24. Allisson

73 13 44
                                    

Czułam się, jakbym błądziła między swoimi wspomnieniami. Wcześniej było tak, że po prostu „znikałam". Od ostatniego razu jednak coś się zmieniło.

Dryfowałam pomiędzy wydarzeniami z przeszłości i musiałam mimowolnie je oglądać. Nie chciałam tego robić, bo większość moich wspomnień nie należała do przyjemnych. Tym razem miałam przed sobą odległą sytuację, która pozwoliła mi dowiedzieć się o czymś, na co wcześniej nie zwróciłam uwagi.

***

30 kwietnia 2128 roku

Tego dnia obudziłam się szczęśliwa. Były moje dziesiąte urodziny, a rodzice załatwili mi i całej klasie wycieczkę szkolną z tej okazji. Trzydziesty kwietnia to jedyny dzień w roku, kiedy wszyscy w domu byli dla mnie mili. Przez cały rok wyczekiwałam tej daty, a gdy już nastawała, modliłam się, by trwała wiecznie. Niestety za każdym razem po ostatnim dniu kwietnia nastawał pierwszy dzień maja, którego nienawidziłam. To on odbierał mi jedyne chwile radości. Jedyny dzień, w którym czułam się, jakbym żyła w normalnym świecie.

Wiedziałam jednak, że jutro wszystko wróci do swojej paskudnej normy. Na samą myśl o tym chciało mi się płakać. Nie mogłam jednak uronić ani łzy. Mama znowu zezłościłaby się na mnie. Nie chciałam, żeby po raz kolejny wpadła w szał. Starałam się być taką, jaką sobie wymarzyła, bo chciałam ją choć w jakimś stopniu zadowolić. Nigdy jednak nie zasłużyłam na szczery uśmiech z jej strony.

Postanowiłam nie zadręczać się tym, co będzie jutro. Chciałam żyć chwilą dnia dzisiejszego i wykorzystać go w pełni. Chociaż na zewnątrz byłam opanowana, tak jak kazała mi mama, to w środku nie mogłam wytrzymać z niecierpliwości. Odliczałam każdą minutę do wycieczki. Pragnęłam jak najszybciej zdobyć wiedzę o tym, gdzie się wybieraliśmy. Liczyłam na jakiś wielki plac zabaw... Albo zoo! Lub oceanarium! Istniało tak wiele możliwości, a jak byłam bliska wybuchu z ekscytacji.

Wyciągnęłam z szafy moją najpiękniejszą sukienkę. Materiał błyszczał bladoróżową barwą, a cała kreacja sięgała do kolan i miała mnóstwo falbanek. Może nie była rozłożysta jak tiulowe suknie, w których musiałam chodzić z rodzicami na dorosłe imprezy, ale mi wydawała się najładniejsza. Urzekała mnie w swojej skromności i dlatego to na nią padł mój wybór. Stopy wsunęłam w białe lakierki, a na ramiona zarzuciłam sweterek w tym samym kolorze. Poprosiłam naszą sprzątaczkę, Aimee, by związała mi włosy w dwa krótkie kucyki. Stojąc przed lustrem, czułam, że wyglądałam pięknie.

Radośnie zbiegłam po schodach na dół i wyczekiwałam, aż rodzice powiedzą mi, że szofer jest gotowy zawieść mnie pod szkołę. Spojrzałam na zegar. Wskazówki wydawały się dzisiaj wyjątkowo leniwe i sunęły w ślimaczym tempie po tarczy. Nadęłam policzki, sądząc, że zegar robił mi na złość. Usiadłam na kanapie i czekałam. Piętnaście minut zdawało się trwać przez wieczność.

W końcu przed moimi oczami stanęła mama. Powiedziała, że limuzyna właśnie przyjechała, i odprowadziła mnie do samochodu. Wsiadłam do środka i pośpiesznie zapięłam pasy. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w szkole, by stamtąd z całą klasą udać się na wycieczkę. Szofer ostrożnie ruszył z miejsca, a ja spojrzałam przez okno, jak mój dom, a wraz z nim mama, robią się coraz mniejsi. Pomachałam jej z uśmiechem, ale nie sądziłam, by to zauważyła.

Przygładziłam materiał sukienki i skupiłam się na tym, co było za oknem. Oparłam głowę o szybę i jak zwykle zajęłam się liczeniem żółtych samochodów.

Tego dnia na drodze nie było korków, więc znalazłam się pod szkołą w ciągu kilkunastu minut. Trochę niepocieszający był fakt, że nie dostrzegłam zbyt wiele samochodów w kolorze, którego szukałam. Nie przejmowałam się tym jednak zbyt długo, bo zobaczyłam przed sobą roześmiane twarze osób z klasy. Szybko wyskoczyłam z auta, by się z nimi przywitać. Byli równie podekscytowani co ja.

Copycat ✔️Où les histoires vivent. Découvrez maintenant