Rozdział 43: Audrey

9.6K 712 68
                                    

Słońce wdzierało się do sypialni przez szpary w zasłonach. Półprzytomna przekręciłam się na bok. Wówczas zorientowałam się, że Amy już wstała. Zawsze spałyśmy w jej przytulnym pokoju, który odbiegał wystrojem od reszty domu. Obok przestronnego łóżka, stała śliczna, trochę już wysłużona toaletka, którą tata Amy znalazł na jakimś targu staroci i odnowił ją dla swojej córki.

Zwlekłam się z łóżka, poprawiłam beżową narzutę z frędzlami, i niedobudzona, w pidżamie w myszkę Miki, w drodze do drzwi, zahaczyłam nogą o wielki dom dla lalek. Amy była sentymentalna – przechowywała swoje ulubione zabawki i pluszaki z dzieciństwa.

Schodziłam po schodach, a każdy kolejny stopień skrzypiał pod moimi stopami. Na dole przywitał mnie cudowny aromat smażonych placuszków.

Przeciągnęłam się i weszłam do dużej, jasnej kuchni, w której dominowało drewno i granit. Amy siedziała przy przestronnej wyspie kuchennej, która pełniła funkcję stołu. Odkąd Amy i Ben wyprowadzili się z rodzinnego domu, jej rodzice jadali tu jedynie śniadania.

Zauważywszy mnie, mama mojej przyjaciółki dziarskim krokiem ruszyła w moim kierunku.

- O! Już wstałaś – wyściskała mnie. Kiedy dojechaliśmy w nocy do Lincoln, już spała. - Myślałyśmy, że jeszcze pośpisz.

- Jest dziesiąta...- rzuciłam lekko zakłopotana. - Nie pamiętam, kiedy tak długo spałam...

- Bardzo dobrze. Jesteście w domu. Macie odpoczywać – rodzice Amy zawsze traktowali mnie jak członka rodziny.

- Siadaj, częstuj się. Chyba, że chcesz poczekać na świeże placki. Zaraz będą.

- Dziękuję, pani Evans – usiadłam obok Amy, która zajadała się puszystym plackiem z syropem klonowym.

Od razu zaburczało mi w brzuchu.

- Wstałam chwilę przed tobą – obwieściła Amy, podając mi talerz ze słodkościami. Z patelni dobiegało skwierczenie. - Chyba już wystarczy mamusiu – zaśmiała się. - Bo będziemy musiały wykupić po dwa miejsca w samolocie.

- No już nie przesadzaj skarbie. Kobieta musi mieć trochę krągłości. Spytaj tatę – rzuciła, wskazując pana Evansa, który znienacka stanął w progu.

Ojciec Amy ściągnął brwi.

- O co chcecie mnie spytać? - jego usta wygięły się w uśmiechu.

- Powiedz im, że mają jeść, bo kobieta powinna mieć trochę ciałka – oznajmiła pani Evans.

- Mama ma rację – kiwnął głową, po czym zwrócił się do żony: - Kochanie, przygotuj mi listę zakupów. Podjadę po południu do marketu, dobrze?

- Dobrze.

Strzepałam okruch, który spadł mi na kolana i sięgnęłam po dzbanek z kawą.

- Wypije pan z nami kawkę? - spytałam, przenosząc na niego wzrok.

- Chętnie – podszedł i oparł łokcie o blat. Napełniłam filiżanki kawą i zajrzałam do kubka Amy, który wciąż był pełny. - Co będziecie dziś robić? - spojrzał na córkę.

Amy chwilę myślała.

- Chyba przejdziemy się na spacer – odezwała się wreszcie. - Jest tak pięknie.

Mężczyzna zakaszlał.

- Na spacer? - jego ton wydał mi się dziwny. Zaczęłam się w niego wpatrywać. - Złapcie trochę opalenizny, weźcie leżaczki, jakiś romans od mamy, poczytajcie, relaksujcie się...

You Knock On My DoorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz