Rozdział 20

2.5K 246 534
                                    

Minął jakoś tydzień i od tego czasu wszyscy do siebie się zbliżyliśmy, mam wrażenie jakby to wszystko nas do siebie zbliżyło i staliśmy się przez to jedną wielką rodziną. Dave ostatnio rozmawiał z Jack'iem i ustaliliśmy, że spotkamy się z nim po szkole na jakimś opuszczonym terenie. Pierwszy raz słyszeliśmy o tym miejscu więc będzie ciężko tam trafić bo to nie jest zbytnio popularne miejsce. Stwierdziliśmy, że dla naszego bezpieczeństwa pójdziemy w trójkę, ja, Alex i Wilbur w końcu nie wiadomo co może się tam stać. Clay i Karl nie byli zadowoleni z tego, że nie mogą jechać z nami przez to była mała kłótnia, ale w końcu się zgodzili. Mamy się z nim spotkać o osiemnastej więc musimy czekać.

Po powrocie do domu moja matka nie była zadowolona i zauważyła liczne ślady po pobiciu i odrazu chciała dzwonić na policję, ale powiedziałem jej, że chce to załatwić sam i żeby się nie martwiła.. Było to dla mnie dosyć dziwne bo nigdy do niej tak nie mówiłem. Wstałem później niż zwykle w środku tygodnia bo odwołali nam pierwsze lekcję więc miałem na jedenastą. Zrobiłem sobie jakieś kanapki na szybko, a następnie poszedłem do łazienki się ogarnąć. Mimo, że minął już tydzień i tak było widać jeszcze jakieś ślady, ale na szczęście nie musiałem już mieć założonych żadnych opatrunków. Po kilku minutach w końcu wyszedłem z domu i zacząłem zmierzać na przystanek.

Pierwszą lekcje miałem historie z nową nauczycielką już 2 w tym miesiącu, ostatnia się poddała i stwierdziła, że nie ma tyle siły żeby użerać się z takimi debilami jak my i tak jej nie lubiłem. Kiedy wszedłem do klasy niektórzy się na mnie dosyć dziwnie patrzyli zresztą nie dziwie się już cała szkoła wiedziała o akcji za klubem bo oczywiście Schlatt nie mógł się powstrzymać od chwalenia się tym, że po raz kolejny pobił jakiegoś frajera. Na lekcji nie robiliśmy nic ciekawego głównie nowa próbowała się podlizywać i opowiadała jakieś historię z starej szkoły jakby to nas obchodziło. Siedziałem sam do czasu aż poczułem jak ktoś się dosiada, podniosłem leniwie głowę z ławki i oczy szerzej mi się otwarły kiedy zobaczyłem Zak'a.

-Co chcesz?- Zapytałem obojętnie.
-Czy ja coś muszę chcieć?- Odparł kiwają głowa i prostując się.
-Słuchaj nie gadamy ze sobą nigdy więc skoro przylazłeś musisz coś chcieć.- Powiedziałem i oparłem brodę o ręce.
-Dobra słuchaj chce wam pomóc.- Parsknąłem na to i znowu położyłem się na ławce. -Błagam cię przyjaźnisz się z Schlatt'em.- Odparłem.
-Co? Nie przyjaźnimy się odkąd zaczął wyzywać Darryl'a.- Odpowiedział zdezorientowany.

W tym czasie zadzownił dzwonek więc zacząłem powoli wstawać i chować moje książki do plecaka.

-Słuchaj nie żebym nie chciał z tobą rozmawiać, ale mam teraz w chuj rzeczy na głowie i nie chce pakować się w kolejne gówno.- Uśmiechnąłem się nie chętnie i zacząłem zmierzać w kierunku drzwi.
-Stój! Mam coś co ci pomoże! - Powiedział i odrazu obróciłem głowę w jego stronę.-
-Co?-
-Słuchaj drużyna koszykarska ma jakby taki swój mini "klub". Za szkołą jest garaż w którym się rozłożyli są kanapy, stoliki i inne różne rzeczy. Jest też małe metalowe pudełko na jednej z szafek w którym są zdjęcia.. Zdjęcia osób które pobił można powiedzieć, że je kolekcjonuje.. I wiedzą o tym tylko członkowie klubu..- Powiedział prawie szepcząc. Patrzył mi prosto w oczy i widać było, że nie ma mowy żeby kłamał.
-Kolekcjonuje?- Zapytałem zdziwiony.
-Tak, czasem jak tam siedzimy to je wyciąga i się tym chwali opowiadając co im robił.. Okropne, on jest nienormalny.- Powiedział trochę przerażony głosem.

Podziękowałem mu szybko i zacząłem biegnąc pod klasę w której Karl teraz miał lekcje po drodze pisząc na grupie gdzie jest cała nasza ekipa, że musimy się pilnie spotkać przed szkołą. Już po kilku minutach wszyscy się tam znajdowali.

-Co to za pilna sprawa?- Zapytał George.
-Zmiana planów. Ja, Alex, George i Wilbur jedziemy tak jak mieliśmy na te spotkanie, ale w tym czasie Clay i Dave pójdą do garażu za szkołą.- Powiedziałem na co wszyscy zaczęli się na mnie patrzeć jak na debila.
-Co?- Zapytał Wilbur robiąc pytając minę.
-Rozmawiałem z Skeppy'm i on- Nie dane było mi dokończy bo przerwał mi oczywiście Clay.
-Czekaj co? Rozmawiałeś z Skeppy'm?!-
-Tak, ale słuchaj mnie do kurwy!- Powiedziałem zdenerwowany i wszyscy znowu się zamknęli. -Rozmawiałem z nim i okazało się że Schlatt zbiera zdjęcia osób które pobił, trzyma je w metalowym pudełku w tym garażu.-
-Co?- Zapytał zdziwiony Alex.
-KURWA CZEGO NIE ROZUMIECIE?!- Krzyknąłem zdenerwowany.
-Uspokój się.- Powiedział Dave.
-O osiemnastej idźcie do tego zasranego garażu i weźcie te jebane pudełko! Dzisiaj mają jakąś domówkę więc ich tam nie będzie.-
-A co ze mną?- Zapytał Karl i wszyscy na niego spojrzeli. -Wy jedziecie tam, a Clay i Dave idą do tego garażu, a ja? Co mam robić? Chyba nie myślisz, że będę siedzieć w domu i na was czekać.- Powiedział zdenerwowany więc powoli do niego podszedłem.
-Siedzisz w domu i nawet nie myśl, że jedziesz z nami.-
-Żartujesz sobie?-
-Nie, powiedziałem wyraźnie. Nie może Ci się nic stać więc zostajesz, a poza tym ktoś musi być w domu w razie czego.-
-Super.- Podsumował i założył ręce na klatkę piersiową.

The cruel fate of two boys | KarlnapWhere stories live. Discover now