Rozdział 17

2.2K 205 466
                                    

Od ostatnich wydarzeń nasza relacja trochę się zmieniła.. W szkole nie było lepiej, wszyscy nadal mi dokuczali i śmiali się za plecami, a moja szafka nie raz była czymś popisana. Po szkole latały różne przerobione zdjęcia, ale już nie zwracałem na to uwagi za to Clay dostawał szału tylko jak zobaczył jak znowu ktoś mi dokucza.

-Stary wyluzuj.- Powiedziałem otwierając moją szafkę aby wyjąć z niej parę książek.
-Jebane skurwiele.- Zawarczał i spojrzał morderczym wzrokiem na dwóch kolesi którzy stali za nami i coś o nas gadali.
-Po prostu ich olej.- Powiedziałem obojętnie zmierzając w stronę klasy.
-Olać? Te gnoje gnębią cię już od kilku tygodni.- Powiedział na co tylko przewróciłem oczami i wszedłem do klasy. To nie tak, że mnie to nie ruszało, każdego cholernego dnia biłem się z własnym sobą w moich myślach. Codziennie przychodziła mi ta sama myśl, a co było by gdybym wtedy jednak nie przeżył? Co wtedy? Może wreszcie było by dobrze. Miałem dość tego zasranego chaosu który był właśnie w mojej głowie w dodatku sprawa z Karl'em mi tego nie ułatwiała. Chłopak często mnie odwiedzał i nadal dużo rozmawialiśmy, ale nasza relacja dużo się zmieniła i zrobiła się dosyć dziwna, nawet nie da się tego zbytnio opisać. Po kilku godzinach lekcji była pora na lunch więc zacząłem iść w stronę stołówki.

-Co za dupek.- Powiedział Alex patrząc na Slachtt'a który obściskiwał się z jakaś jego nową laską. -Ej! Ludzie tu jedzą!- Zawołał Alex i po chwili rzucił w nich kawałkiem kanapki od Wikbur'a.
-Kurwa moja kanapka!- Krzyknął Wilbur patrząc złowrogo na Alex'a.
-Wyluzuj stary.- Powiedział Clay jedząc swoje jedzenie.
-Jakim cudem go jeszcze nie wywalili? Po ostatniej akcji powinien już dawno wylecieć.- Powiedział George.
-Ma bogatych starych to wszystko wyjaśnia.- Odparł Clay opierając głowę o swojej ręce.
-Możemy skończyć ten temat?- Zapytałem i zacząłem jeść swoją kanapkę.
-Oh, sorki.- Powiedział Alex na co przewróciłem oczami i po chwili złapałem kontakt wzrokowy z Karl'em co zresztą reszta zauważyła.
-Muszę już iść.- Powiedział Karl powoli wstając z swojego miejsca i lekko się do mnie uśmiechając.
-Kretyni.- Podsumował Dave robiąc zażenowaną minę.
-W piątek jest bal.- Powiedział po chwili Clay. Na śmierć o tym zapytałem ostatnio za dużo mam na głowie przez co zapomniałem o balu.
-Zapraszacie kogoś?- Zapytał Wilbur.
-Idę sam co ja się będę w randki bawił.- Powiedział Alex kończąc swoją tortillę.
-Ja nie idę.- Odparł Dave. -Bale nie są dla mnie.- Dokończył.
-A ty Nick?-
-Co ja?- Zapytałem.
-No z kim idziesz?- Dokończył Wilbur.
-Z nikim nawet nie wiem kogo mógłbym zaprosić.- Odparłem obojętnie.
-Chyba żartujesz? Boże Nick jesteś bardziej ślepy niż kret.- Powiedział Alex uderzając ręką w czoło.
-Co?- Zapytałem po czym i reszta coś zaczęła mruczeć pod nosem i także wstała idąc w stronę swoich klas.

Co oni do chuja mają na myśli? Bardziej ślepy niż kret? Wypraszam sobie mam znakomity wzrok w przeciwieństwie do Wilbur'a i Alex'a który powinien nosić okulary, a tego nie robi. Nie miałem zbytnio ochoty iść na żaden bal, najczęściej to tam właśnie dzieją się jakieś nieprzyjemne sytuację w filmach, a ja już za dużo takich akcji miałem zresztą nie wyobrażam sobie być na jednej imprezie z Slachtt'em wystarczy, że jesteśmy w jednym budynku i muszę go unikać co czasem niezbyt mi się udaję.

Miałem teraz hiszpański co oznaczało, że mam teraz lekcje z Alex'em który oczywiście na mnie nie poczekał. Wchodząc do klasy czułem jak wszyscy mierzą mnie wzrokiem. Usiadłem obok Alex'a bo innego wyjścia nie było. Lekcja minęła całkiem spokojnie. Obeszło się bez żadnych jedynek, na szczęście.

***
Wstałem niezbyt zadowolony bo już dzisiaj miał być bal na który byłem zmuszony iść. Clay by mnie chyba zabił gdybym na niego nie przyszedł. Musiałem poszukać jakiegoś garnitura co było dosyć ciężkim wyzwaniem bo nie noszę takich ubrań są po prostu strasznie nie wygodne dodatkowo nie umiem wiązać krawata. Clay stwierdził, że przyjdzie do mnie mi pomóc bo jak on to powiedział "Jestem zbyt nie ogarnięty" Pff, ta i kto to niby mówi. Wstałem jak zwykle późno około dwunastej i stwierdziłem, że jeszcze se poleżę bo Clay i tak miał być dopiero o siedemnastej. Leżałem tak z godzinę i zrobiłam się trochę głodny więc zacząłem powoli wstawać z łóżka i zmierzać w kierunku kuchni. Przez to że nie jestem zbyt dobrym kucharzem stwierdziłem, że zrobię sobie płatki więc wyjąłem miskę, a następnie wsypałem płatki i wlałem mleko. Wziąłem swoje jedzenie i poszedłem usiąść na kanapie włączając telewizję i szukając czegoś ciekawego.

The cruel fate of two boys | KarlnapOn viuen les histories. Descobreix ara