3. Gertie

173 31 89
                                    

Z ponurą miną wyszłam z budynku ośrodka naukowego i skierowałam się w stronę domku, w którym mieszkałam. Pracownicy kazali mi się dokładnie wykąpać i rano stawić pod gabinetem dyrektora White'a, żeby zaprowadził mnie stamtąd na badania kontrolne. Jeśli wszystkie wyniki wyjdą prawidłowe, zostanę wysłana prosto na salę operacyjną.

Wciąż nie docierał do mnie fakt, że miałam zostać czyimś nowym ciałem. Czułam potworną bezsilność i strach, zżerające mnie od środka kawałek po kawałku. Gdy tylko moje myśli zahaczały o jutrzejszy zabieg, momentalnie robiło mi się słabo, a do kompletu dochodziły silne mdłości.

Przystanęłam przez chwilę po drodze i kucnęłam przy jednym z domków oparta o ścianę. Musiałam wziąć kilka głębokich oddechów, by pójść dalej i się nie przewrócić.

Gdy tylko otworzyłam drzwi od odpowiedniego budynku, na szyję rzuciła mi się Joy. Miała zaszklone oczy i drżące usta. Moja przyjaciółka była bliska rozpłakania się kolejny raz w ostatnim czasie i strasznie ciążył mi fakt, że to z mojego powodu. Pogłaskałam ją dłonią po włosach, a potem odsunęłam od siebie. Jej ciemne włosy były skołtunione, a twarz przez tę krótką chwilę zdążyła zrobić się czerwona jak niebo podczas niektórych zachodów słońca.

— Nie płacz, Joy. Ja tak łatwo nie dam się pokonać. — Uśmiechnęłam się do niej zadziornie, choć w głębi duszy wiedziałam, że mój świat się zawalił i nic nie mogłam z tym zrobić. — Zobaczysz, jeszcze cię stąd wyciągnę. Wszystkich stąd wyciągnę — dodałam zdeterminowana.

Joy popatrzyła na mnie zdziwiona, a potem nieśmiało kiwnęła głową i lekko się uśmiechnęła. Nie chciałam, by była smutna. Widok łez na jej twarzy rozrywał mi serce i bolał bardziej niż fakt, że jutro przestanę istnieć.

— Trzymam cię za słowo. Będę na ciebie czekać. A jeśli nie zdążysz uratować mnie, to pomóż innym. To mnie uszczęśliwi nawet bardziej. — Siliła się na radość, ale ostatecznie ciałem dziewczyny wstrząsnął niekontrolowany szloch.

Ponownie wzięłam ją w ramiona i przytaknęłam na wcześniejsze słowa, choć wiedziałam, że to jej życie było dla mnie priorytetem. Tak bardzo chciałam pomóc Joy, ale umysł cały czas mówił mi nie dasz rady. Może i uratowanie przyjaciółki przed tym wszystkim wydawało się niemożliwe, ale nie wybaczyłabym sobie, gdybym nie spróbowała. Pragnęłam pokonać osobowość z przeszczepu, by znów panować nad własnym ciałem. Jeśli istniał jakikolwiek cień szansy, że mogłoby mi się udać, miałam zamiar walczyć.

Zostawiłam Joy w pokoju pod pretekstem wzięcia prysznica. Chciałam przez chwilę zostać sama i odciągnąć umysł od natrętnych, nieprzyjemnych myśli. Ściągnęłam z siebie znoszoną bluzę i spodnie, po czym weszłam pod strumień letniej wody.

Pracownicy farmy oszczędzali na wszystkim — od ciepłej wody aż po odzież. Wszyscy chodzili w tych samych szarych ubraniach, bez bielizny pod spodem. To nie tak, że ktoś nie lubił chodzić w majtkach — po prostu nam ich nie zapewniali. Pan White uważał, że skoro spodnie wystarczą, by zakryć goły tyłek, to po co inwestować w drugą warstwę pod spodem.

Ciężko było dostać nowy komplet ubrań. Musieliśmy je doszczętnie zniszczyć, żeby zarząd łaskawie zgodził się dać czystą bluzkę i spodnie. Póki tylko istniała taka możliwość, dziury w ubraniach nam cerowali, a na większe z nich naszywano łaty. Większość mieszkańców farmy dbała więc o swoją odzież, bo wstyd chodzić w czymś, co miało tyle dziur ile ser szwajcarski.

Słuchawka prysznicowa znowu odmówiła posłuszeństwa i musiałam kilka razy uderzyć nią o kafelki, by ponownie zaczęła lecieć woda. Namoczyłam dokładnie skórę oraz włosy, po czym zakręciłam korek.

Copycat ✔️Where stories live. Discover now