Rozdział 50: Damon

9.1K 753 31
                                    

Matt szturchnął mnie w ramię, na co gwałtownie się wyprostowałem i od razu wbiłem wzrok w scenę. Zamrugałem powiekami i stanąłem w niemym zachwycie.

- Kim jest ta dziewczyna? - spytał równie oszołomiony Matt.

Serce dudniło mi w piersi.

- Nie mam pojęcia...- wymamrotałem, kierując się bliżej.

Niemal jej nie poznałem...To naprawdę ona? Ta sama Audrey Adams? Czym mnie jeszcze zaskoczy?

Śpiewała dobrze mi znane „Sway" i szło jej...kapitalnie. Miała taki wdzięk, że z trudem opierałem się, by nie wskoczyć na scenę i jej stamtąd nie porwać. Ta dziewczyna...budziła we mnie jakieś pierwotne instynkty, a jednocześnie...miałem ochotę się o nią troszczyć...Czarowała głosem, gestami, sposobem, w jaki się poruszała...

Szedłem za nią jak zahipnotyzowany, wsłuchując się w jej seksowny głos.

„Other dancers may be on the floor

Dear, but my eyes will see only you

Only you have that magic technique

When we sway, I go weak

I can hear the sounds of violins

Long before it begins

Make me thrill as only you know how

Sway me smooth, sway me now..."

„Spraw bym drżała, bo tylko ty wiesz jak..." - dźwięczało mi w głowie. Moje serce galopowało jak szalone, jakby wyrwało się z klatki...

Kiedy skończyła występ, zorientowałem się, że nie tylko na mnie wywarła wrażenie: po sali rozbrzmiały oklaski. Wyciągnąłem do niej dłoń, by pomóc jej zejść.

- To było...wow...- odparłem, trzymając ją w ramionach. Najchętniej bym już jej z nich nie wypuszczał. Nigdy. Żałowałem, że nie możemy swobodnie porozmawiać. Tak wiele chciałem jej teraz powiedzieć. - Audrey...Ta terapia...robię to dla ciebie.

- Dla mnie? - patrzyła mi prosto w oczy.

Może źle się wyraziłem.

- Dzięki tobie...dla ciebie...dla nas...Obiecuję, że niedługo o tym pogadamy. Zaufaj mi. Proszę.

Pokiwała głową.

- Chcesz powiedzieć, że my...- uśmiechnęła się. - To już nie jest jedynie...udawanie?

- Niczego nie udaję. Zależy mi na tobie.

Nie odpowiedziała. Zarzuciła mi ręce na szyję i przywarła do moich ust. Nasze wargi złączyły się w namiętnym pocałunku, długim, a jednocześnie zbyt krótkim, bym mógł nacieszyć się nią tak, jak tego pragnąłem. Byłem szczęśliwy, ale wciąż było mi mało. Miałem cholerny niedosyt...Pragnąłem więcej, więcej jej. I tylko dla siebie. 

You Knock On My DoorWhere stories live. Discover now