Rozdział 49: Audrey

8.6K 701 26
                                    

- Prawie się pobili...Chyba się podjarałam...- stwierdziła z ekscytacją Amy.

- Matt bronił twojego honoru...Też bym się podrajała – mrugnęłam. - Ale się na ciebie gapił, jak wychodził...

- Kto?

- Lucas...

- Do diabła z nim...Matt jest taki...męski...

- Prawda – kiwnęłam.

- A co z Damonem? Jakiś postęp?

- Sama nie wiem...

- Za to ja wiem...Wiem, co trzeba zrobić...

- Co?! - ściągnęłam brwi.

Nim się odezwała, Damon i Matt dołączyli do nas.

- Zaraz wracamy – Amy puściła im oko i pociągnęła mnie w kierunku...sceny.

Zdarzyło się nam już kiedyś zaśpiewać w duecie, ale czułam, że dziś Amy planuje coś innego. Po drodze zatrzymała Jacksona i poprosiła, by wpuścił nas do garderoby, z której zwykle korzystały niszowe zespoły, goszczące od czasu do czasu w Lincoln.

Zamknęła za nami drzwi, zdjęła z ramienia dużą torbę i wyjęła z niej seksowną sukienkę.

- Nie ma mowy – wydukałam.

Powinnam to przewidzieć. Przed wyjściem szukałyśmy dla mnie czegoś w jej szafie i wreszcie wyszperała tę obcisłą mini, z nostalgią wspominając, jak wspaniale w niej wyglądała...

- Właśnie, że tak! Włożysz tę kieckę, zaśpiewasz i Damon zwariuje na twoim punkcie!

- W życiu...nie mam takich kształtów jak ty...I jest za krótka...

- W liceum byłam taka szczuplutka jak ty. I uwierz – masz kształty, a ona to podkreśli...

Wzięłam od niej sukienkę, ale nadal nie byłam przekonana.

- Za duży dekolt...Nie mam cycków...

- Dekolt w serduszko optycznie uwypukli to, co masz. Zakładaj!

- Okej...

Zsunęłam ramiączka zwiewnej sukienki w kwiatki i nieśpiesznie wcisnęłam się w krótką, czarną kieckę.

- Cholera – zaklęła na mój widok i przekręciła mnie w stronę lustra, w które początkowo nie chciałam spojrzeć. - A nie mówiłam? Wyglądasz obłędnie...Facet zwariuje.

- Tak sądzisz? - przełknęłam ślinę.

- Nie mam co do tego żadnych wątpliwości – rzuciła, uważnie mnie lustrując. Zbliżyła się, zdjęła gumkę z moich włosów, wsunęła w nie dłoń i przeczesała je tak, by ułożyć je w seksowny nieład. - Idealnie...

- Zaśpiewasz ze mną?

- O, nie kochana...To twoje pięć minut – uśmiechnęła się łobuzersko.

Wiedziałam, że jej nie przegadam. Miałyśmy podobne charakterki. Zżerała mnie trema, ale przed oczami mignął mi Damon, z tym swoim rozbrajającym, zniewalającym uśmiechem i nabrałam odwagi do działania...Zaczerpnęłam powietrza i powoli pomaszerowałam w kierunku estrady...

You Knock On My DoorWhere stories live. Discover now