#18 ' Ciebie też kolejny raz zniszczę, jak pół roku temu. '

Start from the beginning
                                    

Poniekąd kamień spadł mi z serca, gdy dowiedziałam się, że nie trzeba jednak jechać do szpitala. Jednak nadal na głowie miałam napitego chłopaka z głupimi, pijackimi pomysłami.

Nie zauważyłam, nawet kiedy wyjął zza siebie piersiówkę, w której tak de facto już i tak nie było procentów. Niemniej denerwowało mnie jego zachowanie, choć był pijany i nie myślał trzeźwo.

- Mógłbyś to odłożyć? Nie zachowuj się jak dziecko. Przecież ty nawet nie lubisz alkoholu. - Warknęłam, zabierając mu pojemnik sprzed ust.

- szczerze mam to gdzieś. Czasami rzeczy, któryś się nie lubi, pomagają stłumić coś, z czym nie możemy sobie poradzić. Dlatego teraz wypije więcej, niż mogę i spale więcej trawy niż powinien dorosły mężczyzna. Może da mi to ukojenie. - Próbował sięgnąć do szafki, w której prawdopodobnie trzymał tę domniemaną marihuanę, ale nie pozwoliłam mu, utrzymując go w pozycji siedzącej przy ścianie.

- Nie chce być, jak mój ojciec. - Powiedział prawie ze łzami w oczach, gdy tylko nawiązał ze mną pełen bólu kontakt wzrokowy. - Nie chce od niej odchodzić, a jednocześnie nie chce wychowywać tego dziecka. Powinienem cię teraz puścić wolno, a nie egoistycznie trzymać przy sobie, bo zamieniamy się w naszych rodziców.

Wiedziałam dokładnie, do czego pił. Ja w jego przenośni byłam swoją mamą, Haper jego mamą, a Daniel swoim ojcem, a moim tatą. Nawet w mojej głowie brzmiało to dość dziwnie, ale taka była prawda i sama zauważyłam to już parę godzin temu. Drogą dedukcji powinnam była znaleźć swojego Degorego, ale jedyną osobom, jaką do siebie ostatnio dopuściłam, był Daniel.

Z którym nawet kochałam się bez zabezpieczenia...

- Jestem Sewerynem i Degorym w jednym. - Prychnął. - Muszę zostawić cię i żyć samemu, by ciebie chronić, jak Degory twoją mamę, ale też odejść od Harper, bo prędzej ją lub siebie zabije, niż wychowam to dziecko.

Jego pijackie słowa miały więcej sensu, niż mogło się wydawać. Swoje ostatki tajemnic, jakie jeszcze przede mną skrywał, właśnie rozpadały się w drobny mak, wychodząc na światło dzienne.

- Nie chcę cię zostawiać, ja cię kocham, jak nigdy nikogo kurwa innego, choć wiem, że cię zniszczę. - Powiedział, pociągając nosem i machając nerwowo rękami w powietrzu.

Usiadłam na jego udach, opatulając go nogami w pasie i przytulając się do jego torsu. Nadsłuchiwałam bicia rozbitego serca, które nie wiedziało, co zrobić.

- Zniszczę cię tak, jak zniszczyłem wszystkich wokół siebie. - Zaszlochał, kładąc swoją głowę na mój bark i obejmując mnie swoimi wielkimi ramionami. Dał mi poczucie bezpieczeństwa, którego przy nim nie powinnam nigdy była poczuć. - Zniszczyłem Candance, teraz Harper, w międzyczasie Noena z Carmine, biłem się nie raz ze Stylesem... przeze mnie zginął Siles do kurwy! - Uderzył ręką w podłogę, aż ja sama zadrżałam, czując, jak chłopak wszystko przeżywał.

Właśnie to pokazywało, że życie tworzyło największe potwory, ale Daniel wcale nie był zły. On był skrzywdzony i widać po nim było, jak bardzo jego samotne dzieciństwo i zbyt szybkie dorastanie wpłynęło na jego psychikę. On był zraniony, więc próbował dawać to samo uczucie innym, wyładowując się na nich i próbując wygrać z demonami przeszłości, które i tak momentami wygrywały z jego twardą powłoką.

- Nie zamierzam cię opuścić, okej? - Ujęłam jego twarz w dłonie, każąc mu na siebie spojrzeć. - Nie wracałam do ciebie po to, by teraz cię zostawić. Obiecałam, że zostanę i tak też zrobię, nieważne, co by się stało.

Red KingdomWhere stories live. Discover now