Rozdział 22

5.3K 264 40
                                    

- A ty?

- Co ja?

- Oddałeś mi swoją bluzę, a sam zostałeś w koszulce.

- Widocznie jestem głupi. - Uśmiechnął się ledwo zauważalnie i sięgnął po coś do kieszeni spodni.

Odszedł na kilka kroków i po chwili zaczął rozmawiać z kimś przez telefon.

Nie przysłuchiwałam się jego rozmowie, ale po ostrym tonie jego głosu, domyśliłam się, że nie należała ona do najprzyjemniejszych.

Rozejrzałam się dookoła i nie zdziwiłam się, gdy okazało się, że znajdujemy się na jakimś opuszczonym lotnisku. Domyślałam się, że należało ono do Mitchell'ów.

- Chodź. Nie będziemy tak tu stać i moknąć. - Oznajmił po skończonej rozmowie i ruszył w kierunku jakiegoś budynku.

Podążyłam za nim. Zatrzymaliśmy się dopiero gdy dotarliśmy pod zadaszenie obiektu. Oparłam się o zniszczoną ścianę i kątem oka zerknęłam na czarnowłosego.

Jego włosy były całe mokre, a koszulka, którą miał na sobie, przemoczona tak, że przylegała do jego dobrze zbudowanego ciała i idealnie ukazywała każdy jego mięsień.

Gdy podszedł bliżej i wyjął z kieszeni spodni papierosa oraz zapalniczkę, zauważyłam, że na jego ciele pojawiła się gęsia skórka. Dziwiło mnie, że oddał mi swoją bluzę, mimo faktu, że i jemu samemu było zimno.

Gdy chłopak zaciągał się dymem papierosów, ja przykucnęłam i przeniosłam swój wzrok z jego postaci na zachmurzone niebo. Przyglądałam się spadającym z niebios kroplom, czując, że widok ten uspokaja mnie i pozwala zapomnieć o wszelakich zmartwieniach.

Dlaczego Noah zachowuje się tak dziwnie? Dlaczego ktoś, kto przed paroma dniami, chciał mnie zamordować, teraz oddaje mi swoją bluzę i traktuje o niebo lepiej? Co takiego się wydarzyło?

Moją głowę zalewała fala pytań. Nie rozumiałam zachowania czarnowłosego. W przeciągu krótkiej chwili jego stosunek do mnie zmienił się diametralnie. Jakby za dotykiem magicznej różdżki.

Zastanawiało mnie, jak długo to potrwa i kiedy jego prawdziwe oblicze ponownie powróci.

- Wstawaj. - Powiedział i równocześnie do moich uszu dotarł odgłos nadjeżdżającego samochodu.

Nim podniosłam się na równe nogi, pojazd znalazł się na placu przed nami. Naciągnęłam rękawy za dużej bluzy i niepewnie spojrzałam na Noah'a.

Miał zaciśniętą szczękę i na pierwszy rzut oka widać było, że nie jest w najlepszym humorze.

Gdy samochód się zatrzymał, wyszedł z niego wysoki mężczyzna o delikatnym zaroście. Wyglądał na trzydzieści parę lat i tak jak większość pracowników Mitchell'ów był ubrany w elegancki garnitur.

- Panie Noah, proszę...

- Zamknij się i bierz te walizki.

- Tak jest. - Kiwnął głową i wykonał polecenie chłopaka.

- Jeśli jeszcze raz się spóźnisz, to po tobie. Rozumiesz?

Mężczyzna nie odpowiedział, a przytaknął tylko skinieniem głowy.

- Rozumiesz kurwa? - Wrzasnął Czarnowłosy i zbliżył się do niego na kilka kroków.

- Rozumiem, proszę pana. - Odparł jak potulny baranek, a na jego twarzy widoczny był strach.

Noah zbył go obojętnym i znudzonym spojrzeniem, a potem bez słowa udał się do samochodu.

***

Sold to The Devil Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz