Serendipity

elitaryzm tarafından

18.3K 494 99

To wszystko stało się tak szybko przez moją słabą wolę i jego nieopanowane pragnienie. Cały czas mogłam słysz... Daha Fazla

Prolog
1. Początki bywają trudne
2. Dwudziesta zero siedem
3. Prawdziwa historia
4. Szczęście przychodzi samo
5. Zrobię dla ciebie wszystko
6. Niezobowiązujące wyznania
7. Chodzi tylko o nią
8. Nie dziś, nie jutro
9. Więcej niż zaufanie
11. Ciekawość wszystko potrafi zepsuć
12. Obciąganie albo seks
13. Białe róże to twoje ulubione?
14. Nie ufaj nieznajomym
15. Wierzę w nas
16. To jemu zawdzięczam wszystko
17. Akty zazdrości
18. Twoje zdjęcia to moje porno
19. Umiejętność kłamania
20. Trudno jest być sobą
21. Wszystkie drogi prowadzą do Vincenta
22. Przeczuć, zrozumieć i wesprzeć
23. Chwila, by złapać oddech
24. Plany na przyszłość
25. Idealna rodzina
26. Przekroczyć granicę
27. Nie ma ideałów
28. Lustrzane odbicie
29. Wszyscy byliśmy szczęśliwi
30. Moje słońce i gwiazdy
31. Najpiękniejsza z róż
Epilog
DRUGA CZĘŚĆ i PODZIĘKOWANIA

10. Nieprawdziwa rywalka

389 13 6
elitaryzm tarafından

Przetarłam oczy i spojrzałam jeszcze raz na dziewczynę, która siedziała w salonie, jednak nic się nie zmieniło. Mój ojciec nadal był w kuchni, ja stałam w tych samych ubraniach, a nieznajoma miała taką samą twarz jak ja.

Coś tu było nie halo.

– Kurwa? – odezwałam się nieśmiało. Byłam w zbyt dużym szoku, aby powiedzieć cokolwiek innego. W jak najszybszym tempie poszłam na kanapę, aby usiąść naprzeciw dziewczyny i nie stracić równowagi, bo w tamtym momencie czułam, że nogi mogły mnie zawieść. Chciałam wyciągnąć dłoń i jej dotknąć, bo wydawało mi się, że nie była prawdziwa. Jednak ona też nie zachowywała się normalnie. W sensie, patrzyła na mnie i uśmiechała jakby z niedowierzaniem.

– Marise! – krzyknął tata, karcąc mnie za bluźnierstwo. Nie przejęłam się tym za bardzo, bo miałam teraz o wiele ważniejsze rzeczy na głowie.

– Wow, nie wiedziałam, że będziesz aż tak podobna – rzuciła dziewczyna, chichocząc pod nosem. Miała nawet taki sam głos jak ja, a przynajmniej podobny. – Wiem, że jesteś w szoku, ja się chociaż na to przygotowałam.

– Muszę chyba wyjść na powietrze. Trochę tlenu jeszcze nikomu nie zaszkodziło – powiedziałam, wstając ku wyjściu, jednak jej ręka na moim nadgarstku powstrzymała mnie. – Nie, to się nie dzieje, ja nie wierzę. Ty nie jesteś prawdziwa, co nie? Chyba jestem za bardzo zmęczona, muszę się przespać...

– Wiem, że to trudne, ale usiądź – poprosiła, a ja zgodziłam się na jej prośbę od razu. Nie miałam ani ochoty, ani siły się kłócić. – Ja też widzę cię po raz pierwszy i też jestem trochę w szoku. Rozumiem cię, wszystko wiem, ale lepiej, jeśli od razu porozmawiamy i wyjaśnimy. Nie ma sensu odkładać tego na później.

– Więc ty wiedziałaś jak wyglądam? Jasne, że wiedziałaś. Przeglądałaś się w lustrze zawsze z moją cholerną twarzą. Czekaj, co tu się właściwie dzieje? – rzuciłam, wytrzeszczając oczy. Zaśmiałam się pod nosem z bezradności, jaką w tamtym momencie poczułam. Jakby nie było, ta sytuacja była zabawna nawet dla mnie.

– Albo ty z moją, kto wie? – rzuciła i zaśmiała się. Wzięłam kilka głębokich oddechów, przymykając powieki i łapiąc się za głowę.

– Tato, możesz mi to wytłumaczyć razem z... No właśnie, jak ty się w ogóle nazywasz?

– Claire, wybacz, że wcześniej się nie przedstawiłam – odpowiedziała i wyciągnęła do mnie dłoń. Niedbale ją uścisnęłam, nie miałam ochoty na dbanie o szczegóły. Chciałam się tylko dowiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi, bo czułam, że dłużej nie wytrzymam. Miałam wrażenie, że byłam w jakimś programie, gdzie robią sobie żarty z ludzi. Nieśmieszne, w dodatku.

– Claire... Jestem Marise, wiesz to pewnie. Spostrzegawcza dziewczyna – zakpiłam.

– Tak, dowiedziałam się dużo wcześniej – powiedziała i uśmiechnęła się promiennie.

– Wytłumacz jej wszystko od początku, Claire – rozkazał mój ojciec, który wszedł i rozsiadł się na fotelu. W ręku trzymał naczynie z jakimś alkoholem, co zdarzało mu się coraz częściej. Tata bardzo rzadko pił jakikolwiek alkohol, tylko przy większych okazjach. Mówił, że jest za bardzo zajęty pracą, aby jeszcze utrudniać sobie życie piciem. Jednak zauważyłam ostatnio, że godziny jego pracy nie były już stałe, a różne. Nie martwiłam się tym. Tata za bardzo cenił sobie swój zawód i firmę, w której pracuje, żeby robić coś, co mogło mu zaszkodzić.

– Tylko jakoś zrozumiale, bo nie jestem bystra w takich sprawach – uprzedziłam, na co machnęła niedbale ręką. Oj, jeszcze zdąży stracić cierpliwość.

– Przeprowadziłam ostatnio rozmowę z naszą matką na temat...

– Ja nie mam matki – przerwałam jej. Ściągnęła brwi, chwilę się nad tym zastanawiając.

Wyprodukowały mnie same plemniki.

– Pozwól mi dokończyć. Więc przeprowadziłam poważną rozmowę z naszą mamą na temat taty, dlaczego go przy mnie nie ma i co się z nim stało. Wytłumaczyła mi i po wielu prośbach dała kontakt do niego. Pozwoliła mi tutaj przylecieć i porozmawiać na żywo. Mama powiedziała mi również, że mam siostrę, a w dodatku bliźniaczkę. Wzięłam od naszego taty numer telefonu do ciebie i właśnie jestem tu, gdzie jestem – oznajmiła. – Mam nadzieję, że rozumiesz, prościej się nie dało.

– Chyba tak – burknęłam. – Więc, nie mieszkacie tutaj?

– Nie, żyjemy w Paryżu – odparła, a ja pokiwałam nieznacznie głową.

– Nigdy wcześniej nie ciekawił cię temat twojego ojca? – spytałam. Cóż, mnie ciekawił temat matki od zawsze, ale tata nie był za bardzo wylewny na ten temat. Na żaden inny w sumie też nie.

– Ciekawił, oczywiście. Mama powiedziała, że w odpowiednim czasie się dowiem – powiedziała i wzruszyła ramionami. Spuściłam wzrok na podłogę. Trochę byłyśmy do siebie podobne, nie tylko ze względu na wygląd, ale też życie.

– A cel twojej wizyty tutaj to? – spytałam. Może byłam trochę nieuprzejma, o czym poinformował mnie karcący wzrok ojca, ale nie umiałam być od razu dla niej miła. To, że była moją siostrą, niczego nie zmieniało. Nie miałam zamiaru traktować jej jak nadczłowieka.

– Chciałam cię poznać i dowiedzieć się, czy naprawdę wyglądasz tak samo. No i spędzić trochę czasu razem – rzuciła i wzruszyła ramionami. Spojrzałam na tatę, jednak jego wzrok utkwiony był w szklance po alkoholu. Prychnęłam cicho. Czy bliźniaczki mogą się bardzo różnić?

– Co z mamą? – odezwałam się po chwili ciszy.

– W jakim sensie?

– W każdym możliwym. Przede wszystkim, dlaczego opuściła mnie o ojca. I dlaczego wybrała ciebie.

– Nie wiem. Nigdy się jej o to nie pytałam. Myślę, że najlepiej będzie, jeśli obydwoje z nią porozmawiacie. Mama chciałaby tu przyjechać, ale nie mogła. Powiedziała, żebym pojechała sama i poznała swojego ojca, póki nie jest za późno – odparła. Ściągnęłam brwi, powoli analizując wszystko, co powiedziała.

– Oczywiście, że nie wiesz. Nigdy się nad tym nie zastanawiałaś, bo wyjechałaś do Paryża i miałaś świetne życie. Po co miałaś się zastanawiać, gdzie jest twój ojciec, skoro nie był ci on do niczego potrzebny. Co się stało, że nagle go potrzebujesz? Przyjechałaś go sobie wziąć i mieć tylko dla siebie. Chcesz mi go zabrać. A mama jest wredną pizdą, jeżeli przysyła tutaj ciebie, a sama udaje, że ma ważniejsze sprawy, niż rodzina – odpowiedziałam pod wpływem emocji i wstałam z kanapy. Poczułam nagły przypływ złości i smutku, którego nie mogłam zahamować.

Dziewczyna była w lekkim szoku, nie powiem, że nie. Ja też zresztą byłam.

– Marise, przestań się tak zachowywać! – podniósł głos ojciec.

– Nic się nie stało, to naprawdę nieistotne – mruknęła nieśmiało Claire, zaczynając bawić się palcami. O matko, ale działa mi na nerwy.

– Muszę wyjść – powiedziałam krótko.

– Tylko proszę, nie mów nikomu o tej sytuacji. Najlepiej zachowaj moje istnienie w tajemnicy, okej? – Zatrzymał mnie jej głos. Odwróciłam się w jej stronę, patrząc na nią. Po jej twarzy widziałam, że naprawdę jej na tym zależało.

– Czemu?

– Mama prosiła. Wiem, że za nią nie przepadasz, ale zrób to dla mnie – poprosiła, a ja prychnęłam pod nosem. Jej też nie lubiłam.

– Wróć wcześniej do domu dzisiaj, zjemy razem kolację – odezwał się tata. Spojrzałam na niego niezrozumiale.

– Razem z nią?

– Tak. Będzie mieszkała u nas do powrotu do Paryża, bo bez sensu wydawać na hotel, skoro mamy wolny pokój. Obiecujesz, że wrócisz wcześniej?

– Jasne – skłamałam i wyszłam z pomieszczenia, a następnie z domu, głośno trzaskając drzwiami, nie czekając na nic więcej. Już od pierwszych chwil wiedziałam, że będzie mnie denerwować, chociaż miałam cichą nadzieję, że moje przypuszczenia są błędne. Jeśli myślała, że tak sobie tutaj wróci i każdy będzie dla niej miły, to się grubo myliła.

I jeszcze będzie ze mną mieszkać.

Wsiadłam do najbliższego autobusu, który miał mnie zawieść do Vincenta. Czułam, że tylko on mi może teraz pomóc. W nim czułam największe zrozumienie i wsparcie. Nie w Nicolasie, czy w Manon, tylko w nim. I może tutaj robiłam swój największy błąd.

Do Vincent: Jesteś w domu?

Od Vincent: Dla ciebie mogę być.

Do Vincent: Będę za 10 minut. Masz być.

Od Vincent: Przecież jestem. Już się stęskniłaś, jesteś na mnie zła bez powodu, czy coś się stało?

Do Vincent: Po prostu bądź. Wytłumaczę później.

Od Vincent: Czyli chciałaś mnie zobaczyć.

Uśmiechnęłam się nerwowo do telefonu, powstrzymując łzy. Emocje zebrały się we mnie i trudno było je ukryć. Schowałam telefon do tylniej kieszeni dżinsów, a po jakimś czasie byłam na miejscu. Dokładnie przypomniałam sobie adres, po czym stanęłam przed drzwiami mieszkania. Zapukałam kilka razy, po czym zadzwoniłam dzwonkiem.

– Co tak nerwowo? – spytał na wejściu Vincent, na co wzruszyłam ramionami. Oparł się o futrynę drzwi i zlustrował mnie wzrokiem, co starałam się zignorować.

– Mogę wejść? – rzuciłam, nawet na niego nie patrząc. Podłoga wydawała się lepszym obiektem zainteresowań w tamtym momencie. Zrobiło mi się trochę wstyd, myśląc, że tak po prostu sobie do niego przychodzę, narzucam się i marnuje jego czas.

– Gdybym powiedział, że nie? – powiedział i uśmiechnął się głupio. Wzruszyłam ramionami po chwili, zastanawiając się nad odpowiedzią.

– Złamałbyś swoją obietnicę.

– Desrosiers zawsze dotrzymuje słowa, wiesz to – odpowiedział. Prychnęłam pod nosem i przeszłam obok niego w głąb mieszkania. Byłam tam drugi raz, więc trudno było mi znaleźć kuchnię, jednak udało mi się. On szedł zaraz za mną, a gdy usiadłam na wysokim krześle obok wyspy kuchennej, otworzył lodówkę. – Chcesz coś?

– Wino. Masz wino? – burknęłam, a on spojrzał na mnie dziwnie i próbował się nie roześmiać. Zmarszczyłam brwi. – No co?

– Chcesz się najebać?

– Chcę.

– Mam, oczywiście. I dam ci, jeśli powiesz mi, co się stało – rzekł. Przewróciłam oczami i oparłam brodę na ręce, patrząc w okno. Westchnęłam głośno. Było to dla mnie trudne, bo sama nie wiedziałam, co o tym myśleć, a tym bardziej, co mam mu powiedzieć. Niby nic wielkiego się nie stało, ale cholera! Nie codziennie dowiaduję się o tym, że mam siostrę, a dodatku bliźniaczkę, która planuje mnie zastąpić sobą.

– Powiedziałeś, że mogę z tobą zrobić wszystko, na co mam ochotę, jeśli będę twoja. I jestem, na każde twoje zawołanie.

– A ja na twoje. Nie zapominaj, że zawsze to działa w dwie strony – zauważył. Pokiwałam głową, gryząc wnętrze policzka. Zrobiłam to w ciągu ostatniego czasu tak dużo razy, że byłam pewna, że zaraz zacznie lekko krawić.

– Więc daj mi to cholerne wino, czy to tak dużo? – mruknęłam z irytacją, przewracając oczami.

– Nie, jasne, że nie. Ale ja ustalam zasady – powiedział cicho, pochylając się nade mną. Spojrzałam w jego oczy z nieodgadnioną miną. Nie miał soczewek, jego tęczówki znów były brązowe, takie, jakie najbardziej mi się podobały.

– Moja matka odeszła ode mnie i mojego ojca, gdy byłam mała. Dzisiaj przyjechała do mnie dziewczyna, która wcześniej rozmawiała z tatą, i twierdzi, że jest moją siostrą. Mieszka razem z matką w Paryżu i przyjechała, aby poznać swojego ojca – oznajmiłam. Parsknął śmiechem, jeszcze raz otwierając lodówkę. Zamknął ją po chwili.

– A ja mam brata bliźniaka – zakpił, robiąc sobie ze mnie żarty. Mi do śmiechu nie było. – Skąd wiesz, że to twoja siostra? Może jakaś idiotka robi sobie z ciebie żarty, a ty jej wierzysz i się niepotrzebnie nakręcasz.

– Wygląda tak jak ja. Mam jebaną bliźniaczkę, którą tata przede mną ukrywał. Moja matka przed nią też, ale dowiedziała się o mnie kilka dni wcześniej – szepnęłam. Spojrzał na mnie, zawieszając wzrok.

– Kurwa, ja żartowałem – burknął. Po jego twarzy widziałam, że było mu trochę głupio, ale nic więcej. Żadnego współczucia, czy przejęcia tym, co mu właśnie powiedziałam. Ile bym oddała, żeby się tak nie przejmować jak on. Schylił się do jednej z szafek i wyjął butelkę czerwonego wina. Otworzył ją i postawił przede mną. Westchnęłam cicho.

– Ale ja nie.

– Wiem, ty nie potrafisz żartować – mruknął w odpowiedzi, na co uśmiechnęłam się lekko. Wzięłam pierwszy łyk i skrzywiłam się. To był mój trzeci raz, kiedy piłam wino, ale potrzebowałam tego jak cholera. – Więc dowiedziałaś się, że masz siostrę bliźniaczkę i jaki jest twój problem?

– Nie wiem – rzekłam i wytarłam usta mankietem bluzy. – Nienawidzę jej całym sercem i nigdy nie polubię, rozumiesz?

– Nie znasz jej – odparł, a ja prychnęłam i znów się napiłam.

– I nie poznam, bo nie chcę.

– Dlaczego?

– Bo nie – mruknęłam i wstałam z krzesła, lecz zanim zdążyłam zrobić jakikolwiek ruch, Vincent szybko znalazł się przy mnie i popchnął mnie na ścianę, uważając na moją głowę.

– Po co tutaj przyszłaś, Lachance? Żeby się ze mną kłócić i mnie trochę powkurwiać? Jeśli tak, to odpuść, chociaż wydaje mi się, że nie taki był twój cel – szepnął i uśmiechnął się z pewnością siebie. Mimo że moje ruchy były ograniczone, zmierzyłam go od stóp do głów. Wyglądał pociągająco w zwykłych szarych dresach i czarnej koszulce. Przełknęłam głośno ślinę i ścisnęłam uda, a on po chwili odsunął się. – Powiedz, jeśli chcesz, a jeśli nie, to też powiedz.

– Uwielbiam wolność wyboru – powiedziałam ironiczne.

– Zawsze – odburknął bez emocji. – Więc?

– Claire zabrała mi matkę i lepsze życie, a przez swoje idealne i grzeczne zachowanie, zabierze mi również ojca, i wszystko, co mam – odpowiedziałam. Usiadłam z powrotem na tym samym krześle, uważnie śledząc jego reakcję, jednak jego mina nie zdradzała totalnie nic.

– Nie wszystko. Masz mnie, jeśli zapomniałaś.

– Nie dajesz mi zapomnieć – stwierdziłam i uśmiechnęłam się delikatnie. – Ale mówiłam już. Może wygląda tak samo, ale jej charakter jest zupełnie inny, lepszy. Mój ojciec stał się nagle miły dla niej i broni jej cały czas. Ona sama udaje, jakby wszystkich i wszystko rozumiała, a szczególnie mnie i moje...

– Jaka ona jest? – przerwał mi.

– Idealna, grzeczna, wychowana, miła – zaczęłam wymieniać. Uśmiechnął się do mnie głupio, chowając ręce w kieszeniach.

– Wydaje mi się, że mam już jedną, idealną siostrę Lachance, której udało mi się pokazać jej prawdziwy charakter, który wcale nie jest idealny – powiedział. Schował ręce do kieszeni dresów i uśmiechnął się pewnie. – Jest prawie taki, jak mój.

– Dlatego z nią tym bardziej możesz zrobić to samo – burknęłam, a on się zaśmiał cicho.

– Mogę, ale kto powiedział, że chcę? Jeszcze mi się nie znudziłaś, Marise. Poza tym wiem, że ona nie jest taka jak ja, tylko naprawdę ułożona. Musiałbym poświęcić jej wiele czasu i siły, a i tak poszłoby to na marne. Chyba nie chce mi się – oznajmił i wzruszył ramionami, a przez jego słowa na moją twarz wpłynął szczery uśmiech.

– Nie znasz jej, nigdy jej nie widziałeś, więc skąd wiesz?

– Przeczucie. – Uśmiechnął się. – Wiesz, myślę, że twój ojciec też nie będzie jej poświęcał więcej uwagi, niż tobie. W końcu ty też byłaś kiedyś prawie jak ona i nigdy nie miałaś przy sobie ojca na dłuższy czas.

– Mogę cię przytulić? – spytałam nieśmiało, a on skrzywił się.

– Nie – burknął. Mruknęłam coś pod nosem, po czym spojrzał na mnie. Przewrócił oczami, ale podszedł do mnie i objął mnie ramionami. Wtuliłam się w niego, czując te piękne, wyjątkowe perfumy, o których nie mogłam zapomnieć. Ich zapach kojarzył mi się tylko z nim, więc z czymś dobrym, co dawało mi wewnętrzy spokój i ukojenie. Z czymś, co dawało mi radość i poprawiało humor za każdym razem, gdy tego potrzebowałam.

– Obiecujesz, że nie pójdziesz nigdy do niej i nie będziesz z nią rozmawiał? – zapytałam. Stanął naprzeciwko mnie i oparł się rękami o krzesło.

– Czemu nie?

– Bo będę spokojniejsza – odparłam szybko. – Proszę.

– Okej – rzekł i wzruszył ramionami. Zapanowała cisza. Słuchać było tylko butelkę, którą obracałam w dłoniach, i nasze oddechy. W pewnym momencie westchnęłam głośno.

– Nie chcę wracać do domu. Claire będzie z nami mieszkać do jej wyjazdu – oznajmiłam.

– Więc przenocujesz u mnie – oznajmił. Pokiwałam głową, nie będąc do końca przekonaną. Widziałam jego niezadowolony wzrok, który na mnie skierował. Nie zapominałam o tym, o co poprosił mnie ojciec. Nie chciałam przebywać w towarzystwie jego i Claire, ale wiedziałam, że zezłości się na mnie, a jeszcze bardziej nie chciałam słuchać tego, co ma mi do powiedzenia.

– Łatwo ci mówić. – Prychnęłam. – Miałam wrócić wcześniej, bo mieliśmy zjeść razem kolację.

– Marise – powiedział, biorąc moją twarz w dłonie i uśmiechając się. – On cię ogranicza, zawsze to robił i będzie dalej. Myśli, że kontroluje swoje życie, gdy kontroluje ciebie. Ale przy mnie możesz robić, co chcesz i obiecuję, nie wykorzystam tego przeciwko tobie.

– Ale będzie zły – mruknęłam cicho.

– A ty szczęśliwa. Myśl najpierw o sobie, potem o innych. Okej? – rzucił, a ja uśmiechnęłam się delikatnie. – I nie martw się o konsekwencje na zapas.

– Okej – odparłam cicho i przystawiłam szklaną butelkę do ust, jednak zabrał mi ją, zanim zdążyłam wziąć łyka.

– Nie powiedziałem, że możesz wypić całą – burknął. Jęknęłam cicho w irytacji, na co zaśmiał się.

– I kto tu mnie ogranicza.

– Pozwól sobie na chwilę słabości.

– Właśnie zabrałeś moją chwilę słabości.

Nie odezwał się już, jedynie parsknął śmiechem. Poszedł gdzieś, a ja zaraz za nim, jednak gdy wstałam, zakręciło mi się w głowie. Tak, nie miałam mocnej głowy.

– Nie przewróć się, bo nie będę cię podnosił. – Usłyszałam jego głos pełen kpiny.

***

Długo zastanawiałam się, co zrobić rano. Wejść, trzaskając drzwiami i głośno krzycząc, że już jestem? Czy raczej cicho zakraść się do pokoju i udawać, że śpię? A może w ogóle wparować, jak gdyby nigdy nic się nie stało? Wiedziałam za to, że każda z tych opcji była zła, jednak nie mogłam wpaść na nic lepszego. Stałam przed drzwiami wejściowymi kolejną minutę. Jeszcze raz pomyślałam, co mam po kolei zrobić, a później weszłam cicho do środka. Vincent odjechał już dawno, zostawiając mnie pod samym domem. Wiedział, że nikt nas nie przyłapie, bo było naprawdę wcześnie rano.

Przeszłam przez salon i już miałam wejść na schody, jednak nagle znikąd pojawiła się Claire.

– Co ty tu robisz?! – rzuciłam cicho, próbując nie obudzić ojca.

– Zawsze tak wcześnie wstaję – odparła, na co zrobiłam skwaszoną minę. – A ty? Tata się o ciebie wczoraj martwił, bo nie wróciłaś wcześniej. W ogóle nie wróciłaś, z tego co widzę.

– Byłam zajęta – rzekłam. Nie miałam czasu na przemyślenia, co gadam, chodziło tylko o to, aby dała mi spokój i sobie poszła. – Proszę, nie mów mu. Pójdę się teraz położyć, a jak coś to wróciłam wczoraj o dwudziestej trzeciej, okej?

– O tym, że przywiózł cię tutaj jakiś chłopak bardzo drogim samochodem, też mam nie mówić? – spytała z kpiną, a mi serce podskoczyło do gardła. Naprawdę jej nienawidziłam.

Byłam w dupie.

– Proszę cię, ten jeden jedyny raz. W zamian dostaniesz, co chcesz, tylko nie piśnij ani słówka – skłamałam na poczekaniu. Musiałam coś wymyślić, aby ją przekonać.

– Dobrze, ale chcę, abyś porozmawiała z mamą o wszystkim – rzuciła, a ja prychnęłam cicho.

– Nie ma mowy. To ona zerwała kontakt i to jej powinno zależeć.

– Ale jej zależy, tylko czeka na twój pierwszy krok. Twój telefon będzie jakby zgodą na odnowienie relacji, rozumiesz? – odpowiedziała. Zastanowiłam się chwilę, ale nie mogłam zebrać myśli do kupy. Było zdecydowanie za wcześnie. Poza tym, czemu jej tak zależało, żebyśmy odnowiły relacje?

– Wymyśl coś innego.

– Albo to, albo mówię tacie o tym, że nie wróciłaś na noc do domu – rzuciła. Wyglądała w tamtym momencie jak bogata, rozpieszczona dziewczynka z miasta, która zawsze stawia na swoim. I w sumie, wszystko się zgadzało.

– Ugh, zgoda! – powiedziałam szybko, a na jej twarzy zawitał uśmiech. Oczywiście, że ją okłamałam.

Poszłam do swojego pokoju. Przebrałam się w piżamę i położyłam się do łóżka. Wiedziałam, że nie mogę spać do późna, bo zazwyczaj wstaję o podobnej godzinie, szczególnie w soboty.

***

Obudziło mnie głośne szczekanie psa. Nie wiedziałam, która jest godzina, lecz jak tylko otworzyłam oczy, poraziło mnie światło promieni słonecznych.

– Kurwa – szepnęłam do siebie i przetarłam powieki. Otworzyłam drzwi i zeszłam na dół, jak gdyby nigdy nic. Ryba stała przed drzwiami balkonowymi i szczekała przed siebie. Podeszłam do niej, rozglądając się dookoła. – Hej, psinko, nikt cię nie wypuścił na dwór, a chce ci się siku? Moje maleństwo, już idź – powiedziałam, a potem pokręciłam głową na swoje zachowanie. Zawsze rozmawiałam z psem, a potem się z tego śmiałam. Jednak ten, kto chociaż raz w życiu tego nie zrobił, nie jest człowiekiem.

Przeszłam do kuchni, gdzie przy stole siedziała Claire i jadła tosty.

– Hej – przywitała się. – Wyspałaś się w niecałe cztery godziny?

– Oczywiście, że tak – odburknęłam. – Właśnie tyle mi potrzeba do idealnego snu. Gdzie tata?

– Poszedł do sklepu, zaraz powinien wrócić – powiedziała. Otworzyła chlebak i spojrzała na dwie suche bułki, a później przeniosła na mnie wzrok z głupią minę. – Trzymacie bułki w chlebaku?

– No – rzekłam i spojrzałam na nią. Wyglądała, jakby była w lekkim szoku, ale nie skomentowałam tego. – Nie ma już chleba tostowego?

– Nie, zjadłam ostatni. Nie wiedziałam, że chcesz, zostawiłabym ci trochę – rzuciła ze skruchą, na co przewróciłam oczami. Brzmiała, jakby naprawdę miała gdzieś to, że nie mam co zjeść na śniadanie, liczyło się tylko to, że ona była najedzona.

Arogancka pizda.

– Nieważne, zrobię ze zwykłego – powiedziałam i chwilę później, włożyłam chleb do nagrzanego tostera.

– Robicie tosty ze zwykłego chleba? – spytała z niedowierzaniem. Sapnęłam cicho, jeszcze chwila i zrobiłabym jej coś.

Ale wtedy przypomniałam sobie Vincenta, który zawsze starał się zachowywać spokój. Z racji, że też tak chciałam, stwierdziłam, że czemu by nie zacząć od teraz. Ten chłopak był moim ideałem i musiałam przyznać, że naprawdę go kochałam, a więc mogłam brać z niego cały przykład.

Mimowolnie na moją twarz wpłynął uśmiech, którego nie mogłam powstrzymać. Miałam ochotę zamknąć oczy i pozostać przy wspomnieniu, gdy jechaliśmy jego czarnym samochodem. Świeciło słońce, a lekki wiatr, który dostawał się do środka poprzez otwarte okno, rozwiewał moje włosy. Właśnie wtedy poczułam coś więcej niż tylko ciekawość i zaintrygowanie jego osoby. To był tamten, nasz moment.

– Czemu się tak uśmiechasz? Wyglądasz jak... Cóż, nie chcę cię urazić, więc nie bierz tego do siebie, ale wyglądasz jak psycholka – odezwała się, wyrywając mnie ze wspomnień.

– Tak, są dobre – rzuciłam szybko, po czym zmarszczyłam brwi. – W sensie tosty z chleba zwykłego... Są dobre.

– Tak, rozumiem – odparła i zaśmiała się pod nosem. Wyjęłam moje tosty, które prawie się spaliły i przeklnęłam pod nosem. – Wiesz co? Myślę, że brązowy to nie jest twój kolor, jeżeli chodzi o włosy. Zdecydowanie pasowałby ci blond. Rozjaśniłby twoja skórę, a twoja twarz nabrałaby blasku.

Przecież wyglądamy tak samo.

– Dzięki, ale moja twarz ma wystarczająco blasku – mruknęłam. – Za to twoja nie. I wiesz co? Nie jestem jakąś cholerną psycholką. Raczej ty nią jesteś, gdy nie wypuszczasz psa, który szczeka pod twoją dupą.

– Przestań tak brzydko mówić – odparła szybko. – Nie wiedziałam, że musi się załatwić. Myślałam, że szczeka na wiewiórki.

– Na dupurki – powiedziałam od niechcenia. Westchnęłam pod nosem. Jej każde najmniejsze słowo irytowało mnie podwójnie. – Każdy głupi by to wiedział. Oprócz ciebie, jak widzę.

– Przestań mnie wreszcie obrażać! – krzyknęła w moją stronę. Cofnęłam tosta, którego miałam właśnie ugryźć, z powrotem na talerzyk.

– Obrażać cię to ja dopiero mogę zacząć – odparłam ze spokojem, wciąż pamiętając, żeby się za wcześnie nie denerwować. Widziałam, że dziewczyna wściekła się przez fakt, że jestem opanowana i nie robią na mnie wrażenia jej odzywki.

– Jak możesz! Byłam dla ciebie taka miła, a ty obrażasz swojego gościa! Jesteś niewychowana, nieodpowiedzialna i puszczalska! – wydzierała się, prawie wychodząc z siebie. Chciałam zachować spokój przez cały czas, ale słysząc ostatnie słowo, coś we mnie pękło. Walnęłam pięściami o stół, aż talerze delikatnie podskoczyły. Wstałam z krzesełka i pochyliłam się w jej stronę, posyłając groźne spojrzenie. Złapałam ją ostrzegawczo za nadgarstek i wzmocniłam uścisk, aż Claire spojrzała na swoją dłoń i skrzywiła się nieznacznie.

– Jaka jestem? – spytałam, wciąż nie spuszczając z niej wzroku. – No powiedz!

– Niewychowana i puszczalska! – krzyknęła mi prosto w twarz. – Sypiasz z bogaczami, którzy płacą ci za noc w twoim towarzystwie, a potem odwożą cię do domu swoimi drogimi samochodami. Chłopak z dzisiaj jest tego dobrym przykładem.

– Żartujesz sobie? – spytałam powoli. Oddychałam głęboko, a moja ręką wciąż trzymała jej. W pewnym momencie dziewczyna chciała się wyrwać, jednak uniemożliwiłam jej to w odpowiednim momencie. – Zastanów się dobrze, zanim wypowiesz się na temat osoby, której w ogóle nie znasz.

Byłam w tamtym momencie cholerną hipokrytką, ale ona o tym nie wiedziała i tak miało zostać.

Puściłam ją. Wzięłam pusty talerz i zmyłam go, po czym poszłam na górę. Nie docierało do mnie, co dokładnie zrobiłam, ale byłam z siebie cholernie dumna i wiedziałabym, że Vincent też by był, chociaż pewnie by mi tego nie powiedział.

Podczas odrabiania lekcji słyszałam, jak tata wrócił do domu. Rozmawiał z nią przez dłuższą chwilę, a potem zawołał mnie głośno. Byłam zirytowana, że przerwał mi w lekcjach, nigdy nie lubiłam, jak ktoś wyrywa mnie od zajęć. Zeszłam na dół i stanęłam naprzeciwko niego. Obok taty była Claire i uśmiechała się wrednie pod nosem, dlatego wiedziałam, że powiedziała mu coś, o czym nie powinien wiedzieć.

– Wytłumacz mi do cholery, kim był chłopak, który przywiózł cię do domu dzisiaj nad ranem jakimś drogim autem? Spałaś z nim?

<3

Okumaya devam et

Bunları da Beğeneceksin

374K 33.5K 18
Historia Molly McCann i Aresa Hogana - spin-off dwóch dylogii: "Reguł pożądania" i "Związanych układem". Ostrzeżenie: Książka zawiera treści skierowa...
29.2K 1.5K 9
[Brother's best friend story] Życie siedemnastoletniej Sage Reed kręci się wokół motocrossu. Nic w tym dziwnego, skoro wszyscy jej trzej bracia z ojc...
500K 25.5K 48
Zachodnia Kanada, turystyczne miasteczko, a w nim liceum Canmore, któremu sławę przynosi drużyna hokejowa i reprezentacja łyżwiarzy figurowych. Nie...
6.5K 157 4
Sutton po rzuceniu studiów wraca do swojego rodzinnego miasta. Nie uprzedzając bliskich o swoim powrocie, wchodzi do domu, w którym.. nikogo nie ma...