Rozdział 15

243 21 1
                                    

– Nie mogę w to uwierzyć – mruknęłam pod nosem, gdy zajrzałam do pokoju w którym mieszkam od niedawna.

Dlaczego? Dlaczego Zayn miałby to zrobić?

– Zayn! – krzyknęłam, nie mogąc usiedzieć cicho – Nie mogę w to uwierzyć!

Zayn spojrzał ze swojego miejsca na łóżko i posłał mi zakłopotany wzrok.

– Myślałem, że może mógłbym zatrzymać to dla ciebie.

– Jak do cholery mogło się to stać?! – machnęłam rękoma w stronę organizmu, śpiącego obok niego.

Zayn westchnął.

– Nie wiem. Przepraszam, okej?  Mogę pozbyć się…

– Nie! Nie rób tego. Ja tylko… – wzięłam głęboki oddech – Jestem w szoku, to wszystko.

– Nie jesteś zła? – zapytał, z nowym uśmiechem na twarzy.

– Jak mogę być? Jest urocza! – gruchałam, zbliżając się do łóżka.

– Właściwie, on. – Zayn poprawił mnie.

– Czy on jest dla mnie? – zapytałam go, mając nadzieję, że powie tak.

– On jest dla nas – odpowiedział. Nas. Sposób w jaki powiedział NAS  topił moje serce. Wiedziałam, że nie miał na myśli tego co ja chciałabym by miał.  Wiedziałam, że ‘nas’ nie oznaczało zakochanych. Ale nie musiałam o tym rozmyślać.

Pobiegłam do jego strony łóżka i zaatakowałam go ogromnym uściskiem, dając mu pocałunek w policzek.

– Bardzo dziękuję!

Zayn zachichotał.

– Żaden problem. Zawsze chciałem mieć szczeniaka –  wyciągnęłam ręce i wzięłam małego pieska w swoje ramiona, budząc go.

Był wspaniały.  Mały, ze złotą sierścią, klapniętymi uszami, ładnym nosem i małymi, zamkniętymi oczami.  Zawsze chciałam mieć psa, ale moi rodzice nie godzili się na zwierzęta w domu.

Panie i panowie, przedstawiam wam zimne serca, nienawidzące zwierząt, które wykopały swoją córkę z domu.

– On jest kochany – gruchałam.

– Dlatego wziąłem go od razu –  uśmiechnął się do mnie Zayn – Wiesz, wyglądasz jak matka. Sposób w jaki go trzymasz. Tak jakbyś miała naturalny instynkt.

– Dziękuję – uśmiechnęłam się do niego, absolutnie zachwycona tym, że mamy szczeniaka – Jak ma na imię?

– Uznałem, że zdecydujemy razem – wzruszył ramionami.

– Okej… hmm.. Daj kilka pomysłów, a ja powiem tak, lub nie.

– Tim?

– Nie! – zachichotałam.

– Ralph.

– Absolutnie nie.

– Tony.

– Okej, jesteś kiepski – prychnęłam.

– Wiec może ty wybierz. Jest mi obojętnie. – Zayn odpowiedział. Nie był w ogóle obrażony, moją reakcją co do jego strasznych imion psów.

– Może Alfie? – zasugerowałam, patrząc na szczeniaka Golden Retrieviera w moich ramionach.

– Pasuje mu. Witaj Alfie. – Zayn pogłaskał go delikatnie z zadowoleniem wymalowanym na jego słodkiej twarzy.

– Czekaj, myślałam że poszliście do klubu? – uświadomiłam sobie.

– Nie byłem w nastroju, nie chciałem tańczyć i pić, więc postanowiłem wezwać taksówkę do domu.  Zanim się zorientowałem, byłem już przed sklepem zoologicznym i kupowałem szczeniaka. W sklepie mówili, że niedługo urośnie. – wyjaśnił, gestykulując słodko podczas mówienia.

– Wow. Dj Malik zmienił swoje poczynania. Z podrywania dziewczyn i bycia pijanym w Funky Buddha do kupowania szczeniaka i bycia wrażliwym w sklepie zoologicznym. O jejku, jak ty dorosłeś.

– Można tak to powiedzieć – uśmiechnął się do mnie.

– Nie mogę w to uwierzyć. Jestem taka podekscytowana. Czy chłopcy wiedzą?

– Tak, zadzwoniłem do nich, by upewnić się, że nie mają nic przeciwko – Zayn wzruszył ramionami – Prawda Alfie? – pies spojrzał na Zayna, lekko przymkniętymi oczami, zanim znów popadł w sen, w moich ramionach. Był taki słodki!

– Czy jest nauczony załatwiać się w odpowiednim miejscu? – zapytałam, marszcząc nos.

– Nie martw się.  Zadbam o to – machnął dłonią.

– Dobrze, bo mam wrażliwy żołądek i mogę łatwo wymiotować – ostrzegłam go.

Zaśmiał się i skinął dając mi znak, bym usadowiła się obok niego, na NASZYM łóżku.

– Każdy będzie miał dzisiaj kaca – zachichotałam, przesuwając Alfiego tak, by leżał na mojej piersi, gdy ja leżałam obok Zayna, lekko odwrócona w jego stronę.

– To oznacza, ze mamy dzień dla siebie – powiedział.

– Prawda, panie Malik.

– Leniwy dzień z naszym zwierzakiem? – zapytałam, wysuwając lekko dolną wargę, w gest proszenia.

– Oczywiście, musimy tylko upewnić się, że każdy ma aspirynę – Zayn zachichotał – Jak się dzisiaj czujesz?

– Wcześnie rano zwymiotowałam, ale wzięłam prysznic, wiec jest już w porządku  – spojrzałam na śpiącego szczeniaka.

– Kochanie, idź się ubrać. Mogę go potrzymać. – uparł się, sprawiając, ze mój żołądek wywrócił się w ten pozytywny sposób.  Działo się tak za każdym razem gdy nazywał mnie kochaniem.  Za każdym razem. Czułam się wyjątkowo.

– Ok. – podałam mu szczeniaka i wyczołgałam się z łóżka, czując ciężki brzuch z moich niemowlęciem –  Boże, ten chłopak będzie ogromny.

– Może być wtedy amerykańskim graczem footballu.

– To lepsze niż piosenkarz w jakimś zespole – dokuczałam mu, wystawiając język.

Zayn zachichotał, gdy chwyciłam swoje ubrania i poszłam do łazienki by zmienić strój. Jak żenująco.

To może zabrzmi dziwnie, ale czuje jakbyśmy byli rodziną. Zayn, Alfie, mój synek i ja. Tylko nasza czwórka.

Jedynym problemem było to, że Zayn musiałby lubić mnie bardziej niż przyjaciela.

Tłumaczenie by Yokita

Changes (tłumaczenie)Where stories live. Discover now