13. Gertie

88 18 61
                                    

Ze snu wyrwało mnie pukanie do drzwi. Gdy mój wzrok wyostrzył się, w progu zobaczyłam panią Walker. Sądząc po jej minie, nie była zadowolona.

— Allisson, litości! Wołam cię od dobrych kilku minut, a ty śpisz?! To niepoważne, musimy już wychodzić z domu. Za dwie minuty masz być na dole. — Wywróciła oczami, dobitnie pokazując, że uważała moje zachowanie za niedorzeczne. — I sprawdź w lustrze swoją fryzurę, bo mogłaś ją zniszczyć podczas snu.

Zanim zdążyłam wydusić z siebie jakiekolwiek słowo, pani Walker zostawiła mnie samą, w dodatku zdezorientowaną. Wiedziałam, że kobieta miała niedorzeczne oczekiwania w stosunku do Allisson, ale czemu akurat teraz miałaby się czepiać o fryzurę? Dopiero gdy podeszłam do lustra, zrozumiałam, o co chodziło. Byłam ubrana w białą sukienkę, którą mierzyłam w salonie mody prawie dwa tygodnie temu.

Oznaczało to, że zamieniłyśmy się z Allisson w najgorszym możliwym momencie. Tuż przed aukcją u Hayesów.

Zaklęłam w myślach i natychmiast zaczęłam szukać jakichś pasujących butów. Przerzucałam nerwowo po kolei dziesiątki trampek, kozaczków i sandałków,, próbując dokopać się do czegoś, co mogłabym włożyć na stopy. W końcu wygrzebałam z szafy szpilki w perłowym odcieniu bieli i stwierdziłam, że się nadadzą. Nie miałam zbyt wiele czasu, więc odpuściłam sobie szukanie czegoś lepszego. Chwyciłam jeszcze długi płaszcz, który wisiał na krześle, i skierowałam się na drżących ze strachu nogach do wyjścia, po drodze chwytając ciemne okulary.

Na dole już czekali na mnie zniecierpliwieni państwo Walker. Choć mieli nienagannie dobrane na tę okazję i zapewne kosztujące fortunę stroje, a fryzura i makijaż kobiety prezentowały się olśniewająco, na ich widok po moich plecach przebiegł dreszcz obrzydzenia. Matka Allisson pokręciła tylko głową i w trójkę wyszliśmy na zewnątrz.

Po chwili siedziałam już w limuzynie, słuchając instrukcji pani domu dotyczących tego, jak powinnam się zachowywać. Jeśli swojej córce prawiła takie kazania za każdym razem, to szczerze jej współczułam.

Ja słuchałam jednak uważnie wszystkiego tego, co mówiła kobieta. Nigdy nie byłam na żadnym bankiecie i faktycznie nie wiedziałam co robić. Próbowałam przy tym ukryć jakoś swoje przerażenie całą tą sytuacją. Dyskretnie bawiłam się dłońmi, raz po raz szczypiąc się paznokciami w skórę z nadzieją, że to jakiś cholerny sen.

— Mam nadzieję, że napisałaś sobie przemowę i nauczyłaś się jej na pamięć — rzuciła od niechcenia kobieta.

Próbowałam ukryć przerażenie. Jaka przemowa?

— Tak, tak. Przygotowałam się najlepiej, jak mogłam — skłamałam.

Nie miałam przecież pojęcia o żadnej przemowie. Jeśli rzeczywiście będę miała coś zaprezentować, czekała mnie improwizacja, a to nie wróżyło niczego dobrego. Początek dzisiejszego wieczora zwiastował same kłopoty.

***

Jakieś trzydzieści minut później byliśmy na miejscu. Przez zaciemnioną szybę limuzyny zobaczyłam mnóstwo dziennikarzy i paparazzi. Od razu odszukałam w torebce okulary przeciwsłoneczne Allisson i zawczasu wsunęłam je na nos.

Gdy tylko wysiadłam z pojazdu, oślepiły mnie światła fleszy. Mimo ciemnych okularów zasłoniłam częściowo dłonią oczy, żeby zorientować się, w którą stronę powinnam iść. Rozejrzałam się dookoła, zauważając, jak wielu ludzi mnie otaczało. Przerażające.

Jakimś cudem przebiłam się przez zasłonę fotoreporterów i dogoniłam Walkerów, którzy byli już praktycznie przy drzwiach wejściowych budynku. Oczywiście, że nie zaczekali na mnie ani nawet nie upewnili się, czy za nimi nadążam.

Copycat ✔️Where stories live. Discover now