Rozdział 49

179 14 0
                                    

PERSPEKTYWA EVE

Dzień  był doskonały, i nie dlatego, że nie musiałam opiekować się dzieckiem. Naprawdę za nim tęskniłam i używałam calem mojej woli, by nie dozownic do Zayna co pięć minut.  Spędziłam większość dnia jedząc gofry Zayna i oglądając telewizję w bardzo wygodnym szlafroku, którego nie dało się nie nosić cały dzień. Po pozwoleniu moim komórką w mózgu umrzeć, postanowiłam wziąć długą kąpiel tak, że moja skóra wyglądała jak rodzynki.

Czułam, jakby nic nie mogło zniszczyć tego radosnego dnia, ale wszystko się zmieniło, gdy Zayn przekroczył próg z krzyczącym Aidenem. Sądziłam, że był tylko zmęczony, czy coś, więc udałam się do przedpokoju.

Gdy tylko zobaczyłam Zayn, szczęka mi opadła. Po jego twarzy rozproszone zostały rany.

Od razu odbiegłam, by zobaczyć rany z bliska.

– Co się stało?

Zayn był roztrzęsiony, a jego oczy przekrwione. Brak odpowiedzi.

– Co się stało? – powtórzyłam bardziej wymagającym tonem.

Wyglądało to jakby Zayn nie potrafił uzbierać słów by cokolwiek powiedzieć.

– Wszystko w porządku?

Brak odpowiedzi.

– Musisz mi powiedzieć o co chodzi. Dlaczego Aiden krzyczy? Co się stało z twoją twarzą?

 Nastąpiła długa pauza zanim Zayn otworzył usta. Moje usta otworzyły się w zdumieniu, gdy słowa wylatywały z jego ust.

PERSPEKTYWA ZAYNA (WCZEŚNIEJ)

Próbowałem wymyślić jak wydostać się z parkingu, bez zabijania roju dziennikarzy wokół samochodu. Biedny Aiden płakał, a ja nie chciałem trąbić, by nie pogarszać sytuacji. Poza tym byłem pewien, że to nie zadziała.

Wzdychając postanowiłem zwiększyć obroty silnika i jechać, mając nadzieję, że usuną się z drogi zachowując zdrowy rozsądek. Na szczęście jak tylko to zrobiłem, rozstąpili się jak Morze Czerwone. Pędziłem tak, by nie mogli nas dogonić.

Nie wiem jak skończyłem będąc tak nieodpowiedzialnym i głupim, ale tak się stało. Wjechałem samochodem, w tył drugiego.

Tak szybko jak to się stało, szkło przedniej szyby pękło i porozcinało moją twarz. Nie bardzo mnie to obchodziło. Moją pierwszą myślą był Aiden. Biedny krzyczał z tylniego siedzenia. Byłem wdzięczny, że szyba rozbiła się z przodu a nie z tyłu.

– O boże, o boże, o boże – mruczałem do siebie w panice.

Właśnie spowodowałem wypadek z dzieckiem w samochodzie. Co miałem robić? Wydostać się z samochodu? Postarać się dotrzeć do domu? Wezwać pomoc drogową? Zadzwonić na 999? Nigdy nie spowodowałem wypadku samochodowego, wiec nie wiedziałem co robić.

Samochód w który uderzyłem był większy od mojego. Wyglądało, ze zrobiłem tylko mały uszczerbek, wiec nie musiałem płacić za szkody. Kiedy zobaczyłem pasażerów wysiadających z tego samochodu, zrobiłem to samo, biorąc krzyczącego Aidena i próbując go uspokoić.

Wyglądało na to, że uderzyłem w samochód pary w średnim wieku, trochę starszych od moich rodziców. Przyszli do mnie zmartwieni, gdy zobaczyli Aidena.

– Tak mi przykro –zacząłem.

– W porządku, ale nic ci nie jest? Czy z twoim dzieckiem wszystko dobrze? – zapytała kobieta, zdenerwowanym tonem. Podeszła by zbadać twarz Aidena – Och, jest kochany, biedactwo.

Changes (tłumaczenie)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz