16

273 29 7
                                    

 Co to, kurwa, miało być? — usłyszałem z ust chłopaka zapinającego pasy. Odwróciłem wzrok w stronę szyby unikając jego wzroku. Coraz bardziej byłem gotowy do wyjścia z auta i wrócić do swojego mieszkania na piechotę. Cholernie się bałem, że JeongSun nie wytrzyma. Kurcze, mogłem nie podchodzić wtedy do Seonghwy...

 Przestań... Tylko gadaliśmy, po prostu odwieź mnie już do domu... mruknąłem ledwo słyszalnie, lekko łamiącym się głosem. Już dawno nie słyszałem w jego głosie aż takiej wściekłości. Rzadko się zdarzało, że aż tak wybuchał złością i właśnie to cholernie mnie przerażało.

 Tylko gadaliście? A ten pocałunek to też było gadanie?  zapytał wściekłym tonem głosu, na co się wzdrygnąłem. Nienawidziłem kiedy ktoś na mnie krzyczał, czułem się tak okropnie. Zawsze w takich momentach miałem ochotę po prostu się rozpłakać.  Zabiję tego śmiecia Seonghwe  prychnął, a ja momentalnie odwróciłem się w jego stronę wlepiając na niego zdenerwowane spojrzenie.

 Przestań zachowywać się jak jakiś pieprzony dupek!  krzyknąłem wiedząc, że to nie jest tylko jego gadanie i byłby w stanie mu coś zrobić. Na prawdę bym tego nie chciał, Seonghwa to mój przyjaciel, a przynajmniej uważam, że nim jest  Nie waż się mu robić krzywdy!  krzyknąłem znów i wtedy stało się coś, czego kompletnie się nie spodziewałem. Bowiem nagle podniósł rękę do góry z zamiarem uderzenia mnie. W jednym momencie skuliłem się, a po moich policzkach popłynęły łzy, byłem gotowy na cios, jednak gdy nie nadchodził, powoli podniosłem wzrok do góry. Chłopak patrzył na mnie delikatnie opuszczając rękę, najwidoczniej zorientował się, że nie powinien tego robić.

Teraz jednak było już za późno na jakiekolwiek przeprosiny z jego strony. Korzystając z okazji szybko otworzyłem drzwi auta i wyszedłem na zewnątrz trzaskając za sobą drzwiami i idąc przed siebie przez parking. Teraz cholernie żałowałem, że Seji poszła z jakimś chłopakiem się przejść, kompletnie nie chciałem wracać sam szczególnie, że było cholernie ciemno i zimno. 

Chciałem wybrać numer do Sana, jednak przypomniałem sobie, że dzisiaj miał nocować u niego Wooyoung. Po prostu wolałem nie dzwonić do nich, wolę nie gadać z przyjacielem kiedy będą podczas robienia czegoś. Słyszałem za sobą krzyki i prośby żebym wrócił do auta, ale nie miałem najmniejszego zamiaru wracać do JeongSuna. Nie widząc żadnej innej opcji, niewiele myśląc, wybrałem numer do Seonghwy wciąż dość mocno płacząc. Dawno nie byłem pod takim wpływem emocji, jeszcze nikt nigdy nie podniósł na mnie ręki, szczególnie on. Wiedziałem, że mnie nie kocha, ale zawsze myślałem, że będzie traktował mnie dobrze ze wzgląd na firmę. Najwidoczniej byłem w wielkim błędzie.

 Cześć Yeosang, co tam? — usłyszałem w słuchawce i nawet nie próbując się powstrzymywać, wybuchnąłem płaczem — Yeo? Co się dzieje? Gdzie jesteś? — zaczął wypytywać, jednak kompletnie nie mogłem się uspokoić. 

Zapadła cisza, domyśliłem się, że chłopak chce dać mi chwilę spokoju, żebym mógł się choć w małym stopniu uspokoić. Głęboko oddychałem pociągając przy tym nosem i chlipiąc cicho. Kiedy wreszcie poczułem, że już jest lepiej, wziąłem głęboki oddech i otworzyłem usta.

 Mógłbyś p-po mnie przyjechać?... P-proszę.... — zachlipałem cicho, a na pytanie o to gdzie jestem odpowiedziałem mu, że na parkingu przed budynkiem, w którym odbywał się mecz. Słysząc wciąż krzyki JeongSuna zapłakałem bardziej — T-tylko szybko... Bo zaraz p-przyjdzie..  powiedziałem ciszej patrząc co jakiś czas za siebie.

✔Przypadek//SeongsangWhere stories live. Discover now