#8 ' (...) Cię. '

Zacznij od początku
                                    

To tak bardzo bolało, bo pomimo tego, że zdawałam sobie sprawę, że jego słowa są prawdziwe, nie chciałam w nie wierzyć. Kolejny raz robiłam się zła.

- Szczerze? Nie rozumiem twojego zachowania. Nie jesteś już tą samą Mariettą Mari King, którą uratowałem przed pobiciem na imprezie. Jesteś inna.

- W nowym towarzystwie ludzie się zmieniają. - Odparłam krótko, bo nie wiedziałam nawet, jak powinnam była na to zareagować.

- Mogą się zmienić na lepsze, tak, jak w moim przypadku. Natomiast ty się zepsułaś. Nie jesteś już tą samą dziewczyną, którą czytałem Harrego Pottera po nocach. Nie jesteś tą dziewczyną, która bała się pociągnąć za spust, by zrzucić na głowy tych durni ul podczas drugiego tygodnia przedwojny. Nie jesteś tą dziewczyną z soczystymi i zawsze nawilżonymi ustami, które tak cudnie smakowały wiśniami. Teraz jesteś zepsutą powłoką Marietty, której nigdy nie pokocham, tak jak pierwowzoru. Nie lubię kopii.

- Tak zmieniłam się cholernie mocno w ciągu tych pieprzonych miesięcy! - wybuchłam, po prostu wybuchłam. Czułam, jak wielki błąd popełniałam.- Jestem cholernie poddenerwowana, nastawiona do wszystkiego i wszystkich negatywnie, nie mam siły nic robić, a nawet się uśmiechać, bo nic nie jest w stanie wywołać szczerego uśmiechu na mojej twarzy. Zamknęłam się przed wszystkimi, bo jestem najzwyczajniej zmęczona tą próbą ratunku samej siebie.

Nie wiedziałam, czy otwierałam się przed chłopkiem, czy po prostu chciałam mu dopiec. Od dawna nie czułam takiego bólu i chęci zrobienia komuś krzywdy, jak jemu teraz. Chciałam mu pomóc, a ten zwyzywał mnie od najgorszych.

- Nie masz cholernego pojęcia, jak bardzo pragnę odciąć całą tę przeszłość grubą kreską i zapomnieć o niej. Chciałabym zacząć od nowa. Chciałabym cofnąć się do tego, co było kiedyś. Chciałabym cię nigdy nie poznać, bo pomimo tego, że chciałam ci pomóc, to ty boisz się mi pokazać. Myślisz, że interesuje mnie, co masz w gaciach? Oglądałam to już, a z tobą jest gorzej niż z dwulatkiem! - Krzyczałam, wpatrując się w jego złą i jakby smutną twarz.

- Niby stałaś się teraz taka zimna, ale ja wiem, jak wrażliwa w środku jesteś. - Westchnął, zmieniając cały swój ton. Złość nagle z niego uszła, ale u mnie jego widok nadal szybciej pompował krew.

- Ty natomiast jesteś nadal tak samo zepsuty, a nawet bardziej. - Odgryzłam się, patrząc w jego morskie, puste oczy. - Śmiem twierdzić, że jesteś nawet gorszy, bo potrafisz świecić kutasem przed Harper, która pociąga połowę męskiej populacji, ale nigdy by ci nie pomogła. Ja wiem, że nie jestem tak cudowna jak ona i idealna, bym mogła oglądać cudowne ciało Daniela Scotta w całej okazałości, ale boże weź się zlituj, bo chciałam tylko pomóc! - Chciałam już wyjść z tego pomieszczenia, ale poczułam, jak Daniel złapał za moją dłoń, zaciskając ją.

- Poczekaj, zostań.- Mruknął prosząco.

Widziałam, jak wielki ból sprawił mu ten nagły ruch w moją stronę. Jego ręka była cała czerwona i obolała, ale ten zdobył się na złapanie mnie za nią z całej siły. Był po prostu głupi.

Jego słowa mnie zabolały i nie byłam w stanie się uspokoić. Byłam cholernie zdenerwowana. Chciałam tylko wyjść i strząsnąć drzwiami i pewnie bym tak zrobiła, gdybym nie miała sieczki w mózgu. Sumienie nie dawało mi go zostawić w takiej chwili, pomimo tego wszystkiego, co mi przed chwilą powiedział.

- Nie o to chodzi. - Westchnął załamany, puszczając moją dłoń i przepraszając.

Próbował sam zdjąć z siebie ubranie, ale nie był zupełnie w stanie tego zrobić. Westchnęłam zdenerwowana, podchodząc do niego i agresywnie mu pomagając. Od razu zrozumiałam, o co mu chodziło.

Red KingdomOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz