Rozdział 30

112 12 122
                                    

Pluskanie wody dźwięczało jej w uszach i niosło się echem w tym nieskończonym więzieniu. Minori, z uniesioną w nieprzychylnym grymasie brwią, spoglądała na leżącą, obezwładnioną siostrę. Ciało Kyōko wciąż znajdowało się w jaskini, ale jej dusza dryfowała po tafli i tylko kroki Mizu wprawiały wodę w lekkie drganie. Młodsza Yūhei leniwie przeniosła na niego wzrok. Z zaciśniętymi wargami oceniała, co mógł teraz czuć. Wyrzuty sumienia? Niepewność? Żal? Zwęziła powieki na widok jego spuszczonego łba i oczu wbitych w szponiaste łapy. Jedno wiedziała na pewno – chwilowo nie był sobą.

— Przesadziłeś — mruknęła, odwracając się w kierunku duszy siostry. — Mogłeś ją zabić.

Usłyszała w odpowiedzi donośne ryknięcie, ale zadrżał mu głos:

— Nagle ci zależy?!

Pokręciła głową.

— Jeśli ją teraz zabijesz, świat czeka zagłada. Myślałam, że zdajesz sobie z tego sprawę.

Tylko głucho westchnął, więc kontynuowała:

— Muszą z Naruto wytrzymać do samego końca, a potem... Potem zrobisz, co uznasz za słuszne.

Milczał dłuższą chwilę i kiedy już myślała, że więcej się do niej nie odezwie, ruszył się i podszedł do Kyōko. Zawisł nad nią tak nisko, że kilka białych kosmyków z grzywy musnęło klatkę piersiową. Minori z trudem powstrzymała pogardliwe parsknięcie, gdy Mizu wcisnął łapę pod policzek siostry.

— Jesteście dla siebie stworzeni. Potwory... — syknęła, jednak on ją zignorował.

— Nie chcę, żeby umierała — mruknął po kilkusekundowej ciszy.

Minori wzruszyła ramionami, nawet nie łudząc się, że tym razem dotrze do niego to, co chciała przekazać. Choć skóra aż paliła ją ze złości, to dziewczyna odruchowo nabrała powietrza do płuc i odeszła w ciemność. Musiała pomyśleć, musiała się uspokoić.

Kyōko błyskawicznie otworzyła oko i uniosła plecy, jakby nie wydarzyło się nic specjalnego, a jedynie ucinała sobie niewinną drzemkę

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Kyōko błyskawicznie otworzyła oko i uniosła plecy, jakby nie wydarzyło się nic specjalnego, a jedynie ucinała sobie niewinną drzemkę. Potarła potylicę – nic. Naprężyła plecy – też niczego nie poczuła. Czy tylko jej się śniło, że energia Mizuchiego cisnęła nią o skałę? A może to była prawda i już zdążył ją wyleczyć? Kyōko zacisnęła zęby. Cholerny pasożyt mógłby chociaż przeprosić. Przecież nie spodziewała się od niego żadnych przyjaznych czynów, ale jawny atak...?!

Westchnęła i oparła głowę o zimną ścianę jaskini. Nieustannie czuła w sobie jego obecność, a jednak milczał, jakby chciał jej zrobić na złość. Przymknęła powiekę, wsłuchując się w swój nierówny oddech. Minori, jesteś tam?

Cisza. Ta głucha cisza sprawiła, że po policzku spłynęły łzy, dostarczając jedynego ciepła w tej zimnej, śmierdzącej jaskini na końcu świata. One jednak szybko skapywały na kołnierzyk kurtki, a mokra ścieżka, jaką zostawiły, przyprawiała o dreszcze. Kyōko nie miała sił ani ochoty, by ruszyć chociażby ręką, nie mówiąc już o wstawaniu. Zaczęła tylko uderzać potylicą o skałę – najpierw powoli i miarowo, a w końcu coraz mocniej. Przestała równie szybko jak zaczęła; przeniosła wzrok na skostniałe palce dłoni, spróbowała je rozprostować, ale strzeliło w kosteczkach i jęknęła. Jak miała dalej żyć? Jak miała normalnie funkcjonować po tym wszystkim, co ujrzała? To... to przecież... niemożliwe. Nie umiem. Z każdą sekundą zaczęło do niej coraz więcej wracać – wszystkie te wydarzenia, które wcześniej nie miały sensu, teraz zrobiły się dość oczywiste. Nienawistne zachowanie ojca oraz...

Jestem Kroplą [vol. 1]Where stories live. Discover now