Rozdział 20

5.6K 305 36
                                    

Dwie godziny później tak jak uprzedzała wcześniej Charlotte, wyjechaliśmy do Nowego Jorku. Pani Mitchell rozkazała wziąć tylko najpotrzebniejsze rzeczy, gdyż resztę mieliśmy zakupić na miejscu. Spakowałam się do małej podręcznej walizki, którą przyniosła mi wcześniej Charlotte i pełna obaw wyruszyłam do nowego stanu.

Przed rezydencją czekały dwa samochody.

- Rose, ty pojedziesz z Noah'em. - Rozkazała rudowłosa kobieta i zgrabnym ruchem ręki poprawiła lekko podwiniętą sukienkę.

Matka czarnowłosego jak zwykle wyglądała nieskazitelnie. Co jak co, ale idealnie pasowała do roli żony szefa mafii.

- Czy to konieczne? - Zapytałam uprzejmie, mając nadzieję, że jakimś cudem wywinę się z tej sytuacji.

- Tak Rose. Musicie zacząć się do siebie przyzwyczajać. - Odparła i wsiadła do jednego z samochodów.

- Świetnie. - Mruknęłam pod nosem i wzrokiem odszukałam postać chłopaka.

Opierał się o barierę schodów i obojętnym wzrokiem patrzył przed siebie. Przez chwilę zastanawiałam się, czy powinnam do niego podejść i wybudzić go z tego transu, ale nie minęła nawet minuta i dotarło do mnie ze to zły pomysł.

- Jak się czujesz? - Zerknęłam w kierunku dobiegającego głosu i naprawdę ucieszyłam się na widok Aiden'a.

- Nie jest tragicznie, choć mogłoby być lepiej.

- To prawda. - Odparł.

- Dowiedziałeś się czegoś na temat mojej rodziny? - Zapytałam ściszonym tonem.

Nie był to najlepszy moment na takie pytania, ale miałam coraz mniej czasu. Ze słów Noah'a wynikało, że nasz ślub odbędzie się w przeciągu kilku dni. Musiałam dowiedzieć się prawdy przed dniem, który miał skazać mnie na wieczne męki w obecności tego szaleńca.

- Pracuję nad tym. Zdobycie tych informacji wymaga czasu.

- Ale ja nie mam czasu Aiden. - Dotknęłam jego przedramienia i spojrzałam w jego zielone oczy. - Proszę, pomóż mi.

- Oczywiście, że ci pomogę, ale póki co nie znalazłem niczego co mogłoby wyjaśnić to skąd i po co się tu znalazłaś. Nie przeciągajmy tego. Mogą się domyślić ze coś jest nie tak. - Oznajmił.

- Masz rację. Lepiej już idź.

- Do zobaczenia na miejscu, Rose.

Pożegnałam zielonookiego i wzrokiem odprowadziłam go do samochodu.

- Wsiądziesz sama czy mam cię zanieść? - Poczułam lodowaty dotyk na moim ramieniu i wzdrygnęłam się na dźwięk głosu chłopaka.

- Nie jestem upośledzona. - Wymusiłam się na nieszczery uśmiech i złapałam za swoją walizkę. - Świetnie radzę sobie sama.

- Dobrze, że mnie o tym poinformowałaś. Naprawdę mi ulżyło. - Obróciłam się w jego kierunku, ledwo nad sobą panując.

- Ciebie to bawi? - Nie wiem, skąd nagle wzięło się u mnie tyle odwagi. Zadarłam swój podbródek i wbiłam swój wzrok w jego ciemne tęczówki.

- No coś Ty. Jestem całkiem poważny. - Zgiął się lekko, tak że nasze głowy były na tej samej wysokości i ścisnął mój podbródek. Wbił we mnie swoje lodowate spojrzenie i opuszkiem kciuka przejechał po moich ustach. - Chociaż niezrównoważona żonka to nie taki zły pomysł.

Noah był dla mnie czymś niezrozumiałym. Czasem wydawało mi się, że jest zły do szpiku kości, że nie ma w nim za grosz człowieczeństwa, ale bywały też momenty gdy dostrzegałam w nim iskrę dobra. Nie zawsze przejawiało się to w jego czynach czy też słowach, ale chociaż może zabrzmieć to głupio i naiwnie, czułam to. Czułam, że tak jest.

Sold to The Devil Where stories live. Discover now