#3 ' Daj mi swój telefon. '

2.1K 206 511
                                    

PRZEPRASZAM, BO ZASPALAM NA ROZDZIAŁ, ROBIĄC TORTA

——–

Mój mózg nie mógł totalnie zrozumieć, co właściwie się działo. Byłam dosłownie o włos od katastrofy, a nagle znalazłam się w łóżku z Danielem Scottem.

Nie no zabijcie mnie, bo ja to zrobię.

I nigdy więcej cholernego alkoholu.

Usiadłam na łóżku, zaczynając pojmować wszystkie fakty. Miałam jego koszulkę, spałam w jego łóżku i jego cholernych gaciach.

Co jak co Daniel nie był typem gwałciciela, więc o to się nie musiałam martwić

Wprost chciało mi się krzyczeć, ale by uniknąć zbędnej konwersacji z tym jegomościem, odkryłam się ciepłą kołdrą z zamiarem wyjścia, lecz nawet to mi się nie udawało.

- Wreszcie wstałaś. - Mruknął blondyn swoim cholernym głosem, którego tak dawno nie słyszałam. Poczułam, jak włoski na moim ciele zaczynają się jeżyć. - I nie, nie spaliśmy ze sobą.

Dobrze wiedzieć.

- To tak jakby muszę się zbierać... - Zaczynałam się denerwować i nerwowo oddychać.

Nie byłam gotowa i nie byłam w ogóle chętna na prowadzenie z nim tej rozmowy. Musiałam się usunąć z tego baraka w cholernym trybie natychmiastowym z podkreśleniem na szybki czas wykonywania polecenia.

- Ja myślałem, że dostanę, chociaż podziękowanie za uratowanie życia przed napaścią seksualną, ale nie no coś ty. - Przewrócił się na bok, patrząc, jak stoję, tupiąc nerwowo nogą. - Lub za to, że nie spałem całą noc, patrząc, czy nie dostaniesz ataku serca.

Co miałam powiedzieć? Wypowiadał się takim aroganckim tonem, że pomimo tego, iż faktycznie należały mu się prawdopodobnie przeprosiny, to nie chciałam ich wypowiedzieć. Teraz to ja stałam się arogancką małolatą i wiedziała o tym, że w ciągu pół roku się cholernie zmieniłam, ale on zaskakiwał mnie coraz to bardziej z każdym kolejnym spotkaniem, które miało przecież nie nadejść.

- Była też opcja, że spróbujesz mnie obudzić i zapytasz, co się stało. - Prychnął, przewracając oczami. - Tego, że spróbujesz nagle uciec, to szczerze nie przewidziałem.

Może nie tylko on mnie zaskakiwał?

- Jakieś tam ubrania masz jak zawsze w szafie, więc nie bój się, że puszczę cię jedynie w moich gatkach na dwór. Możesz się ubrać i tak jak chciałaś, wyjść.

Był w tym wszystkim taki zimny, inny, ale i bardziej ludzki i może trochę mniej agresywny? Nie byłam w stanie zdefiniować tego, co dokładniej się zmieniło, ale byłam prawie pewna, że było to coś wielkiego.

Zrobiłam tak, jak powiedział. Wzięłam ubrania z szafki, w której niegdyś trzymałam swoje ubrania. Poszłam do łazienki, by ogarnąć się do użytkowego stanu. Kolejny raz poczułam się, jakbym cofnęła czas do wakacji. Nie wiedziałam jednak, czy to dobrze, gdyż kolejny cholerny raz grałam w rosyjską ruletkę z losem.

Zasrane imprezy! To wszystko ich wina!

Gdy wyszłam, odstawiłam ubrania na szafkę, na chwilę spoglądając w stronę blondyna. Odpalał te swoje charakterystyczne papierosy, którymi nadal pachniał mój fioletowy sweter. Czemu nawet tak małe rzeczy przypominały mi o kimś, z kim nie powinnam się była w ogóle już znać.

Zanim jednak wyszłam i pociągnęłam za srebrną klamkę, przypomniałam sobie dzień naszego rozstania. Coś chyba kolejny raz we mnie pękło.

- Bardzo ci dziękuję Daniel. - Wydusiłam z wprost łamiącym się głosem. - Nie umiem wyrazić tego, jak  bardzo dłużna jestem tobie w tej chwili.

Red KingdomWhere stories live. Discover now