Fire On Fire

2.1K 154 181
                                    

Tydzień minął mi dosyć wyjątkowo nienormalnie patrząc na to że nie współgrał z moją codzienną rutyną. Nadal miałem problem żeby się dogadać z Haneulem. Mimo tego między nami zapanowała pokojowa atmosfera. Nie dochodziło między nami do kłótni, rozmawialiśmy prawie codziennie. Aczkolwiek była to sucha pogawędka o tym co dzisiaj robiliśmy. Często się natomiast zdążało że któreś z nas uciekało z domu do swoich znajomych, lub zakopywało się w pracy by mieć wymówkę na brak czasu. Niedorzeczne i niepodobne było w tym tygodniu to że gdziekolwiek się nie ruszyłem, wszędzie widziałem Jungkooka. Gdy wyszedłem się przewietrzyć, spotkałem go idącego na kawę, wiec poszedłem razem z nim. Kiedy szedłem do biura bo okazało się że tam musiałem zostawić swój najlepszy rysowniki. Spotkałem go jak z niego wychodził, mówił że potrzebuje rady przy nowym garniturze. Wiec zgodziłem się pomóc mu go wybrać. Za każdym razem gdy zaczynaliśmy o czymkolwiek rozmawiać, zaskakiwało mnie to jak nasze tematy się nie kończyły. Nastał weekend a z racji tego że Haneul pojechał do swojej rodziny, to ja miałem w planach spędzić cały dzień pod kocem. Nagle zadzwonił ktoś do drzwi. Sięgnąłem po swój telefon, by zobaczyć czy nie przegapiłem jakieś informacji że ktoś się do mnie wybiera. Niestety na telefonie nie posiadałem żadnej wiadomości. Wstałem i ruszyłem do drzwi. Gdy je otworzyłem, ujrzałem moich znajomych z liceum. Byli wystrojeni wiec już wiedziałem że chcą mnie gdzieś wyciągnąć.

-Nie ma szans- zacząłem zamykać drzwi.

-Nie wywiniesz się- noga Tae, zablokowała drzwi wejściowe.

Drzwi się otworzyły a ja zmarnowany wróciłem pod koc. Do środka weszli moi znajomi.

-Ubieraj się- Namjoon ściągnął ze mnie ten materiał.

-Nigdzie nie idę, dajcie mi spokój.- byłem zirytowany.

-Idziesz- dziewczyna zaczęła ciągnąć mnie  za rękę- i będziesz się świetnie bawić- uśmiechnęła się jak już stałem na równych nogach.

-Właśnie!- krzyknął Chen- pierdol go, jeszcze będzie żałował że cię zostawił!

-No co za debil- Kai zakrył twarz swoją ręka niedowierzając w to co właśnie usłyszał.- Mówiliśmy że on go ZOSTAWIŁ SAMEGO W DOMU, a nie że ZOSTAWIŁ, ZOSTAWIŁ .

-Oni nie zerwali, dzbanie- Hobi uderzył Chena w tył jego głowy.

-Auć- załapał się za głowę- serio?- zdziwił się.

-Okej, dajcie mi chwile- powiedziałem rozbawiony.

Ruszyłem w stronę swojej sypialni, by się ogarnąć. Do wyjścia przekonał mnie Chen. Choć oni bali się że jego słowa mnie urażą, to tak naprawdę mnie rozbawił. Chłopaki często nazywali go głupim, lecz ja wolałem określać go jako osobę mało spostrzegawczą. Mimo wszystko, miał ogromne serce. Był rodzinny i zawsze wierny wobec przyjaciół. Poza tym był naprawdę zabawny. Myśle że to właśnie te cechy sprawiały że był wszędzie tak mile widziany. Choć Kai jest osoba która najczęściej ciśnie po Chenie. To mimo to między nimi jest niewyobrażalna więź. Bowiem, byli dla siebie najlepszymi przyjaciółmi.

*********************
Do naszych uszu dobiegała zagłuszająca muzyka, a powietrze było bardzo gęste. Właśnie, weszliśmy do jednego z największych klubów w całej Korei. Na dole było więcej ludzi niż jest powierzchni. Natomiast na samej górze znajdowały się łazienki i oddzielone łoże. Które były tak wielkie i ekskluzywne że miejsca tam kupowali w większości osoby będące na kawalerskim. Cała nasza grupka zabrała się za picie alkoholu przy barze. Postanowiliśmy się rozgrzać przed wejściem na parkiet. Wypiliśmy 4 kolejki pod rząd, przy ostatniej nachyliłem się do Tae by powiedzieć mu coś na ucho.

Memorable • jikook • pl •Where stories live. Discover now