6. Arizona

3.4K 84 2
                                    

Od godziny stoję przed lustrem w łazience. Kiedy wstałam Gio już nie było. Może to i lepiej. Staram się jakoś ułożyć swoje włosy, jednak mi to nie wychodzi. Oczy mam delikatnie podkrążone, całą noc spędziłam na płakaniu. Giovanni spał w innym pokoju. Nie mam pojęcia dlaczego. Nałożyłam delikatny makijaż oraz rozczesałam włosy. Postanowiłam wyjść z łazienki i ruszyć przed siebie. Delikatnie zamknęłam za sobą drzwi. Przed moimi oczami stał Giovanni, ubrany w garnitur.

- Głodna? - spytał podchodząc do mnie bliżej.

- Nie. - Odrzekłam mijając mężczyznę.

- Nie musisz być taka uparta i się głodzić. - Mruknął.

Zatrzymałam się przy łóżku i przygryzłam wargę. Powoli odwróciłam się w stronę mężczyzny. Wiem, że ma racje.

- Dobrze. - Westchnęłam. - Tylko wezmę swoją torebkę.

Czarnowłosy kiwnął głową i poczekał aż zabiorę torebkę. Potem ruszyliśmy windą w dół. Nie byłam zdziwiona, razem z nami stało dwóch innych mężczyzn. Wychodząc z windy zrozumiałam, że jesteśmy w jakimś hotelu. Giovanni zaciągnął mnie do małej kawiarni znajdującej się w budynku. Roiło się tu od poważnych i sławnych ludzi. Zasiedliśmy przy stoliku obok okna. Dwóch mężczyzn stało cały czas przy drzwiach wejściowych. Gio podał mi menu i zawołał kelnera. Jak na złość przyszła kelnerka. Młoda blondynka o anielskiej twarzy. Zaraz zaczęła się rumienić i flirtować z czarnowłosym.

- Ja nazywam się Sheily. - Przedstawiła się. - Czy jest pan gotowy złożyć zamówienie?

Przekręciłam oczami na fakt, że kobieta totalnie mnie pominęła. Skierowałam głowę na menu, jednak nic nie przykuło mojej uwagi. Ceny były kosmiczne, jednak dla Ross'a nie ma rzeczy niemożliwych.

- Jesteśmy tu razem. - Odrzekł Gio pokazując na mnie dłonią.

- Przepraszam, nie zauważyłam pani. - Rzuciła obojętnie. - To mogę już od pana zamówienie? Chociaż wolałabym numer.

W tamtej chwili rzuciłam menu na stolik z całej siły. Nie obchodziło mnie to czy inni patrzą, czy nie. Wstałam gwałtownie i rzuciłam kierując się do wyjścia:

- Pierdolę tą kawiarnie i ciebie też!

Na twarzy Gio wymalowało się zdziwienie. Chciałam wyjść drzwiami jednak dwóch mężczyzn zagrodziło mi drogę. Dobrze wiedziałam, że łatwo mnie nie puszczą.

- Macie mnie w tej chwili puścić.

- Wybaczy pani, ale takie rozkazy. - Odrzekł nie patrząc na mnie jeden z nich.

Myślałam, że eksploduję. Miałam ochotę przywalić jednemu z nich, jednak Giovanni stanął zaraz za mną, na co obaj się odsunęli. Szybko ruszyłam nie patrząc przed siebie, przez co wpadłam na kogoś. Przed moimi oczami stał blondyn o czarnych oczach. Od razu wiedziałam kto to był.

- Jamie! - Prawie wrzasnęłam i wbiegłam w ramiona mężczyzny.

Jamie Maddox to 25-letni mężczyzna, który jest prawą ręką Giovanniego. Jest on moim najlepszym przyjacielem.

- Już dobrze. - Mruknął głaszcząc mnie po głowie.

Od zawsze był dla mnie jak starszy brat. Zaśmiałam się. To jedyna dobra rzecz która mi się przytrafiła.

- Dzięki Bogu za ciebie. - szepnęłam.

- Na mój widok się tak nie ucieszyłaś. - odparł wkurzony Giovanni.

Odczepiłam się od blondyna i spojrzałam w oczy czarnowłosego. Nadal jestem na niego zła.

- Cieszę się, że postawiłaś tamtą dziewczynę na swoim miejscu - zaczął mówić - ale na cholerę robić raban?

Stałam przez chwilę jeszcze naburmuszona, aż w końcu Giovanni wziął mnie na ręce i zaniósł do windy. Jamie i dwóch nieznanych mi mężczyzn ruszyło na zewnątrz. Gio posadził mnie na łóżku i przyklęknął przede mną na podłodze.

- Nie musisz być zazdrosna. - przejechał delikatnie swoją dłonią po moim udzie, a to że miałam sukienkę ułatwiło mu całą zabawę.

- Nie jestem. - Rzuciłam ignorując kontakt wzrokowy.

- W takim razie powiedz na co masz ochotę a ja to zamówię. - Odparł całując moją dłoń.

Po tych słowach spuściłam głowę, aby móc zobaczyć wyraz twarzy Giovanniego. Nie był zdenerwowany co jest dla mnie nowością. Uśmiechnął się delikatnie, a ja poczułam motylki w brzuchu. Widzę go po tylu latach uśmiechniętego. Nie zamierzam niszczyć mu humoru.

- Brownie. - Mruknęłam.

- I shake truskawkowy? - Zaśmiał się.

- Tak. - przygryzłam wargę.

- Nadal masz apetyt na słodkie. - Odparł podnosząc się z podłogi.

Wyciągnął telefon z kieszeni i zaczął po włosku składać zamówienie. Zaczęłam go lustrować wzrokiem. Zrobił się bardziej elegancki, nie mam pojęcia dlaczego. Chciałabym go zapytać, jednak nie wiem, czy warto. Nie chce aby znowu się na mnie wściekał. Tym bardziej, że zaszliśmy tak daleko. Giovanni położył telefon na stoliku i usiadł obok mnie.

- Pytaj. - Odparł.

- To nic ważnego. - rzuciłam uśmiechając się do niego.

- Ciekawość zje cię od środka. - Mruknął krzyżując ręce.

- Co z tymi garniturami? - spytałam nieśmiało.

Mężczyzna jednak zaczął się śmiać na moje pytanie. Gdybym wiedziała, że tak zareaguje, to bym nie pytała.

- Tesoro, to jeden z najsławniejszych hoteli jakie Stany widziały. - Mówił. - Muszę wyglądać jak porządny mężczyzna, a nie jak mafioso.

A już myślałam, że zmienił styl. Przyznam, że w garniturze też wygląda dobrze.

Sempre Where stories live. Discover now