25. Gertie

56 11 25
                                    

Szybko otworzyłam oczy, a przed sobą zobaczyłam podłogę. Moja głowa była jakieś pół metra nad kafelkami i zastanawiałam się, dlaczego nie upadłam. Dopiero gdy zostałam pociągnięta do góry, zorientowałam się, że obejmowały mnie czyjeś ręce.

— Co się stało? — szepnęłam bardziej sama do siebie.

— Szybka zamiana. — Usłyszałam tuż przy uchu męski głos i zorientowałam się, że dłonie oplatające mnie w pasie należały do Kaidena.

Prędko wyswobodziłam się z uścisku Hayesa i odwróciłam do niego przodem. Posłałam mu pytające spojrzenie..

— Zamieniłyście się, że tak powiem, w locie. Przypadkowo podałem Allisson leki przeciwbólowe, które prawdopodobnie miały w składzie jakąś złą substancję i dosłownie za chwile ją odcięło. Nie zdążyłem jej nawet podnieść, a już ocknęłaś się ty.

— Naprawdę te leki to był przypadek? — Uniosłam jedną brew w górę.

— Tak. Nie miałem pojęcia, że te tabletki mogą być dla was szkodliwe. Z drugiej strony nawet dobrze, że się zamieniłyście. Musisz dzisiaj porozmawiać z policją, a gdyby stała tu teraz Allisson, mielibyśmy kłopoty.

Pokiwałam głową ze zrozumieniem. Nie chcieliśmy, żeby Ally dowiedziała się o wypadku państwa Walker, a jej pojawienie się w tym momencie mogło zrujnować nasz plan. Byliśmy wobec niej trochę nie fair, ale to wszystko po to, żeby się niepotrzebnie nie martwiła.

— O co mogą zapytać mnie policjanci? — spytałam po dłuższym milczeniu.

— Na przykład o to, czy czujesz się na siłach, by zobaczyć zwłoki pana Walkera w kostnicy. Może i miał przy sobie dokumenty, ale policja i tak będzie potrzebowała twojego potwierdzenia.

Przełknęłam ciężko ślinę.

— Iść tam z tobą? — zapytał Kai.

— Nie, dam radę — odpowiedziałam cicho. — Tylko musisz mnie zawieźć, bo zgubię się w tym mieście.

Chwilę później moczyłam się w wannie, obejmując dłońmi zgięte nogi. Położyłam policzek na kolanach i spoglądałam tępo na kafelki. Cały czas dręczyła mnie myśl, że będę musiała się zająć firmą Walkerów. Oczywiście była szansa, że ta stara jędza się obudzi, ale zanim zdążyłam przygotować kąpiel, dostałam telefon ze szpitala. Miła pielęgniarka poinformowała mnie głosem pełnym współczucia, że stan pani Walker drastycznie się pogarszał z godziny na godzinę i powinnam się przygotować na najgorsze. Podczas rozmowy musiałam udawać zrozpaczoną, ale po naciśnięciu czerwonej słuchawki ogarnęła mnie obojętność.

Nie czułam kompletnie żadnego współczucia wobec tej kobiety. Przez ten krótki czas nie zdobyłam żadnego miłego wspomnienia z nią, a wręcz przeciwnie. Dodatkowo całe życie znęcała się nad własną córką. Było mi żal Allisson — dziewczyny, która praktycznie nie zaznała szczęścia w swoim życiu, chociaż teoretycznie miała wszystko. Różniłyśmy się od siebie mocno, ale wiele nas też łączyło. Obie nie miałyśmy łatwo, a to przede wszystkim dlatego, że nikt nigdy nas nie kochał. Ja nie miałam rodziców, a jej to tak okropni ludzie, że lepiej byłoby, gdyby nie istnieli.

Zawsze byłam wrażliwa tylko na krzywdę Joy. Teraz to się zmieniło. Martwiłam się o Kaidena i współczułam Allisson. Przez ten krótki czas stali się dla mnie kimś ważnym. Przynajmniej tak mi się wydawało. Dawno temu zagryzłam zęby i powiedziałam sobie, że będę twarda. Ostatnimi czasy przestałam mimowolnie się do tego stosować. Stałam się bardziej wrażliwa, niż tego chciałam. Nie potrafiłam dłużej udawać, że jestem samodzielna. W wielkim świecie, pełnym okrucieństwa, nie potrafiłam poradzić sobie sama. Ta myśl mnie przygnębiała.

Copycat ✔️Where stories live. Discover now