29. Aleksandria

2K 62 3
                                    

Samir usiadł przy mojej matce. Pocałował ją w polik. Widziałam, jak rodzicielka się speszyła. Usiadłam na krześle i chciałam już dopytać co nowego u mężczyzny, kiedy ten przemówił poważnym tonem:

- To czas, abyśmy sobie wszystko wyjaśnili. Tak szczerze.

- Samir? - spytała moja matka.

- Aziza, habun - odparł. - ja jej to powiem. Póki jeszcze jest w Aleksandrii.

Spojrzałam zdziwiona na mężczyznę. Moja mama posmutniała. Samir kazał mi, abym nie przerywała mu i czekała aż on skończy opowiadać. Tak też uczyniłam.

- Aziza i ja dawniej - zaczął się chwilowo jąkać, jednak położyłam swoją dłoń na jego ramieniu, aby dać mu znak wsparcia. Po tym geście mężczyzna ponownie zaczął mówić, pewniejszym głosem - Dawniej byliśmy zaręczeni. Oboje podchodziliśmy z biedniejszych rodzin. Przed naszym ślubem Azzy poznała niejakiego przystojnego mężczyznę. To był pan Hernandez. Zostawiła mnie dla niego. Byłem cholernie zrozpaczony. Nie rozumiałem jej. Szybko się pobrali. Ja natomiast musiałem zarabiać na siebie i dom, który dawniej wykupiłem. Mieliśmy tam mieszkać we dwójkę.

Byłam w kompletnym szoku. Nie wiedziałam, czy jestem gotowa to słyszeć. Tak, czy siak muszę. To chwila prawdy.

- Popadłem w alkoholizm. Wszystko rujnowało się jak domek z kart, aż pewnego wieczoru w moim ulubionym barze, zjawiła się moja ukochana Azzy. Była załamana. Przez te emocje spędziliśmy razem noc. - mężczyzna przerwał na chwilę, by sprawdzić czy nadążam za jego opowieścią. - Później dowiedziałem się o ciąży. Aziza mówiła, że to dziecko jej męża. Uwierzyłem w to. Jak ja cholernie żałuję, że w to uwierzyłem.

Przerwałam mu chociaż miałam tego nie robić. Z zaszklonymi oczami zapytałam:

- Ja jestem tym dzieckiem, prawda?

Rudowłosy nie odezwał się już. Ja natomiast z niedowierzania wstałam i wyszłam. Ruszyłam biegiem korytarzem szpitalnym na sam dół. Kiedy wyszłam na zewnątrz, poczułam, że mogę ponownie oddychać. Przy samochodzie czekał na mnie Giovanni, który kończył palić papierosa. Wbiegłam wtulając się w niego. Mężczyzna nic nie powiedział. Objął mnie w talii i to mi starczało. Cały komfort. Zrozumiała teraz, że Giovanni jest osobą, która mnie rozumiała bez słów. Może nie dawniej. W tym momencie, wiedział, że czyny mają większą wartość niż słowa. Ściskało mnie w brzuchu. Zastanawiałam się, jakim cudem Samir pozostał przy mojej matce, po tym, co ona nam zrobiła. Zniszczyła nasza rodzinę. Nie wiem, czy pozbieram się po tym. Zbrzydli w moich oczach. Stracili wartość. Chciałam prawdy, lecz nie takiej się spodziewałam.

- Hailee, błagam. - usłyszałam za swoimi plecami załkany głos mężczyzny. - Pozwól, że to sobie wyjaśnimy.

Zignorowałam to. Mocniej natomiast wtuliłam się w swojego męża. Poczułam jak składa pocałunek na mojej głowie. Dał mi wyraz wsparcia.

- Jesteś jej mężem, tak? - spytał Giovanniego. - Pozwól mi porozmawiać z Hailee.

Nienawidziłam tego. Zawsze to jebane prawo, że o wszystko pyta się męża. O każde durne pozwolenie na coś. Uniosłam wzrok na Gio. On natomiast lustrował Samira. Pierwszy raz się widzą w życiu. Nie przejmowało mnie nawet to, że Giovanni mógł odstawić scenę zazdrości. Chciałam aby zrobił wszystko, żebym nie musiała rozmawiać z rudowłosym.

- Hailee porozmawia z tobą - zaczął mówić oschłym głosem. - kiedy będzie chciała.

- Portami fuori di qui. - zwróciłam się szeptem do męża. Ten aby kiwnął głową i otworzył dla mnie drzwiczki od samochodu.

Usiadłam wygodnie nie patrząc przez szybę. Zignorowałam Samira. Mam tego dość. Chyba chcę wracać na Sycylię. Bo tam gdzie jest mój mąż, tam jest mój dom.

Sempre Dove le storie prendono vita. Scoprilo ora