Rozdział 34

115 12 147
                                    

                Nawet najmniejszy podmuch wiatru nie zakłócał tej cichej i spokojnej nocy. Miliardy gwiazd znalazły swe odbicie w tafli wody, którą delikatnie rozcinała sunąca po oceanie łódź. Jej dziób – ni to specjalnie – rozmazywał ten obraz. Kyōko nabrała do płuc morskiego powietrza i wolno wypuściła je nosem. Mogłaby wgapiać się w rozgwieżdżone niebo już po kres świata; gwiazdy ją intrygowały i przyciągały do siebie. Odnosiła wrażenie, że migotały tylko dla niej. Posunęła się nawet do odważnego założenia, że Mizuchi uspokajał nocne prądy i odpychał od nich fale, żeby miała okazję zachwycić się tymi widokami.

Rozsiadła się wygodniej na pokładzie; rozpostarte dłonie ułożyła za plecami i oparła się nimi o deski, a nogi wyciągnęła przed sobą. Każda sekunda była rozkoszą w najczystszej postaci. Przez krótką chwilę Kyōko myślała, że została uwięziona w iluzji – bardzo pięknej, ale jednak iluzji. Szybko odsunęła od siebie ten dziwaczny pomysł, gdy usłyszała za plecami donośne kroki.

— Nie śpisz?

— Nie. — Pokręciła głową, klepiąc miejsce obok siebie. — Jak mogłabym spać, wiedząc, że przegapię coś takiego? — Palcem wskazała niebo.

Naruto zadarł głowę i aż rozdziawił usta. Przez kilka sekund wpatrywał się w nieskończoność kosmosu, a jego oczy znów błyszczały jak gwiazdy. W końcu klapnął tuż obok, a jego ramię musnęło ramię Kyōko. Odruchowo zadrżała i z głupawym uśmiechem na ustach rzuciła:

— A ty?

— Nie mogę spać. Trochę nami chwieje...

— Chyba nie masz choroby morskiej? — jęknęła, odsuwając się, żeby otaksować go czujnym wzrokiem. Tak na wszelki wypadek, gdyby miał na nią zwymiotować.

W odpowiedzi parsknął śmiechem i podrapał się po potylicy.

— No co ty. Po prostu nie jestem do tego przyzwyczajony.

Kiwnęła głową, by szybko wrócić do obserwacji nieba. Chciała w pełni nacieszyć tym oczy, bo gdy tylko dopłyną na miejsce, będzie musiała udawać, że bierze udział w misji i wcale, ale to wcale nie ochrania Naruto przed Akatsuki oraz wojną. Sapnęła, wypuszczając powietrze, które zdawało się ważyć kilka ton. Odzyskała chwilową lekkość w płucach. Milczeli przez dłuższy czas i zdawać się mogło, że obydwoje zatracili się w obserwacji nieba, jednak niespodziewanie Naruto westchnął, zwracając na siebie uwagę, i opadł całym ciałem na pokład. Jak gdyby nigdy nic wygodnie ułożył głowę na jej kolanach i głupio się wyszczerzył.

Kyōko chyba jeszcze nigdy w życiu tak mocno nie napięła mięśni. Z miną pełną trwogi spoglądała to na przyjaciela, to na swoje stopy i nie wiedziała, dokąd uciekać wzrokiem. Zadrżała. Serce biło jej niemal dwukrotnie szybciej niż zwykle i miała ogromną ochotę poderwać się do pionu, a potem wyskoczyć za burtę. Mimo to dalej siedziała na deskach i była kompletnie sparaliżowana.

Tak blisko mnie...

Przełknęła ślinę.

— Wiesz... Kyōko. Myślałem, że umarłaś. Wtedy, gdy walczyliśmy z Painem.

Nie patrząc mu w oczy, krótko kiwnęła głową. Mięśnie odmawiały jej posłuszeństwa, a ramiona trzęsły się niczym galareta.

— Chyba bym tego nie przeżył... He he.

Bardzo powoli zjechała wzrokiem na jego twarz; nie patrzył na nią, a oczy skierował w bok. Mogłaby przysiąc, że lekko się zarumienił, chociaż z drugiej strony księżyc dawał za mało światła, aby mieć pewność. Kyōko uniosła lewą dłoń i przesunęła ją w kierunku głowy przyjaciela. Zamarła zaledwie kilka milimetrów od jasnych kosmyków.

Jestem Kroplą [vol. 1]Donde viven las historias. Descúbrelo ahora