𝐜𝐡𝐚𝐩.𝐗𝐕𝐈𝐈𝐈✍︎

1.9K 78 3
                                    


- Sarah pora wstawać. - Usłyszałam spokojny głos wujka.

Uchyliłam powoli swoje powieki i ujrzałam wiszącego nade mną Starka.
Mruknęłam nie wyspana, jednak podniosłam się do siadu.

- Czemu mnie budzisz? Która jest? - Przetarłam piąstkami oczy i ziewnęłam.

- Już po 7, ogarnij się szybko bo wyglądasz jak trup. Będziemy na ciebie czekać z Lokim. - Bez wyjaśnień opuścił mój pokój, zostawiając mnie zdezorientowaną.

Westchnęłam i wstałam z łóżka. Nawet w wakacje sobie pospać nie można.
Wyciągnęłam z szafy krótką spódniczkę w kratę, czarny golf i do tego matowe, czarne glany.

Rozczesałam na szybko włosy i podkręciłam swoje rzęsy tuszem

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Rozczesałam na szybko włosy i podkręciłam swoje rzęsy tuszem. Jako tako ogarnięta, opuściłam swoją sypialnie. W korytarzu napotkałam Starka rozmawiającego z Bogiem Kłamstw.

- No wyrobiłaś się w jakieś 10 minut, jestem dumny. - Stark zaśmiał się i nakazał mi ruchem dłoni, abym ruszyła się z miejsca.

Przywitałam się z Lokim, jedynie skinięciem głowy i dokładnie mu się przyjrzałam. Włosy jak zwykle miał idealnie zaczesane do tyłu z delikatnymi loczkami na końcach, ubrany był w ciemnego koloru, zielony garnitur.

- Mógłbyś mi proszę wyjaśnić, po co mnie tak wcześnie obudziłeś i gdzie się w tej chwili wybieramy? - Zapytałam Starka gdy wsiadaliśmy do samochodu.

- Jedziemy na małe zakupy, przyda się nam wszystkim, trochę nowych rzeczy. - Odpowiedział idealnie manewrując samochodem. - I żeby nie było niedogodnień, ja za wszystko płacę.

Chciałam się sprzeciwić, jednak jak to Tony, od razu mnie zagłuszył głośną muzyką z radia. Kiedyś mnie wykończy, mówie na poważnie. Tak więc, całe przedpołudnie spędziliśmy na włóczeniu się po galerii.

- Ja uwielbiam zakupy, na prawdę... Ale mam ich dość na bardzo długi czas. - Jęknęłam wyczerpana z energii.

- Nie było tak źle, co nie Bożek? - Stark szturchnął, siedzącego obok niego Lokiego w ramię.

- Nigdy więcej. - Loki przemówił takim głosem, jak by przed chwilą przeszedł rzeźnie.

- No cóż, ale przynajmniej trafiło się dość sporo fajnych rzeczy, i tutaj nie zaprzeczycie.

- Mhm. - Mruknęłam i przymknęłam powieki.

Jeszcze się na nim zemszcze za ten dzień.

- A właśnie. - Odezwałam się. - Po co ci te dwie walizki które kupiłeś? - Ciekawa zapytałam, siedzącego na przeciwko mnie wujka.

- Zapomniałem Ci wspomnieć, ale lecimy do Dubaju.

- Co...?

- Lecimy w trójkę do Dubaju. - Moje oczy rozszerzyły się do wielkości pięciozłotówek.

Kneel~Loki LaufeysonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz