyłem opatrywać szramę. Nadal unikał mojego wzroku, na co westchnąłem, wstając z kanapy i zanosząc apteczkę z powrotem do lazienki.

- Jak masz na imię, młody? I.. Czemu mi pomogłeś?- zapytałem, ten jednak milczał. Dopiero chwili zauważyłem, że zasnął, przytulając się do koca.*

____________

~ Szatan.

Schizofrenic | WeenaperWhere stories live. Discover now