#18 ' Ciebie też kolejny raz zniszczę, jak pół roku temu. '

1.7K 163 266
                                    

Gdy przyjechała po mnie Gwen, rozpłakałam się jej w ramiona. Wzięła mnie do siebie, zrobiła kakao i spędziła cały cholerny dzień, pocieszając moje złamane serce.

Nie opowiadała jakichś głupot, najeżdżając przy tym na Harper. Nie była w ogóle w tym wszystkim na nikogo zła. Podeszła do całej spray na tyle poważnie, że kazała mi jeszcze dzisiaj z nim pogadać, a ja pomimo wielkiej niechęci, zdawałam sobie sprawę z tego, że było to konieczne. Nadal go kochałam, a on mnie...

Po przepłakaniu dobrych pięciu godzin, wyglądałam, jak czerwona bańka, która nie miała już z czego produkować łez. Byłam zmęczona, smutna i nie czułam zupełnie nic.

Wzięłam sobie jednak złote rady Gwen, których było bardzo dużo do serca i postanowiłam je w drążyć w życie. Mogłam nie chcieć się z nim spotkać, ale nadal coś do siebie czuliśmy i choć nie wiedzieliśmy, czy cokolwiek z tego wszystkiego wyniknie, napisałam do niego.

Miałam przyjechać do jego baraka za godzinę. Miałam dokładnie sześćdziesiąt minut, by nie wyglądać, jak napuchnięta szkarada, jednak po upływie tego czasu nadal było po mnie widać, jak bardzo wcześniej płakałam.

Gwen zawiozła mnie motorem pod barak Daniela, żegnając się i prosząc, by obeszło się bez kłótni. Nie byłam tego taka pewna, ale zawsze można było spróbować.

Gdy odeszła w kierunku baraka Stylesa, poczułam, jak moje nogi same się pod sobą gną ze zdenerwowania. Bałam się tej rozmowy, jak tej o Candance. Wiedziałam, że informacje, które zaraz napłyną mi do głowy, zmienią całe myślenie i skołują bardziej niż alkohol.

Kiedy stanęłam pod jego drzwiami, bardzo długo się zastanawiałam, czy na pewno warto było w nie zapukać. Nie do końca wiedziałam, czy byłam gotowa, ale to nie skutkowało. Chciałam jego i pragnęłam, by nic się nie skończyło, więc gdy zapukałam, a następnie weszłam do jego baraka, podpisałam na siebie umowę z samym diabłem.

Gdy weszłam do środka, poczułam ostry zapach spirytusu, który w ciepłym pomieszaniem roznosił się dynamicznie szybkim tempem. Działo się właśnie to, czego bałam się na najbardziej.

Daniel siedział oparty o ścianę, trzymając butelkę wódki w ręce. Był całkowicie pijany i roztrzęsiony. Patrzył na mnie czerwonymi i spuchniętymi oczami, prosząc, bym przestała na niego patrzeć.

- Nie chce, byś widziała mnie takiego. - Mruknął, odkładając prawie pustą, litrową butelkę wódki na bok. - Jestem chujem i będę ojcem dziecka, którego nawet kurwa nie chce. - Oparł, a właściwie uderzył się głową o ścianę za nim, a ja przestraszona podbiegłam do niego, sprawdzając, czy nie rozbił sobie głowy.

- Wiesz, co ci powiem Marietto? - napomknął, odrywając się lekko od ściany i przejeżdżając swoją zimną, śmierdzącą alkoholem ręką po moim policzku w nader delikatny sposób. - Będę kurwa, jak mój, albo twój ojciec. Nie kocham jej, a nawet jej nie lubię, więc nie chce spędzić życia u boku kobiety, która jest dla mnie nikim. Prędzej się zabije lub zapije na śmierć, a w ostateczności zaćpam moimi lekami od psychiatry.

Zupełnie nie wiedziałam, jak na to zareagować. Zauważyłam, że kolejny raz próbował sięgnąć po butelkę, ale odstawiłam ją dalej od niego, by nawet przy schyleniu się, nie dał rady jej sięgnąć.

Właśnie, leki.

- Popiłeś leki alkoholem? - Spanikowałam, próbując wstać, ale zatrzymał mnie.

- Nie brałem ich dzisiaj, bo biorę je wieczorem. Poza tym wymiotowałem już przez to ścierwo, bo nie mam nic innego do popicia niż woda lub jebane mleko.

Red KingdomDonde viven las historias. Descúbrelo ahora