Rozdział 16

258 20 0
                                    

PERSPEKTYWA ZAYNA

Poczułem ulgę, gdy Eve polubiła szczeniaka, którego kupiłem dla niej, a właściwe dla nas. 

To była dziwna noc, gdy wszyscy poszli do klubu. Straciłem ochotę na picie, palenie czy podrywanie dziewczyn.  Nie chciałem żadnej z tych rzeczy. Więc oddzieliłem się od grupy, decydując się na spacer ulicami Londynu. 

Widząc kila słodki zwierzątek, zatrzymałem się w sklepie zoologicznym.  Natychmiast wpadł mi w oko Alfie.  Był taki mały i wyglądał niewinnie.  Szczeniak był idealny dla mnie i Eve. Nie mogłem się oprzeć, musiałem go kupić.   Harry bardziej lubił koty, Liamowi nie przeszkadzały zwierzęta, Louis i Niall nie mieli nic przeciwko, dopóki nie kupiłbym ptaka, ale w każdym razie musiałem zadzwonić i upewnić się.

Po kupnie Alfiego, wziąłem taksówkę do domu i zakradłem się do środka, widząc śpiącą jak dziecko, na kanapie Eve. Wyglądała jak anioł.

Poszedłem na palcach, do naszego pokoju ze szczeniakiem na rękach, by przebrać się w jakieś wygodne ubrania.  Była dopiero dziesiąta, ale miałem wrażenie, że potrzebuje jak najwięcej snu.

Eve obudziła mnie, kompletnie zszokowana tym, że kupiłem szczeniaka. Na szczęście pokochała go tak samo, jak ja.

– Jest już szczepiony, załatwiłem mu kojec, jedzenie, wszystko – powiedziałem z dumą.

– Wow. Wygląda na to, że jesteś odpowiedzialny – Eve uśmiechnęła się do mnie, trzymając Alfiego w ramionach.

– Zrobiłaś ze mnie odpowiedzialnego faceta – wzruszyłem ramionami.

– Robie tak ludziom. To taki prezent. Nic wielkiego – Eve powiedziała nonszalancko, powodując mój śmiech.

– Jesteś głodna? – zapytałem.

– Nie. Wolę zostać z tobą i Alfiem. Plus boję się wyjść i zastać Harry’ego, nagiego w kuchni – Eve roześmiała się.

– Jest to bardzo prawdopodobny scenariusz.

Widok Eve, trzymającej Alfiego był niezapomniany. Śpiący zwierzak wyglądał tak słodko w ramionach nowej właścicielki.  I można powiedzieć, że Eve adorowała go z całego serca.  Pochyliłem się i chwyciłem swój telefon. Zanim zdążyła zauważyć, pstryknąłem jej zdjęcie i postanowiłem opublikować je na Twitterze.

Dodałem opis, coś w stylu ‘Mały Alfie wraz ze swoją nową mamą’.

– Co ty robisz?

– Publikuję to zdjęcie na Twitterze – wzruszyłem ramionami, pokazując jej zdjęcie na moim telefonie. Zamiast czuć się zmieszana, jak większość dziewczyn by zapewne zrobiła, ona uśmiechnęła się serdecznie.

– Który jest dzisiaj? – zapytała nagle, z nowym, zmartwionym wyrazem twarzy.

– Piąty kwietnia, a co?

– Gówno. Gówno. Gówno. – wymamrotała wstając z łóżka i odkładając na nie Alfiego.

– Co się stało? – zapytałem.

– Pamiętasz kursy dla matek, które polecał doktor Cooley? Pierwszy jest dzisiaj. – wyglądała na spanikowaną, gdy chwyciła poty i jakiś top.

O nie. Kurs.

– Jaki rodzaj kursu? – skrzywiłem się.

– To zajęcia porodowe. Nie martw się. Nie musisz iść ze mną, jeśli nie chcesz.

Changes (tłumaczenie)Where stories live. Discover now