24. Arizona

2.3K 63 3
                                    

Jesteśmy już na lotnisku. Ostatni raz spoglądam na Arizonę i czuję pustkę w sercu. Tu było mi dobrze, lecz Aleksandria wzywa. Spojrzałam na swojego męża, który stał i rozmawiał z jakimiś ludźmi. Szemrane interesy.

- Gotowa na lot, pani Ross? - spytał jeden z ludzi Giovanniego.

- Oczywiście - odparłam.

Mężczyzna zaprowadził mnie do prywatnego samolotu. Zasiadłam na wolnym miejscu i spojrzałam przez okienko. Giovanni wyciągnął i skierował w głowę jednego z mężczyzn pistolet. Gdyby nie Jamie - który szepnął coś do czarnowłosego - obaj by zginęli w ciągu paru sekund. Po jakimś czasie weszli na pokład i lot się zaczął. Siedziałam zniecierpliwiona i czekałam, aż dotrzemy do mojego rodzinnego miasta. Nie mam pojęcia co powiem swoim rodzicom. Zwykłe "cześć" już chyba nie wystarczy. Po jakimś czasie blondyn zwrócił się do mnie:

- Będę miał przyjemność poznać twoich rodziców.

- Nie wiem, czy będzie ci tak miło jak ich zobaczysz. - westchnęłam.

- Opowiedz mi coś o nich. - mruknął Jamie.

Spojrzałam na niego i wstałam. Usiadłam z jego lewej strony na siedzeniu i gotowa zaczęłam mówić:

- Mój ojciec pochodzi z Meksyku. W wieku 24 lat wyruszył do Aleksandrii gdzie poznał moją 18-letnią matkę. Po roku wzięli ślub i urodziłam się ja. Moja mama po moich narodzinach zachorowała na białaczkę. Najwidoczniej teraz choroba powróciła.

- Przykro mi Hailee - położył swoją dłoń na moim ramieniu.

Po jakiejś chwili do blondyna zadzwoniła Reiko. Nie chciałam im przeszkadzać, więc zmieniłam miejsce. Poszłam do pokoju i usiadłam tam na łóżku. Po niedługiej chwili dołączył do mnie Gio. Usiadł za mną bez słowa. Oparłam się o jego umięśnione ciało. Jego dłonie błądziły po moim ciele. Zatrzymały się na moim brzuchu, a raczej lekko poniżej. Jego usta jak zwykle składały pocałunki - tym razem na moim ramieniu. Potrzebowałam tego. Jego bliskość jest dla mnie istotna. Kocham go. Niestety albo stety. Nie wiem co bym zrobiła, gdyby mnie znowu zostawił. Mam dość cierpienia. Jednak martwię się, że to jest zbyt dobre, aby trwało wiecznie.

- Tesoro - mruknął - nawet nie wiesz, jaka jesteś piękna.

- Może mi to pokaż? - zaczęłam flirtować.

Czarnowłosy zaśmiał się i złączył nasze usta w namiętny pocałunek. Zmieniałam szybko pozycję - usiadłam na mężczyźnie okrakiem. Niestety wszystko wygasło gdy zadzwonił telefon Giovanniego. Sięgnął dłonią po niego i odebrał cały czas trzymając mnie.

- Si - powiedział. - Będziemy jutro.
Po tym odłożył telefon na łóżko.

- Kto dzwonił? - spytałam.

- Armando. - uśmiechnął się mężczyzna. - A teraz, na czym skończyliśmy?

Na te słowa zachichotałam i pocałowałam go w czoło, po czym usiadłam obok. Giovanni posłał mi podejrzliwe spojrzenie.

- Nie ma mowy Gio - mruknęłam. - nie kiedy mam okres.

- Tesoro - mówił zdesperowanym głosem - nie przeszkadza mi to.

Pokręciłam głową i położyłam się wygodnie na łóżku. Mężczyzna patrzył na mnie zirytowany. Następnię przeniósł swoje ciało na moje.

- Zrobiłaś to specjalnie? - zapytał.

- Nie wiem o czym mówisz. - zaśmiałam się.

- Jasne. - mruknął.

Leżeliśmy obok siebie patrząc w sufit. W końcu zastała nas noc. Wiedziałam, że lepiej pójść spać, bo jutrzejszy dzień będzie trudny. Od razu po wylądowaniu samolotu ruszamy do szpitala. Odpoczynek nastąpi później. Przymknęłam oczy i odpłynęłam. Czuję, że jutro będzie inne. Inne w znaczeniu, że złe.

~~~~~~~~

Autor

To koniec sezonu pierwszego! Szykujcie się na sezon drugi.

Sempre Where stories live. Discover now