Rozdział 27

5.6K 316 53
                                    

Jego twarz była bledsza niż zazwyczaj, a usta sine. Drżącymi dłońmi dotknęłam jego ramion, lekko nim potrząsając.

- Noah co z tobą? – Zapytałam z paniką, czując, jak zasycha mi gardle.

- Tabletki... – Wyjąkał ledwo słyszalnie. – Są w szatni. – Odparł z trudem i dodał – W mojej torbie.

Prędko podniosłam się do pozycji stojącej i biegiem ruszyłam do szatni. Znajdowała się zaraz obok damskiej, dlatego znalazłam ją bez żadnego problemu. Torba czarnowłosego leżała na ławce. Podeszłam do niej i nerwowo, zaczęłam wyrzucać z niej wszystko, co nie przypominało tabletek. 

Gdzie one kurwa są? 

Im dłużej nie mogłam ich znaleźć, tym bardziej zaczynałam się trząść. Bałam się, że nie zdążę na czas.

To one! 

Chwyciłam plastikową buteleczkę z białymi pastylkami i w mgnieniu oka, wróciłam do leżącego na ringu chłopaka. 

- Noah, otwórz te cholerne oczy! – Krzyknęłam, gdy znalazłam się obok niego. Chwyciłam go za kark i uniosłam jego głowę do góry, kładąc go na swoich kolanach. Trzęsącymi dłońmi odkręciłam buteleczkę, wyjęłam z niej jedną tabletkę i gdy chłopak otworzył oczy, włożyłam mu ją do ust. 

- Połknij. – Rozkazałam, odkładając resztę pigułek na parkiet. 

Może powinnam zadzwonić po pogotowie? Noah na pewno ma gdzieś swój telefon. Co, jeśli Tabletki nie pomogą? 

- Dziękuję. – Wychrypiał, otwierając szerzej swoje mroczne oczy i łapiąc mnie za rękę. 

Boże, nic mu nie jest.

- To nic takiego. – Odpowiedziałam, posyłając mu lekki i równocześnie zmartwiony uśmiech. – Czujesz się lepiej? 

- Taa... Po prostu zapomniałem rano, wziąć tego gówna. Możemy tak przez chwilę zostać? 

- Nie ma problemu. – Odparłam łagodnie.

Gdy głowa chłopaka spoczywała na moich kolanach, w zaciekawieniu przyglądałam się jego bladej i zmęczonej twarzy. Był taki spokojny, wycieńczony. Pozbawiony jakiejkolwiek energii, przymknął powieki i przyłożył nasze, teraz splecione ze sobą dłonie do jego klatki piersiowej.

Jego serce znajdowało się tuż pod moją dłonią, czułam jego bicie, tempo, w jakim jego klatka unosiła się i opadała. Z lekko otwartymi ustami, zaczerpywał powietrza, a jego wargi, gdy to robił, drżały. 

Obserwowałam go do momentu, dopóki jego oddech całkowicie się nie uspokoił, a on sam nie poczuł się lepiej. Gdy był już w stanie wstać o własnych nogach, wróciliśmy do domu.

Następnego dnia obudziłam się dość wcześnie. Przez całą noc prawie nie zmrużyłam oka, bojąc się, że sytuacja z wczoraj, może się powtórzyć. Choć nie chciałam przyznać tego przed samą sobą, to naprawdę martwiłam się o Noah’a. 

Po powrocie do rezydencji o nic go nie pytałam, nie wnikałam w sprawę tabletek, bojąc się, że Brązowooki może poczuć, że się narzucam i niepotrzebnie wtrącam w jego sprawy. Zachowywałam się tak, jakby nic się nie wydarzyło. 

Dzisiaj jednak po prawie nieprzespanej nocy, zamierzałam z nim pogadać. Chciałam wiedzieć, co mu dolega i czy to coś poważnego. Bałam się tylko, że ten naskoczy na mnie i skończy całą rozmowę, zanim dowiem się prawdy. 

Od jakiejś godziny pałętałam się po korytarzach domu, czekając, aż Czarnowłosy w końcu opuści swój pokój. Gdy już prawie się poddałam i zamierzałam wrócić do swojej sypialni, usłyszałam skrzypnięcie drzwi. 

Sold to The Devil Donde viven las historias. Descúbrelo ahora