33. Gertie

46 9 33
                                    

Szampan był zdecydowanie zdradliwy. Uświadomił mi to niemiłosierny ból głowy towarzyszący każdemu mojemu oddechowi, odkąd tylko otworzyłam oczy pierwszy raz tego poranka.

Potarłam dłońmi twarz, przetaczając się po materacu. Uderzyłam o plecy Hayesa, który spał w najlepsze, cicho pochrapując. Miałam wielką nadzieję, że gdy w końcu się obudzi, dopadnie go cierpienie równie wielkie co moje.

Wciąż nie mogłam uwierzyć, że dwa powoli sączone kieliszki niepozornego trunku zwalą mnie z nóg, a na drugi dzień wprowadzą w krainę kaca. Zastanawiałam się tylko, jakim cudem trafiłam do pokoju i rozebrałam się do samej bielizny. Za cholerę nie mogłam sobie przypomnieć tego momentu. No chyba, że...

Z całej siły zamachnęłam się nogą i uderzyłam kolanem w żebra Kaidena. Ten podskoczył, wyrwany nagle ze snu i odwrócił się, szukając półprzytomnym wzrokiem sprawcy.

— Czy możesz mi wytłumaczyć, dlaczego jestem w samej bieliźnie?! — syknęłam. — Jak śmiałeś mnie rozebrać?!

— Że słucham?! — Hayes spojrzał na mnie, jakbym powiedziała coś najbardziej niedorzecznego na świecie. — Nie pamiętasz wczorajszego wieczora?

— Yyyy... Cóż... Niezbyt... — odparłam zdezorientowana.

— Czyli nie pamiętasz, jak nie mogłaś znaleźć piżamy i prawie poszłaś spać nago? — Uniósł jedną brew, patrząc, jak moja twarz stopniowo przybierała koloru buraka.

— Jak to? — zapiałam niczym zdychający kogut.

— Ostatkiem sił powstrzymałem cię przed ściągnięciem wszystkiego i wepchnąłem do łóżka w tym, co masz aktualnie na sobie. Na szczęście zasnęłaś od razu po kontakcie z poduszką. Ku mojej uldze nie budziłaś się w nocy, by dokończyć proces rozbierania się.

— Kurwa, ale wstyd... — Usiadłam na materacu, zasłaniając dłońmi czerwone i rozgrzane policzki.

— Daj spokój. — Kaiden przeciągnął się, a potem rozmasował żebro w miejscu, w którym wylądowało moje kolano. — Tu nie widział cię nikt, kto teoretycznie nie powinien. Zabrałem cię z bankietu, zanim wpadłaś na pomysł, by zrobić striptiz przy wszystkich gościach.

— To nie jest wcale zabawne! — warknęłam.

— Zabawny nie był też ten kopniak, którym mnie obdarowałaś, nie mając pewności, że to ja postanowiłem cię rozebrać. Nie jestem przecież jakimś zboczeńcem!

— Dobrze, już dobrze. Pomyliłam się. Karę dostałam przedwcześnie, bo głowa pulsuje mi, jakby miała zaraz wybuchnąć.

— Mówiłem, że z szampanem robionym przez Goldbergów trzeba uważać. Nieźle cię załatwił ten jeden kieliszek.

— W zasadzie to dwa. Wypiłam jeszcze jeden wcześniej, gdy wznosiłam toast z Connorem za sukces zbiórki charytatywnej.

— W takim razie masz właśnie okazję odczuć skutki tego sukcesu. — Kaiden zaczął się śmiać, a ja poczułam kolejne ukłucie bólu w okolicach skroni.

— Chyba zaraz zacznę wymiotować...

***

Nie miałam pojęcia, kto wymyślił pastylki leczące kaca, ale dla mnie był bohaterem. Po zażyciu leku w mgnieniu oka poczułam się o niebo lepiej i znalazłam się znów wśród żywych.

Przez ostatnie kilka godzin, zanim wróciłam do domu, moja głowa prawie wybuchła, a żołądek okręcił się na drugą stronę i z powrotem kilka dobrych razy. Pokój hotelowy wyglądał jak podrzędna melina, a Hayes tłumaczący nas przed recepcjonistką prawie udusił mnie na jej oczach.

Copycat ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz