Rozdział 23: Audrey

10.1K 732 74
                                    

Ależ on był pospinany. Wyczułam to od razu, gdy tylko mnie dotknął. Musiałam zrobić coś, żeby trochę zluzował. W przeciwnym razie córka Andersona nie uwierzyłaby w bajkę, jaką zamierzałam jej sprzedać. W sumie nie rozumiałam, dlaczego to robię: czemu mu pomagam, ale skoro słowo się rzekło, nie mogłam się teraz wycofać.

- Susan...Brian...Nie spodziewałem się was. - No to nieźle; pomyślałam, gdy Damon zaczął rozmowę. Bardziej sztywno się chyba nie dało. - Audrey poznaliście na bankiecie – kiedy mnie wskazał, oparłam głowę na jego ramieniu.

Susan wytrzeszczyła oczy.

- Tata musiał pilnie wyjechać, ale bardzo zainteresował się tym projektem i poprosił, żebym przekazała mu materiały od ciebie...- mówiła, patrząc raz na niego, raz na mnie. - Jesteście...parą? - zamrugała powiekami.

Sądzę, że ta kwestia interesowała ją bardziej niż ten „ważny projekt".

- Tak – łgałam.

- Od kiedy?

- To świeża sprawa – Damon ubiegł moją odpowiedź.

- Nie taka znowu świeża, kochanie – wtrąciłam z uśmiechem. Zaczynałam się dobrze bawić. - Nie ma się czego wstydzić. Ukrywaliśmy się, bo za szybko...bo nie wypada...bo jesteś moim szefem. Ale czy miłość nie jest najważniejsza? - zwróciłam się do Susan i jej partnera.

- Super. Gratuluję – oznajmił Brian. - Czyli na przyjęciu...byliście już razem..To wiele wyjaśnia. Ta chemia między wami, to szukanie się wzrokiem, nie sposób było tego nie zauważyć. Pasujecie do siebie. Mam nosa do tych rzeczy, uwierzcie.

- Wierzę – zapomniałam się i uniosłam dłonie do góry, żeby radośnie w nie klasnąć. Wtedy niechcący ujawniłam wstydliwy detal, który tak naprawdę połączył nas w parę.

- Czy to są...moje kajdanki? - Susan zmarszczyła brwi.

Damon wciągnął cicho powietrze. Nie czekając, aż odpowie, odezwałam się pierwsza:

- Na to wygląda. Muszę ci podziękować. Bardzo się przydały. Pewnie wiesz, jak ciężko czasem okiełznać tego drania. Posprzeczaliśmy się i uparciuch nie chciał mnie przeprosić, powiedziałam, że nie odejdzie dopóki mnie nie przeprosi i skułam nas kajdankami.

Jej mina wyrażała, iż daje temu wiarę. W końcu znała go lepiej ode mnie. Na pewno wiedziała, jak bardzo upierdliwy potrafi być Locklear, gdy uprze się, by postawić na swoim...

- Ekstra – powiedział wesoło Brian. - Trochę pokręcone, ale romantyczne. Ognisty związek...

- O, tak...- odparł Damon, nieoczekiwanie podniósł moją rękę i złożył delikatny pocałunek na mojej dłoni.

Nasze spojrzenia skrzyżowały się ze sobą na kilka elektryzujących sekund. Moje serce trzepotało jak ptak w klatce.

- Może wróćmy do projektu. Po to się spotkaliśmy o ile dobrze pamiętam – w tonie Susan dało się wyczuć nutę irytacji oraz zakłopotania. - Jeśli tata zdecyduje się wesprzeć tę inwestycję, Brian będzie nadzorował przebieg prac.

- Brian? - Damon pochylił się do przodu.

- To jakiś problem?

- Żaden – podsunął w jej stronę teczkę z materiałami.

- Brian od tygodnia jest naszym nowym dyrektorem operacyjnym – wyjaśniła łagodnie, ale na twarzy Damona pojawiło się napięcie.

- Może coś zjemy? - zaproponowałam, by rozluźnić atmosferę.

- Chętnie – Susan skinęła z aprobatą. - Umieram z głodu.

- Ja też – zawiesiłam wzrok na karcie dań.

Błyskawicznie podjęłam decyzję, odłożyłam menu i rozejrzałam się wokół. Moją uwagę skupiły drewniane akcenty, duża ilość kwiatów i zieleni. Z tarasu rozciągał się piękny widok na panoramę miasta, skąpaną w promieniach słońca. Ale najbardziej podobał mi się urokliwy klimat tego miejsca, otoczonego bujną roślinnością – czułam się trochę jak w rodzinnym ogródku, podczas obiadu z dobrymi znajomymi. To pasowało do moich wyobrażeń odnośnie przyszłości. Wprawdzie Susan i Brian nie należeli do grona moich przyjaciół, ale kiedy rozmowa zeszła na tematy poza biznesowe, okazało się, że to bardzo mili ludzie. Choć nie do końca potrafiłam rozgryźć Susan. Odniosłam wrażenie, że się stara i z jednej strony chciałaby nawiązać ze mną koleżeńską relację, z drugiej zaś była w niej jakaś rezerwa. To samo wyczułam podczas przyjęcia i nie dawało mi to spokoju. Część niej niewątpliwie była szczęśliwa z Brianem Spencerem, który poświęcał jej wiele uwagi, ale ta druga...jakby tęskniła za Damonem, a on...No właśnie – to było niezwykle ciekawe: Damon Locklear bardzo zaangażował się w swoją rolę, rozpieszczał mnie uwodzicielskimi spojrzeniami, łagodnym tonem głosu, odgarniał moje niesforne kosmyki za ucho, podjadał z mojego talerza, a ja z jego...Kiedy się tak wyluzował?

- Nie poznaję cię – Susan zaczęła mu się przypatrywać. - Jakby ktoś cię podmienił...

- Niby dlaczego? - zmieszał się.

- Podjadasz z innego talerza...przecież to niehigieniczne...

- To moja dziewczyna – powiedział to tak pewnie, że przyspieszył mi puls.

- Nie pozwalałeś mi na takie rzeczy – rzuciła niby obojętnie.

Zapadła niezręczna cisza. To, co usłyszałam być może powinno mi się spodobać, a jednak myśl, że Damon nie traktował jej tak, jak sobie na to zasługiwała, obudziła we mnie chęć, by strzelić mu za to w gębę.

- Ludzie się zmieniają, kochanie – wypalił nagle Brian.

- Oby – mrugnęłam, wobec czego wszyscy zaczęli się śmiać.

Pogadaliśmy jeszcze chwilę, po czym Susan i Brian obwieścili, że muszą się zbierać, ale chętnie wyskoczą z nami w najbliższym czasie na kolację. Najbardziej zaskoczył mnie Damon. Sądziłam, że od razu poderwie się do wyjścia, ale chciał ze mną jeszcze o czymś porozmawiać. Nie spieszył się do pracy? Przecież dla niego nic nie było ważniejsze od kariery.


You Knock On My DoorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz