36

183 18 4
                                    

— Już zaczynam tęsknić za KaGą — westchnąłem patrząc w bok przez szybę auta. Byliśmy już w połowie drogi do Seulu i szczerze mówiąc, nie miałem ochoty tam wracać. Mokpo było o wiele bardziej przytulnym i cichym miejscem i najchętniej zostałbym tam. Szczególnie gdy widziałem minę Seonghwy, gdy musiał znowu rozstać się z młodszym Parkiem. 

Starszy zaśmiał się pod nosem nie odrywając wzroku od drogi.

— Ja tak samo. Dobrze, że rodzice mogą się nim zajmować — westchnął cicho i zaraz zerknął na mnie na moment. Przeniósł jedną z dłoni z kierownicy na moje udo, które delikatnie pogładził, na co cicho mruknąłem zadowolony. — Zróbmy może postój, trzeba coś kupić na rozbudzenie.

Skinąłem na jego słowa. Starszy słabo spał tej nocy. Dużo się przebudzał, cały czas się wiercił. Ostatecznie i ja się obudziłem i siedziałem z nim do jakoś czwartej czekając aż zaśnie. Nie obyło się bez jego narzekań, że dawno powinienem spać i nie muszę czekać na niego. Jednak nie byłbym sobą gdybym tego nie zignorował.

Tak więc przez jakieś dwie godziny po prostu leżeliśmy. Ja przeczesywałem jego włosy, które swoją drogą coraz bardziej wracały do swojej naturalnej czerni, natomiast Seonghwa jeździł dłonią po mojej skórze co jakiś czas wywołując u mnie przez przypadek łaskotki.

Kiedy tylko blondyn zatrzymał samochód rozpiąłem swój pas i cichutko ziewnąłem. Nim się obejrzałem, a starszy wyszedł z auta i okrążył je tylko po to, by otworzyć drzwi od mojej strony. Zaśmiałem się na ten widok i wysiadłem z pojazdu. Przeciągnąłem się z cichym pomrukiem i popatrzyłem na ukochanego, który zaczął tankować samochód. Zaproponowałem, że pójdę mu po energetyka, na co skinął z widoczną niechęcią.

Doskonale wiedziałem, że nie przepada za częstym piciem ich, jednak jednocześnie nie lubił kawy. A chyba obaj nie chcemy żeby zasnął za kierownicą. Tak więc będąc w budynku niewielkich rozmiarów zgarnąłem z półki jeden z energetyków, a sobie poszedłem zrobić kawę. Cierpliwie czekałem obserwując jak do kubka wlewa się gorący napój. Zerknąłem na Parka przez szybę i uśmiechnąłem się mimowolnie pod nosem. Czy mogło mnie spotkać większe szczęście niż sam Park Seonghwa?

***

Na pewno są teraz w mieszkaniu? — zapytał Park gdy staliśmy przed drzwiami mieszkania Sana.

— Mówił że będzie. Wyjeżdżają dopiero jutro — zmarszczyłem brwi po raz kolejny próbując się do nich dobić. To było aż trochę niepokojące. Nie często się zdarzało, że był po za domem, bądź tym bardziej nie dawał znaków życia.

— Zadzwoń do niego — zaproponował, na co po chwili skinąłem i wyciągnąłem telefon szybko wybierając numer przyjaciela. Przyłożyłem urządzenie do ucha i czekałem dłuższy czas na jakikolwiek odzew. Kiedy już miałem zakończyć połączenie, usłyszałem czyiś głośny, przyspieszony oddech, na co poczułem mocniejsze bicie serca. — Sangie? Wszystko dobrze? — zapytał starszy i podszedł bliżej, by ułożyć dłoń na moim ramieniu.

~ Yeo? ~ usłyszałem jego zdyszany głos. Przełknąłem nerwowo ślinę trochę mocniej zaciskając palce na urządzeniu.

— Sannie? Co się dzieje? Gdzie jesteście? — zapytałem przerażony. Zmarszczyłem brwi słysząc jego śmiech, nic z tego nie rozumiałem, a stres zżerał mnie coraz to bardziej.

~ Spokojnie Yeo... Ah! Wooyoungie, no pospiesz się! ~ krzyknął, na co lekko się skrzywiłem. Zaraz w słuchawce rozbrzmiał zbulwersowany głos Junga. ~ Nic się nie dzieje. Youngie chciał coś zjeść no i w restauracji spotkaliśmy, nie uwierzysz kogo. Jongho! Rozumiesz to?! Nie widziałem go chyba od czterech lat! Trochę się z nim zagadałem, a gdy mieliśmy już wracać to Woo zobaczył tak słodkieeego pieska. Musieliśmy się zatrzymać! ~ mówił wszystko energicznie i szybko. Zamrugałem kilka razy zdezorientowany.

— Wszystko okej? Powiedz coś, Yeosang — powiedział trochę głośniej Park patrząc na mnie uważnie. Wypuściłem ciężko powietrze z płuc i słysząc również nawoływanie w słuchawce trochę się ocknąłem.

Jesteście niepoważni. Po prostu tu chodźcie — westchnąłem, a gdy połączenie się zakończyło popatrzyłem na wyższego. Przez to wszystko mocno pobladłem, zawsze mnie takie sytuacje cholernie stresowały. — Myślałem, że coś się stało... Na szczęście niedługo tu będą.. — mruknąłem ściszonym głosem. Kiedy tylko starszy z cichym westchnięciem zamknął mnie ostrożnie w swoich ramionach, objąłem go delikatnie i przymknąłem oczy. 

Oni mnie kiedyś na prawdę wykończą.

✔Przypadek//SeongsangOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz