14

1K 18 0
                                    

Albert 

-Lecę po coś do picia - szepnąłem do czarnowłosej. - Przynieść ci coś? 

-Nie, dziękuje - miło się uśmiechnęła. - Będę czekać w salonie 

-Jasne, wracam za chwilę - ruszyłem do kuchni. 

Japierdole ile ludzi. Ile kasy musi mieć Lucas by mieć dwa razy więcej procentów niż gości? Pewnie ma kasy jak lodu. Chata robi kurewskie wrażenie. Zabiłbym dla takiego domu. I po to by mieć z czego go opłacać. 

Kiedyś będę miał taką chatę. Obiecuje ci to Jane. Jane? Czemu akurat o niej pomyślałem? Hmm, może dlatego, że jest śliczna, inteligentna, ma ładną figurę, jest piękna, czarująca i nie wiem co jeszcze. Okej Albert, sam sobie odpowiedziałeś. 

Gadam sam ze sobą. Japierdole. 

-Gdzie ona jest? - rozglądam się po pomieszczeniu, ale nigdzie nie widzę kobiety w niebieskiej sukience. - Widziałaś Jane? - podchodzę do jej przyjaciółki

-Coo? - pyta zaśmiana. - Nic nie słyszę przez muzykę - wrzeszczy mi do ucha. To bolało. 

-Okey, nie ważne - mówię do siebie i idę przed siebie. Czy to nie..? Świetnie. Po co ona z nim rozmawia? Chociaż wygląda tak jakby nie chciała z nim rozmawiać. Jeśli coś jej zrobi to przysięgam, że.. Uhuhuhu, okey ta dziewczyna umie o siebie zadbać. Ja bym nie miał odwagi użyć czyjeś dłoni jako popielniczki. - Wszystko dobrze? - pytam za raz po tym jak weszła do pomieszczenia. 

-Nie - odpowiedziała krótko. Wzięła głęboki oddech i przymknęła oczy. - Jednak tak, wszystko dobrze. Masz alkohol? - zerknęła na moje ręce. - Świetnie - zabrała mi jedną szklankę i wypiła jej zawartość - Dobre to. Masz tego więcej? Zamierzam się najebać - uśmiechnęła się 

-Nie mam, ale daj mi pięć minut i będe mieć tego litry - odwzajemniłem uśmiech - Najebiemy się razem - skierowałem się do kuchni. 

Jeden drink, drugi, trzeci i po czwartym przestałem liczyć. Kurwa mać, zgubiłem Jane. Gdzie ona jest? Mam nadzieję, że nikt jej nie pieprzy. Nikt nie może być szybszy niż ja.

Jane

W dupie mam Lucasa i jego morderstwo. Skoro już tu przyszłam to zamierzam się najebać. Gdzie jest alkohol? 

-Zayaa - wrzeszczę na cały głos i lekko chwiejnym krokiem do niej podchodzę. 

- Moja kochanaa. Jak ci się podoba impreza? - objęła mnie ramieniem i jednym łykiem pozbyła się zawartości czerwonego kubeczka.

-Jestem ci wdzięczna, że mnie wyciągnęłaś - po tych słowach dała mi buziaka w policzek

-Ja też się cieszę - ścisnęła mnie. Chyba chciała mnie przytulić. - O Jezuu. Słyszysz tą
piosenkę? - wypiszczała w podskokach

-O matko!! Czy to nie..? Tak! - pociągnęłam za sobą przyjaciółkę na parkiet i zaczęłyśmy wykrzykiwać tekst piosenki. Zaczęłyśmy podskakiwać i chlapać alkoholem -Trzymaj to - wcisnęłam komuś swoje szpilki i zaczęłam swobodnie skakać. - Zdecydowanie więcej imprez - powiedziałam zdyszana do brunetki

-Oj tak, zgadzam się - zaśmiała się i razem usiadłyśmy na kanapie.

-Mam w dupie to, że jakiemuś jebanemu kurwa Królowi Ulicy zachciało się jebanego dobra ogółu. Niech ogół sie pierdoli! Bo dzisiaj to ja się będę pierdolić - uśmiechnęłam się do przyjaciółki i wymieniłyśmy spojrzenia. Ruszyłyśmy na parkiet w poszukiwaniu przystojnych par mężczyzn. W sensie nie gejów. Dwóch przyjaciół czy coś. - Widzisz tamtych? - wskazałam na dwóch chłopaków po drugiej stronie pokoju

-Widzę - uśmiechnęła się. - Ja się witam, a ty mówisz całą resztę

-Zgoda - jestem zajebista w gadce. 

-Hey chłopaki. Jestem Caroline, a to Jasmine

-O kurwa - przerwałam zielonookiej. - Wszyscy faceci po alkoholu są tacy przystojni czy tylko wy jesteście wyjątkiem? - dobra jednak nie jestem tak dobra.

-Wszystkie kobiety zawsze są takie piękne i pociągające? - uśmiechnęłam się do wysokiego blondyna i przerzuciłam wzrok na jego kolegę. O kurwa

-Miło mi słyszeć, że jestem przystojny - odpowiedział Lucas

-Od każdej zasady jest wyjątek - zmrużyłam oczy i wystawiłam mu język. To było bardzo dojrzałe. 

-Oj nie słodź mi tak, bo jeszcze pomyślę, że na trzeźwo też uważasz, że jestem cholernie przystojny - puścił mi oczko

-Pierdol się - rzuciłam krótko. Gdybym mogła mieć jakąś super moc to w tym momencie byłoby to zabijanie wzrokiem. 

-Skoro nalegasz - zaśmiał się. 

-Thomas też nalegał żebyś go zajebał? - wyrzuciłam, po czym zatkałam usta. - O kurwa. 

-Gdzie? Bo jedyną, którą widzę stoi przede mną - uderzyłam go w twarz. Muzyka ucichła, a ja czułam na sobie wzrok steki osób. - Czy ty kurwa zdajesz sobie sprawę z tego co ty właśnie kurwa zrobiłaś? - wywrzeszczał, a moje serce przyspieszyło 

-Lucas odpuść - powiedział Michael. 

-Nie kurwa, nie odpuszczę. To nie moja wina, że ta dziwka pojawiła się w złym miejscu i złej porze. Gdyby jej tam kurwa nie było to i tak by się to wydarzyło, a ja nie miałbym kolejnego problemu na głowie. Z dziwkami tak zazwyczaj bywa - zacisnął szczękę, co podkreśliło jego zarysowaną żuchwę. 

-Co tu się dzieje? - przyszedł Albert

-Nic się nie dzieje, bo impreza skończona. Zdaje się, że ta kurwa należy do ciebie - odwarknął szarooki

-Jak ty ją nazwałeś? - nie, błagam nie. Jeszcze tego brakowało..

-Bert, odpuść - zignorował mnie.

-Właśnie, odpuść. Słuchaj się swojej suki - dostał z pięści od niższego bruneta. Tak się zaczęła bijatyka. 

-Dosyć! - krzyknął Mike i rozdzielił tych dwóch. - Koniec imprezy, a z tobą sobie później pogadam - spojrzał na Lucasa. - No już, do widzenia. A ciebie przepraszam - popatrzył na
mnie. 

-Przeprosiny przyjęte, szkoda, że nie od tego, od którego powinnam je usłyszeć. Więcej nogi już tu nie postawię. Ani tutaj ani na waszej ulicy - rzuciłam ostre spojrzenie do wysokiego bruneta i wyszłam.

Miłość GangsteraWhere stories live. Discover now