Rozdział 29: Audrey

9.7K 705 49
                                    

Złapałam lekką zadyszkę. Od godziny powinnam być w pracy, ale w drodze powrotnej od weterynarza, w witrynie kwiaciarni, Amy wypatrzyła piękną strelicję. Za jej namową kupiłam kwiat, z myślą, że ożywi nieco surowy wystrój biura. Wtaszczyłam do windy wielką donicę i z ulgą postawiłam ją na ziemi.

Drzwi windy się otworzyły i powoli skierowałam się w stronę gabinetu Damona. Z odległości kilku metrów, przez szybę dostrzegłam mojego szefa w towarzystwie byłej narzeczonej. Damon trzymał ją za rękę, raz patrzył w górę, po czym spuszczał głowę, a jej oczy były totalnie skupione na jego reakcji. O czym tak żarliwie dyskutowali? Przez moment zawahałam się, czy powinnam zapukać, czy po prostu wejść.

Wzięłam głęboki oddech i ruszyłam do wejścia. Od razu wyczułam między nimi dziwne napięcie...

Damon raptownie się od niej odsunął i spojrzał na mnie.

- Jesteś...- odparł z zakłopotaniem. - Świetnie.

- Aha...- pokiwałam głową.

- Piękna strelicja – Susan wskazała kwiat. - Taka...dorodna.

- Prawda? - uśmiechnęłam się. - Pomyślałam, że trochę ociepli wnętrze...

- Tak, pasuje tu...Fajna...zmiana...Następna...- przeniosła wzrok na Damona, który podrapał się po swoim starannie przystrzyżonym zaroście.

- Napijemy się kawy? - wyszłam z inicjatywą.

Odniosłam wrażenie, że mój pewny siebie szef, w tej chwili jest lekko skrępowany.

- Właśnie miałem dzwonić do Briana...

- Chętnie wypiję z tobą kawę, Audrey – Susan uśmiechnęła się szeroko.

- Pójdziemy do kuchni, żeby ci nie przeszkadzać...- oznajmiłam, patrząc na Damona.

Pożegnał nas kamienną miną. Wychodząc, obróciłam się przez ramię – zerknął na mnie pospiesznie i zaczął szperać w szufladzie. Nie wyglądał na zadowolonego. Tylko dlaczego? Bo przeszkodziłam im...w rozmowie, czy raczej niepokoiła go moja potencjalna pogawędka z Susan?

********

- Jakieś rady? - spytałam, napełniając filiżankę kawą.

Susan stała przy oknie, oparta tyłem o parapet.

- Rady? - podparła ręką podbródek.

- Jak z nim postępować? - doprecyzowałam, sięgając do szafki po podstawki.

Moje pytanie wprawiło ją w jeszcze większą konsternację.

- Damon to skomplikowany człowiek...- odparła, gdy podeszłam do niej z kawą.

- Już to gdzieś słyszałam...

- Myślisz, że go znasz, ale to nieprawda, bo on ci na to nie pozwoli...Nie pozwoli ci się poznać. On nie wpuszcza nikogo przez tę szczelną skorupę, te drzwi są zamknięte, zawsze trzeba domyślać się o co mu chodzi...sam nic nie powie...Zadasz mu pytanie, ale nie licz, że coś z niego wyciągniesz. On uwielbia zbywać...

- Długo...byliście razem? - zapytałam, unosząc filiżankę do ust.

- Znamy się praktycznie od dziecka...- urwała, uważnie mi się przypatrując. - To na palcu...pierścionek...- zamrugała powiekami. - Oświadczył ci się?

- Tak – odparłam. - Wtedy...po naszym spotkaniu w Soho Grand Hotel, to było spontaniczne...

- Spontaniczne? - oczy wyszły jej z orbit.

- Po spotkaniu pojechaliśmy do Tiffany'ego...- w tym samym momencie Susan złapała moją rękę, oglądając pierścionek. Poczułam się dziwnie...

- Czekałam całe lata aż mi się oświadczy – uśmiechnęła się półgębkiem. - Wreszcie to zrobił, przed wyjazdem do Londynu...Gdyby nie to, najpewniej nigdy by tego nie zrobił. Straciłam tyle czasu na tego drania.

- Współczuję...Przykro mi Susan...Naprawdę.

- Uważaj na niego! Nie daj mu się...- skrzyżowała ramiona.

- Nie martw się – westchnęłam ciężko. - On wie, że potrafię...pokazać pazurki.

********

To tylko układ. Gra. I nic więcej. Dlatego nie powinnam zaprzątać sobie tym głowy...tym, że zastałam Damona w dwuznacznej sytuacji z Susan, a potem ona mówiła o nim różne rzeczy. Być może miała dobre intencje, ale niewykluczone, że ich uczucia nie do końca wygasły: Susan wciąż kocha Damona, on ją również, a ja wywołując w niej zazdrość mogę pomóc mu ją odzyskać. Niby tego nie powiedział, ale to, co wyznała mi Susan, zasiało we mnie ziarenko niepewności – Damon niejednokrotnie zbywał moje pytania. Nie dało się nie zauważyć emocji, jakie krążyły wokół tej dwójki.

I dlatego nie wolno mi zapomnieć o tym, że nasz układ jest jedynie grą dla wzajemnych korzyści.

Odprowadziłam Susan do windy i wróciłam do kuchni po kawę dla Damona. Zaopatrzona w gorący płyn, podążyłam prosto do gabinetu. Postawiłam filiżankę na biurku, obserwując jak podnosi wzrok znad dokumentów. Miał pochmurną minę.

- Wszystko w porządku? - spytałam.

- Tak...- wydukał, wychylając szyję w stronę kawy, jak gdyby wolał się upewnić, że nie uraczyłam go jakimś cudownym specyfikiem.

Zaśmiałam się.

- To tylko kawa...Ale jeśli wolisz meliskę...

- O, nie...- uniósł dłonie do góry. - Tak...jest dobrze. Idealnie.

- Idealnie? - moje usta rozciągnęły się w uśmiechu. - A z Susan? Wszystko dobrze?

- Dlaczego pytasz?

- Bo nie lubię niedopowiedzeń Damon...Nie chcę być wścibska, ale nasz układ nie musi wykluczać koleżeńskich relacji...A znajomi się nie okłamują, prawda?

- Masz rację – wbił we mnie wzrok.

W tej chwili patrzył na mnie inaczej, przenikliwie, a jego oczy błyszczały.

- Susan wydaje się zazdrosna o ciebie...

- Nie sądzę.

- Kobieta czuje takie rzeczy – odparłam. - Powiedz...To całe udawanie, oświadczyny...Chciałeś tego? Żeby była zazdrosna? Pragniesz ją odzyskać?

- Rozmawialiśmy już o tym – przesunął palcem po swojej kształtnej brodzie. - Rodzice zapraszają nas na obiad w sobotę...

Pokiwałam głową. Zbył mnie. Kolejny raz...Zacisnęłam wargi. Miałam zamiar mu przygadać, gdy piknęła moja komórka. Amy pytała, czy Damonowi spodobała się strelicja. Uśmiechnęłam się do telefonu.

- Przyjaciółka... – obwieściłam, widząc jak mój szef ciekawsko pochyla się nad biurkiem.

- Co ci się stało z telefonem? - dopiero teraz dostrzegł stłuczoną szybkę.

- A nic takiego...- machnęłam ręką. - Ważne, że działa.

- Kupię ci nowy – rzucił, gdy odchodziłam w stronę swojego biura.

- Nie rób sobie kłopotu – odparłam bezbarwnym głosem.

You Knock On My DoorWhere stories live. Discover now