Kapitel Vier .

47 4 0
                                    

Krzysiek.

*Westchnąłem, gdy po kilkunastu minutach łażenia po studiu nie znalazłem tajemniczej dziewczyny. Narzuciłem na siebie kurtkę i wyszedłem z budynku, spojrzenie kierując ku niebu i głęboko wdychając powietrze, po czym je wypuszczając. Wcisnąłem ręce w kieszenie spodni i ruszyłem chodnikiem, nieco się przy tym garbiąc. Znów miałem dziwną chęć zaszyć się gdzieś w lesie i dziarać, aż mnie ktoś nie znajdzie. Co, gdyby jednak nikt mnie nie znalazł? Westchnąłem, zatrzymując się przy placu zabaw i spojrzałem na bawiące się na nim dzieciaki. Zerknąłem na zegarek na przegubie ręki i zmarszczyłem brwi, dostrzegając dosyć późną godzinę. Drgnąłem, wyczuwając przy sobie czyjąś obecność i obróciłem głowę w bok, trafiając wzrokiem prosto w duże, brązowe oczy dosyć niskiej dziewczyny. Posłała mi nieśmiały uśmiech i poprawiła niesforny kosmyk włosów, dając go za ucho. Stałem tak chwilę, zanim do mnie dotarło, że to była ta dziewczyna ze studia. Poczułem, że się czerwienię i uciekłem wzrokiem gdzieś w bok, na co usłyszałem cichy śmiech dziewczyny. Patrzyłem w niebo, było naprawdę piękne tej nocy. Nieznajoma podążyła za mną wzrokiem i gwizdnęła, kiwając z uznaniem głową. Usiadłem na chodniku i wyjąłem z kieszeni papierosy. Uniosłem brew do góry, kiedy bez pytania wzięła sobie jednego z paczki, po czym odpaliła go czerwoną zapalniczką, którą następnie podała mi. Uśmiechnąłem się i zapaliłem szluga, chcąc oddać jej urządzenie, jednak odmówiła z ciepłym uśmiechem.

- Nie spodziewałam się, że uda mi się zawstydzić takiego wielkoluda jak Ty. - przyznała, po czym zaśmiała się ochryple. Ponownie poczułem ciepło na policzkach i odchrząknąłem, zaciągając się dymem.

- Cóż, najwyraźniej wielkoludy też mają uczucia. - mruknąłem po wypuszczeniu dymu, zaciągnąłem się jeszcze parę razy i wyrzuciłem niedopałek na środek drogi. Zrobiła to samo chwilę po mnie i znów się zaśmiała, na co uśmiechnąłem się półgębkiem. W momencie, gdy obróciłem głowę, by podziękować jej za sytuację w studiu, dziewczyny już obok mnie nie było. W powietrzu został tylko zapach jej truskawkowych perfum. Westchnąłem, wstając z chodnika i otrzepując spodnie. Ostatni raz spojrzałem w niebo i niespiesznym krokiem wróciłem do mieszkania.*

___________

Cześć, bubusie!

Coś za często znika ta kobitka, nie? :D

zostaw gwiazdkę i komentarz, jeśli czytasz, będzie mi niezmiernie milutko,

miłego dnia/ wieczorku,

~ Szatan.

Schizofrenic | WeenaperWhere stories live. Discover now