Rozdział 30

1.3K 47 4
                                    

Hej wszystkim! Na wstępie przepraszam za tak długą nieobecność i brak informacji apropo kontynuacji bądź zawieszeniu tej historii. Wracam do was jednak z nowym rozdziałem tak naprawdę po dość długim czasie (ostatni 28 stycznia 2021 - tak wiem słabo). Może znajdzie się ktoś, kto z miłą chęcią powróci do czytania moich wypocin. Mam taką nadzieję. + Jeszcze raz przepraszam!

Po pożegnaniu się z Mel i Oliverem w towarzystwie jednego z osiłków pracujących dla Mirchell'ów ruszyłam na bal.

Gdy po kilkuminutowej jeździe znalazłam się przed olbrzymim budynkiem, który budową przypominał pałac, nie mogłam uwierzyć w to, że już niedługo zostanę narzeczoną Noah'a.

Dotąd nie rozmyślałam nad tym. Umowę z Czarnowłosym traktowałam jako należyty krok do poznania prawdy, ale teraz? Teraz w mojej głowie panował istny zamęt. Nie miałam pojęcia czy postępuję słusznie, czy poznanie prawdy jest warte takiego poświęcenia.

Gdybym tylko miała kogoś, kogo mogłabym poprosić o radę, podjęcie tej decyzji byłoby o wiele łatwiejsze. Czułabym się lepiej, wiedząc, że mam w kimś oparcie, że ktoś nakieruje mnie na właściwą drogę. Problem tkwił jednak w tym, że byłam sama, zdana tylko i wyłącznie na siebie i swoje wybory.

Rozejrzałam się dookoła. Przed moimi oczami mieścił się wysoki budynek. Zbudowany był z białej cegły, a do jego wejścia prowadził chodnik z drobnych kamyczków żwirowych. Naokoło niego na trawiastej powierzchni rosły zielone krzewy tui, posadzone w jednakich od siebie odstępach. Prócz światła księżyca, który tego wieczoru był w pełni, miejsce to oświetlały metalowe latarnie, ustawione wzdłuż krawężnika ścieżki. Cała sceneria tego miejsca była jak z bajki.

Wraz ze stojącym obok mnie mężczyzną, ruszyłam do wejścia. Pokonanie żwirowej nawierzchni w wysokich szpilkach było dla mnie nie lada wyzwaniem. Obcasy butów wpadały pomiędzy drobne kamyczki, a moje nogi przez narastający stres, zaczynały się trząść. Starając się opanować, wzięłam głęboki wdech, a gdy w końcu znalazłam się na utwardzonej powierzchni, odetchnęłam z ulgą.

W co ja się do cholery wpakowałam?

Podziwiając i skanując wzrokiem piękną posiadłość, nie potrafiłam wyobrazić sobie przebiegu dzisiejszego wieczoru. Nie miałam pojęcia, co mnie czeka i jak będą wyglądać te zaręczyny. Nie wyobrażałam sobie chwili, w której Czarnowłosy poprosi mnie o rękę. To było tak kurewsko nierealne.

Niech ten wieczór skończy się jak najszybciej. Błagam.

***

Po przekroczeniu progu budynku dotarliśmy do holu, w którym przywitało nas dwóch elegancko ubranych mężczyzn. Jeden z nich wcześniej pytając o moją zgodę, zabrał mój płaszcz i skierował się w kierunku znajdujących się w kącie pomieszczenia drzwi, gdzie najprawdopodobniej mieściła się szatnia.

Zaciekawiona rozejrzałam się dookoła, gdyż miejsce to robiło na mnie niemałe wrażenie. Pomieszczenie to było przestrzenne i jasne, a na jego końcu znajdowały się schody, które jak się domyślałam, prowadziły do Sali głównej. Obok drzwi prowadzących do szatni stała lada recepcyjna, w której dwójka mężczyzn witała gości, a na środku pomieszczenia wyłożony był czerwony podłużny dywan prowadzący w stronę schodów.

- Zapraszam za mną, Panno Beamount. - Głos drugiego z mężczyzn oderwał mnie od przyglądania się wystrojowi wnętrza.

Wraz z ubranym w czarny elegancki garnitur mężczyzną, ruszyłam w kierunku schodów. Moje tętno mimowolnie przyspieszyło. Myśl o czekającym mnie wydarzeniu powodowała, że w mojej głowie pojawiało się coraz to więcej wątpliwości.

Sold to The Devil Where stories live. Discover now