#20 ' Daniel żyje? '

Start from the beginning
                                    

To, jak bardzo wtedy żałowałam, że pojechałam tam całkowicie sama, było nie do opisania. Chciałam cofnąć czas i kazać Victorowi zostać, ale przecież skąd miałam wiedzieć, że to wszystko potoczy się w taki sposób. Mogłam mieć przeczucia, ale zawsze dawałam się za bardzo ponieść mojej wodzy fantazji i myślałam, że w tym momencie będzie tak samo, ale nie było.

Czemu właśnie w tym momencie nie mogłam się pomylić z moim szóstym zmysłem?!

Gdy odruchowo chwyciłam do kieszeni, wyjmując z niej gaz pieprzowy, by psiknąć nim chłopakowi w oczy, nie zdążyłam zupełnie tego zrobić.

Chwycił od razu moją drugą rękę, gdy ta zaczęła się poruszać, a ja przez moment tylko czułam, jak mocniej się zaciska na moim ciele.

Zaczęłam wierzgać, próbować go kopnąć, ale to było całkowicie bezcelowe, bo dosłownie po chwili poczułam, jak ktoś inny przyłożył mi szatkę do ust, a ja całkowicie straciłam panowanie nad swoim ciałem i umysłem, odpływając mimowolnie.

*

Gdy się ocknęłam, nie wiedziałam, gdzie się znajdowałam. Obraz przed moimi oczami cały czas rozlewał się, a uszy sprawiały wrażenie maksymalnie zatkanych.

Głowa buzowała i stawała się ociężała, a świat przed moimi oczami wirował, choć miałam wrażenie, że zyskiwał na kontraście z sekundy na sekundę.

Skupienie się było wprost niemożliwe, bo moje myśli wyły mi w uszach z takim impetem, że myślałam o tym, by walnąć o coś głową.

Czułam, że niezbyt mogę się poruszać, a nawet nie byłam pewna, w jakiej pozycji się znajdowałam. Ten trans próbował się unormować, ale szał, jaki przepełnił mnie wewnętrznie, był nie do zniesienia.

- Ocknęła się? - Usłyszałam jeden głos.

Była to chyba męska barwa, ale wszystko zdawało się, jakby znajdować za mgłą. Próbowałam nawet podnieść podbródek, by spojrzeć, z kim mam do czynienia, ale nie byłam w stanie.

Nie miałam pojęcia, gdzie i ile się tam znajdowałam, z kim byłam w pomieszczeniu, ani co ja tam robiłam. Jednak oni mnie nie zabili, co musiało zobaczyć, że byłam im do czegoś potrzebna. Było to w pewnym sensie szczęście w nieszczęściu.

- Zaraz sprawdzimy. - Odpowiedział ktoś z drugiego końca pokoju.

Oba głosy chyba znałam. O ile się nie myliłam, byli to mężczyźni, a jeden z nich musiał być Peytonem. Ten zawszony kundel mnie porwał i umieścił w jakimś ciemnym pomieszczeniu, dając mi jakieś nienormalne pigułki.

Możliwe, że powoli odzyskiwałam świadomość, bo czułam, że mam grunt pod nogami. Bodajże stałam, ale to chyba nie było do końca tak, jak myślałam, bo moja góra leżała, jakby to dziwnie nie brzmiało.

Moje ręce były niewładne, skneblowane w kajdankach, powieszonych pod sufit. Nie mogłam nimi poruszać, albo przynajmniej tak mi się wydawało. Niemniej jednak każdy ruch w tej machinie zagłady wprawiał mnie w niewyobrażalny ból, który wprawiał mnie w panikę.

Widziałam, że postać z prawej strony pokoju przesuwa się bliżej mnie. Zauważyłam, jak jego czarny cień sunie w moją stronę, a ja, choć teoretycznie stałam, nie byłam na tyle władna, by się odsunąć, a fakt, że moje ręce były podwieszone jakimiś łańcuchami pod sufitem, było dodatkowym utrudnieniem sytuacji.

Red KingdomWhere stories live. Discover now