Złapałam lekką zadyszkę. Od godziny powinnam być w pracy, ale w drodze powrotnej od weterynarza, w witrynie kwiaciarni, Amy wypatrzyła piękną strelicję. Za jej namową kupiłam kwiat, z myślą, że ożywi nieco surowy wystrój biura. Wtaszczyłam do windy wielką donicę i z ulgą postawiłam ją na ziemi.
Drzwi windy się otworzyły i powoli skierowałam się w stronę gabinetu Damona. Z odległości kilku metrów, przez szybę dostrzegłam mojego szefa w towarzystwie byłej narzeczonej. Damon trzymał ją za rękę, raz patrzył w górę, po czym spuszczał głowę, a jej oczy były totalnie skupione na jego reakcji. O czym tak żarliwie dyskutowali? Przez moment zawahałam się, czy powinnam zapukać, czy po prostu wejść.
Wzięłam głęboki oddech i ruszyłam do wejścia. Od razu wyczułam między nimi dziwne napięcie...
Damon raptownie się od niej odsunął i spojrzał na mnie.
- Jesteś...- odparł z zakłopotaniem. - Świetnie.
- Aha...- pokiwałam głową.
- Piękna strelicja – Susan wskazała kwiat. - Taka...dorodna.
- Prawda? - uśmiechnęłam się. - Pomyślałam, że trochę ociepli wnętrze...
- Tak, pasuje tu...Fajna...zmiana...Następna...- przeniosła wzrok na Damona, który podrapał się po swoim starannie przystrzyżonym zaroście.
- Napijemy się kawy? - wyszłam z inicjatywą.
Odniosłam wrażenie, że mój pewny siebie szef, w tej chwili jest lekko skrępowany.
- Właśnie miałem dzwonić do Briana...
- Chętnie wypiję z tobą kawę, Audrey – Susan uśmiechnęła się szeroko.
- Pójdziemy do kuchni, żeby ci nie przeszkadzać...- oznajmiłam, patrząc na Damona.
Pożegnał nas kamienną miną. Wychodząc, obróciłam się przez ramię – zerknął na mnie pospiesznie i zaczął szperać w szufladzie. Nie wyglądał na zadowolonego. Tylko dlaczego? Bo przeszkodziłam im...w rozmowie, czy raczej niepokoiła go moja potencjalna pogawędka z Susan?
********
- Jakieś rady? - spytałam, napełniając filiżankę kawą.
Susan stała przy oknie, oparta tyłem o parapet.
- Rady? - podparła ręką podbródek.
- Jak z nim postępować? - doprecyzowałam, sięgając do szafki po podstawki.
Moje pytanie wprawiło ją w jeszcze większą konsternację.
- Damon to skomplikowany człowiek...- odparła, gdy podeszłam do niej z kawą.
- Już to gdzieś słyszałam...
- Myślisz, że go znasz, ale to nieprawda, bo on ci na to nie pozwoli...Nie pozwoli ci się poznać. On nie wpuszcza nikogo przez tę szczelną skorupę, te drzwi są zamknięte, zawsze trzeba domyślać się o co mu chodzi...sam nic nie powie...Zadasz mu pytanie, ale nie licz, że coś z niego wyciągniesz. On uwielbia zbywać...
- Długo...byliście razem? - zapytałam, unosząc filiżankę do ust.
- Znamy się praktycznie od dziecka...- urwała, uważnie mi się przypatrując. - To na palcu...pierścionek...- zamrugała powiekami. - Oświadczył ci się?
- Tak – odparłam. - Wtedy...po naszym spotkaniu w Soho Grand Hotel, to było spontaniczne...
- Spontaniczne? - oczy wyszły jej z orbit.
- Po spotkaniu pojechaliśmy do Tiffany'ego...- w tym samym momencie Susan złapała moją rękę, oglądając pierścionek. Poczułam się dziwnie...
- Czekałam całe lata aż mi się oświadczy – uśmiechnęła się półgębkiem. - Wreszcie to zrobił, przed wyjazdem do Londynu...Gdyby nie to, najpewniej nigdy by tego nie zrobił. Straciłam tyle czasu na tego drania.
- Współczuję...Przykro mi Susan...Naprawdę.
- Uważaj na niego! Nie daj mu się...- skrzyżowała ramiona.
- Nie martw się – westchnęłam ciężko. - On wie, że potrafię...pokazać pazurki.
********
To tylko układ. Gra. I nic więcej. Dlatego nie powinnam zaprzątać sobie tym głowy...tym, że zastałam Damona w dwuznacznej sytuacji z Susan, a potem ona mówiła o nim różne rzeczy. Być może miała dobre intencje, ale niewykluczone, że ich uczucia nie do końca wygasły: Susan wciąż kocha Damona, on ją również, a ja wywołując w niej zazdrość mogę pomóc mu ją odzyskać. Niby tego nie powiedział, ale to, co wyznała mi Susan, zasiało we mnie ziarenko niepewności – Damon niejednokrotnie zbywał moje pytania. Nie dało się nie zauważyć emocji, jakie krążyły wokół tej dwójki.
I dlatego nie wolno mi zapomnieć o tym, że nasz układ jest jedynie grą dla wzajemnych korzyści.
Odprowadziłam Susan do windy i wróciłam do kuchni po kawę dla Damona. Zaopatrzona w gorący płyn, podążyłam prosto do gabinetu. Postawiłam filiżankę na biurku, obserwując jak podnosi wzrok znad dokumentów. Miał pochmurną minę.
- Wszystko w porządku? - spytałam.
- Tak...- wydukał, wychylając szyję w stronę kawy, jak gdyby wolał się upewnić, że nie uraczyłam go jakimś cudownym specyfikiem.
Zaśmiałam się.
- To tylko kawa...Ale jeśli wolisz meliskę...
- O, nie...- uniósł dłonie do góry. - Tak...jest dobrze. Idealnie.
- Idealnie? - moje usta rozciągnęły się w uśmiechu. - A z Susan? Wszystko dobrze?
- Dlaczego pytasz?
- Bo nie lubię niedopowiedzeń Damon...Nie chcę być wścibska, ale nasz układ nie musi wykluczać koleżeńskich relacji...A znajomi się nie okłamują, prawda?
- Masz rację – wbił we mnie wzrok.
W tej chwili patrzył na mnie inaczej, przenikliwie, a jego oczy błyszczały.
- Susan wydaje się zazdrosna o ciebie...
- Nie sądzę.
- Kobieta czuje takie rzeczy – odparłam. - Powiedz...To całe udawanie, oświadczyny...Chciałeś tego? Żeby była zazdrosna? Pragniesz ją odzyskać?
- Rozmawialiśmy już o tym – przesunął palcem po swojej kształtnej brodzie. - Rodzice zapraszają nas na obiad w sobotę...
Pokiwałam głową. Zbył mnie. Kolejny raz...Zacisnęłam wargi. Miałam zamiar mu przygadać, gdy piknęła moja komórka. Amy pytała, czy Damonowi spodobała się strelicja. Uśmiechnęłam się do telefonu.
- Przyjaciółka... – obwieściłam, widząc jak mój szef ciekawsko pochyla się nad biurkiem.
- Co ci się stało z telefonem? - dopiero teraz dostrzegł stłuczoną szybkę.
- A nic takiego...- machnęłam ręką. - Ważne, że działa.
- Kupię ci nowy – rzucił, gdy odchodziłam w stronę swojego biura.
- Nie rób sobie kłopotu – odparłam bezbarwnym głosem.
YOU ARE READING
You Knock On My Door
RomanceRomans New Adult/ comfort book/ romans biurowy z motywem enemies to friends to lovers i fake dating. Rozdziały pisane z perspektywy głównych bohaterów: Audrey i Damona. Powieść inspirowana serialem Sen Çal Kapımı (Zapukaj do moich drzwi). Cześć! M...