12. Allisson

82 22 17
                                    

Obudziłam się w środku nocy w swoim łóżku, więc miałam pewność, że Gertie jakimś cudem dała radę wrócić do domu. Miałam nadzieję, że po drodze nie zrobiła niczego, co mogłoby ją zdradzić przed moimi rodzicami lub prezes salonu mody. O ile w ogóle jakimś cudem dotarła na te przymiarki...

Kalendarz w telefonie wskazywał datę dwudziestego trzeciego października, a to oznaczało, że ostatnim razem kontrolę nad ciałem miałam przedwczoraj.

Gertie, błagam, powiedz, że nie zrobiłaś nic, co by nas zdradziło...

Kątem zobaczyłam niedomknięte drzwi od szafy i wystający zza nich kawałek materiału. Podeszłam bliżej i zajrzałam do środka. Odetchnęłam z ulgą, widząc nowy długi pokrowiec. Sukienka wyglądała ładnie, ale ja od zawsze wolałam czerń, bo dodawała pazura.

Przypominając sobie jednak o delikatnej urodzie Gertie, pomyślałam, że ona będzie w tej sukience prezentować się przepięknie. Biel to kolor niewinności, a ona taka była. Szkoda, że to prawdopodobnie to ja w niej zatańczę.

Miałam już dość tego wszystkiego i chciałam zakończyć tę szopkę jak najszybciej. Kiedy tylko Gertie nauczy się, jak dobrze grać rolę Allisson Walker, będę mogła spokojnie odejść, wiedząc, że nasza tajemnica pozostanie bezpieczna.

Nie mogło to być łatwe, bo musiała stać się nieczuła na zło świata i widzieć tylko czubek swojego nosa. Przynajmniej w sferze publicznej i przy moich rodzicach. Chociaż oni wiedzieli, że od zawsze byłam buntowniczką i się z nimi nie zgadzałam. Z wiekiem jednak coraz mniej manifestowałam swoje zdanie i starałam się pomagać tylko potajemnie. Wszystkie oszczędności trzymałam na sekretnym koncie, licząc, że kiedyś uzbiera się ich na tyle dużo, by wybudować azyl dla osób potrzebujących pomocy.

Zrobiłam się trochę spokojniejsza, gdy miałam pewność, że sukienka wisiała na wieszaku, a ja nie musiałam po raz kolejny odwiedzać salonu mody. Zamknęłam drzwi od szafy, zastanawiając się, co robić. Postanowiłam pogrzebać w komodzie, licząc na to, że Gertie odpisała mi na ostatnią wiadomość. Miło byłoby, gdybym dowiedziała się, jak poradziła sobie z przymiarkami i powrotem do domu. Zajrzałam do szuflady i chwyciłam kartkę papieru. Gdy zobaczyłam, że moja wiadomość znajdowała po zewnętrznej stronie, byłam już pewna, że w środku czekała na mnie odpowiedź.

Po rozłożeniu kartki zorientowałam się, że to wcale nie wesoła wiadomość o przebiegu zakupów, jakiej się spodziewałam. Jej treść sprawiła, że zrobiło mi się przykro i współczułam Gertie, że musiała odebrać ten niewygodny telefon.

Czyli pani Wilson już przeczytała wywiad...

Postanowiłam nie owijać w bawełnę i napisałam całą prawdę. O tym, że matka kazała mi zrobić wszystko, żebym zdementowała plotki o mojej śmierci i nie śmiała się przejmować, że ktoś mógłby na tym ucierpieć. Po przelaniu wszystkiego na papier poczułam w jakimś stopniu ulgę, bo w końcu miałam kogoś, komu mogłam się zwierzyć.

***

Niecałe dwa tygodnie później...

Siedziałam u fryzjera i czekałam, aż kobieta ułoży mi włosy. Zwykle moje wizyty tutaj trwały krócej, ale odkąd wylądowałam w ciele Gertie, wydawało mi się, że przesiadywałam w tym miejscu niemalże cały dzień.

Niecierpliwie bębniłam palcami w stolik i patrzyłam w lustro, gdzie odbijała się kobieta zwinnie uwijająca się z kolejnym miedzianym pasmem. Z ulgą westchnęłam, kiedy popryskała upięty kok lakierem do włosów, i wstałam z fotela.

Po uiszczeniu należnej opłaty owinęłam szyję ciepłym szalikiem aż pod nos, a oczy standardowo ukryłam za ciemnymi okularami. Kalendarz już od kilku dni wskazywał listopad i chociaż w South San Francisco mrozy to rzadkość, dzisiaj było wyjątkowo chłodno i bardzo mokro. Przez ostatnie stulecie klimat strasznie ochłodził się mimo panującego wszędzie smogu, który teoretycznie powinien sprawiać, że temperatura się podniesie. Nie wiedziałam, co było tego przyczyną. Nawet w stanie takim jak Kalifornia lata stawały się coraz mniej ciepłe, a w zimę sporadycznie zdarzał się śnieg.

Gdy wyszłam na zewnątrz, myślałam, że za chwilę porwie mnie wiatr. Z nieba lały się litry wody, a ja szybko przebiegłam przez ulicę, by znaleźć się w samochodzie. Miałam szczerą nadzieję, że nie zniszczyłam sobie zrobionej przed chwilą fryzury.

Po wpakowaniu się na tylne siedzenie szybko spojrzałam w przenośne lusterko, stwierdzając, że z włosami nie było aż tak źle. Teraz musiałam jechać na drugi koniec miasta do makijażystki, by ostatecznie wrócić do domu i włożyć sukienkę. Kierowca ruszył z miejsca, a po kręgosłupie przemknął mi dreszcz niepokoju, który na szczęście szybko zniknął. Przez ostatnie dwa tygodnie coraz lepiej kontrolowałam swój strach i nie wpadałam w panikę, choć za każdym razem niewiele do tego brakowało. Dręczące mnie wspomnienia wciąż nie odpuszczały, co sprawiało, że nie potrafiłam przespać spokojnie większości nocy. Na szczęście potrafiłam stwarzać pozory szczęśliwej. Udało mi się nawet odstawić zastrzyki ze środkiem uspokajającym, zanim zdążyły mnie uzależnić.

Wizyta u makijażystki o dziwo przebiegła szybciej niż ta w salonie fryzjerskim. Szybko uwinęła się, malując mi powieki neutralnymi beżowymi cieniami i usta ciemnoróżową szminką. Gdy znalazłam się w domu, z zadowoleniem stwierdziłam, że miałam jeszcze godzinę, zanim przyjedzie limuzyna po mnie i rodziców. Nie byłam zadowolona z widma przebywania w ich towarzystwie, ale na tego typu imprezach musieliśmy się pokazywać wspólnie, jako szczęśliwa rodzina.

Przez nich całe moje życie było jednym wielkim oszustwem. Jako dziecko pragnęłam być znana ze szczerości i z pomocy innym. Moja matka szybko zabiła we mnie te marzenia, a ja stałam się marionetką w jej rękach. Dopóki żyli, byłam od nich zależna finansowo i musiałam tańczyć, jak mi grali. Moi rodzice kochali sprawować pełną kontrolę i szybko podpisali miliony papierków tak, żebym nie miała do niczego prawa.

Wiele razy chciałam się wyłamać, ale wiedziałam, że zostałabym pozbawiona wszelkich środków na koncie i nie miałabym za co żyć. Matka miała również kontakty w nielegalnych kręgach i wiedziałam, że jakbym przegięła, to bez problemu dałaby radę zlecić moje zabójstwo. Dlatego po operacji wybudziłam się w ciężkim szoku, że matka się na nią w ogóle zgodziła. Skandal związany z moją śmiercią to byłoby jedno, ale miałaby przynajmniej spokój. Afery i plotki zawsze szybko znikają na poczet nowych. Rodzice poudawaliby przez jakiś czas zrozpaczonych, a po chwili mieliby problem z głowy.

Potem jednak przypomniałam sobie o Hayesach i o tym, że przecież miałam wyjść za ich syna. Zrozumiałam, że ten cały głupi zabieg był po to, żebym wzięła ślub z Kaidenem. Wtedy rodzice mieliby dostęp do gotówki najbogatszej rodziny w mieście. Byłam głupia, skoro nie wpadłam na to wcześniej. Przez chwilę myślałam, że faktycznie chodziło o skandal, ale jak zwykle pierwsze skrzypce grała chęć zgarnięcia fortuny...

Zdenerwowanie tą myślą doprowadziło do bólu głowy, a świat zaczął wirować. Wiedziałam dobrze, co to oznaczało, i modliłam się, żeby Gertie nie zdradziła się ze swoją tożsamością przed rodzicami i ludźmi na bankiecie. Szybko położyłam się na łóżku, żeby nie upaść na podłogę, a po chwili obraz przed moimi oczami rozmazał się i został zastąpiony ciemnością. Zanim kompletnie straciłam przytomność, przypomniałam sobie, że nie zdążyłam włożyć do torebki kartki z przemową, którą powinnam wygłosić na bankiecie.


Copycat ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz