16. Arizona

2.5K 75 2
                                    

Obudziłam się na posadzce. Cała zmarzłam. Podniosłam się powoli i skorzystałam od razu z prysznica. Zaraz potem umyłam zęby i wyszłam w samym szlafroku. Na łóżku zastałam Giovanniego, który jeszcze spał. Tak bardzo kusiło mnie, żeby podejść i sprawdzić, czy Gio odpisał coś kobiecie. Jednak z drugiej strony ceniłam jego prywatność. Założyłam bieliznę i jasną sukienkę za kolana. Włosy rozczesałam. Nie miałam jednak nastroju i siły, żeby się malować. Najwyżej będę brzydko wyglądała. Zaczęłam przygotowywać omlety na śniadanie, gdy usłyszałam jak czarnowłosy wstaje. Odwróciłam się do niego przodem.

- Hailee - mruknął przeciągając się.

- Dzień dobry. - rzuciłam, po czym wróciłam do robienia omletów.

Po dziesięciu minutach śniadanie było gotowe. Podałam je mężczyźnie razem z herbatą. Pamiętam gdy to ja byłam przeziębiona w dzieciństwie, matka zawsze mi taką robiła.

- Nie jjesz? - spytał zdziwiony.

- Nie mam ochoty. - Rzekłam.

- Hailee, musimy porozmawiać. - Odrzekł, po czym odłożył talerz na stolik obok. Na te słowa usiadłam na przeciwko niego.

Tego się obawiałam. Pewnie chodzi o to wczorajsze zdjęcie Carol. Na samą myśl o tym ściskało mnie w sercu. Westchnęłam i wyprzedziłam czarnowłosego:

- Carol ci się spodobała, prawda?

Mężczyzna najpierw patrzył na mnie z pustką, a po pewnym czasie odpowiedział smutno:

- To nie było planowane Hals.

W moich oczach wzbierały się łzy. Zapomniałam jak się mówi, jak się oddycha. Ściskało mnie w gardle, sama nie wiem czy to przez ból czy przez pustkę którą poczułam. Mężczyzna zaśmiał się i padł na posadzkę. Wziął moje dłonie w swoje i zaczął je całować:

- Tesoro - mruknął. - Jak mogłaś pomyśleć, że ją pokochałem?

- To zdjęcie... - szepnęłam patrząc w jego oczy.

- Carol jest dziwną kobietą. - Rzucił. - Ale nigdy nie zajmie twojego miejsca. Ani ona, ani żadna inna.

Przygryzłam wargę i pozwoliłam mężczyźnie dokończyć śniadanie w ciszy. Pozmywałam po nim naczynia. Widziałam jak mężczyzna skrzywił się po tym, jak upił łyk herbaty. Zachichotałam na jego reakcje po cichu. Czarnowłosy mnie jednak zaskoczył, kiedy podszedł do mnie z pustym kubkiem. Nie skarżył się na to, co podałam mu do picia. Wziął prysznic i z moją małą pomocą przebrał się w inne ubrania. Nie byłam zadowolona, gdy zarzucił marynarkę.

- Giovanni, znowu idziesz na spotkanie z nią? - spytałam siedząc na łóżku.

- Tesoro, nie z nią. - Mruknął dopinając guzik przy koszuli. - Z innymi przedsiębiorcami.

- Jesteś przeziębiony Gio. - szepnęłam. - Co jeżeli gorzej się poczujesz?

Mężczyzna pocałował mnie w polik. Swoje ręce pozostawił po obu stronach mojej głowy.

- W takim razie będę potrzebował asystentkę. - uśmiechnął się cwaniacko. - Jedź ze mną.

Podekscytowana nałożyłam makijaż i wyszłam z Giovannim na dwór. Tam czekał na nas jeden jego człowiek, który zabrał nas do firmy położonej piętnaście minut stąd. Firma prawnicza. Była dwupiętrowa, mała o szarych ścianach. Nie wyglądała na zbyt ciekawą. W środku był ponury klimat. Podeszliśmy do recepcji gdzie siedziała wystraszona kobieta.

- Dzień dobry. Jestem Marlene. - przedstawiła się. - W czym mogę pomóc?

- Wayne Walker. - odpowiedział Gio.

Kobieta zadała jeszcze parę pytań i puściła nas dalej. Szliśmy cienkim korytarzem do samego końca, gdzie pisało: Gabinet Walkera. Czarnowłosy przepuścił mnie w drzwiach. Weszliśmy bez pukania. Na krześle przy biurku siedział starszy mężczyzna o rysach azjatyckich. Wstał i z uśmiechem na twarzy, przywitał Gio i mnie. W pomieszczeniu był też młodszy mężczyzna o równie azjatyckich rysach. Był trochę wyższy ode mnie. Wayne i jego syn Alexander Walker. Oboje zajmują się ta firmą prawniczą. Z tego co się dowiedziałam, robią przekręty. Było mi głupio, gdy dowiedziałam się, że Alexander jest zaręczony z Carol. Prawie spaliłam się ze wstydu przy Giovannim. Mężczyźni podpisali jakieś dokumenty i szybko zakończyli spotkanie. Byli naprawdę mili.

- Teraz już rozumiesz? - spytał otwierając mi drzwi na zewnątrz.

- A to zdjęcie? - Spytałam.

- Carol wysłała je do mnie przez pomyłkę. - odpowiedział.

Sempre Where stories live. Discover now