29. Wszyscy byliśmy szczęśliwi

245 7 0
                                    

Obudziłam się przez głośne rozmowy dochodzące z dołu i promienie słońca, które bezwstydnie raziły mnie prosto w oczy. Zeszłam więc na parter, przecierając oczy i ziewając. Nie przebrałam się nawet z piżamy. Była zdecydowanie za wczesna godzina dla mnie z racji, że nie spałam pół nocy. Chciałam i wręcz musiałam odespać, aby móc normalnie funkcjonować, ale niestety nie było mi to dane. Stanęłam przed kuchnią, widząc jak wszyscy się tam kręcą. Tylko Arthur siedział w salonie, popijając kawę i oglądając wiadomości, jednak nie poświęciłam mu dużo uwagi. Brzydziłam się nim z wiadomych powodów.

– Cześć – powiedziałam, stając w progu. Mama słysząc mój głos, podniosła na mnie wzrok i uśmiechnęła się szczerze, wyrywając z robionych czynności. Dzisiaj każdy wydawał się mieć dobry humor, łącznie z moim tatą, a to nie zdarzało się często. Serio. Spojrzałam na ten obrazek jeszcze raz. Wyglądaliśmy jak normalna rodzina. Tata robił sobie kawę, a mama i Claire szykowały dla wszystkich kanapki. Więc właśnie tak by to wyglądało, gdyby tata nie zdradził mamy, a ona nie wyjechałaby do Paryża. Dziwnie, bo zbyt normalnie.

– Dzień dobry, kochanie – odezwała się Nicolette i powróciła do przerwanej czynności. Moja siostra posłała mi tylko delikatny uśmiech na powitanie, który odwzajemniłam. Mama przyjrzała się bliżej mojej twarzy i zmarszczyła brwi, przenosząc wzrok na siostrę, a później jeszcze raz na mnie. – Czemu obie wyglądacie, jakbyście nie spały więcej niż pół nocy? Macie tak samo podkrążone oczy i wory pod nimi, to przerażające.

– Cóż, jak widać, nawet jeśli jedna się nie wysypia, to drugą też dotykają tego konsekwencje – mruknęła cicho moja bliźniaczka, posyłając mi porozumiewawcze spojrzenie. Mama westchnęła głośno, kiwając głową z uśmiechem. Poprosiła ojca o to, aby jej też zrobił kawę, na co zgodził się niechętnie. Robienie czegokolwiek dodatkowego dla kogoś sprawiało mu czasem bardzo duży problem. Szczególnie, jeśli miał to zrobić bezinteresownie.

– Pijecie coś, Maire? – spytała mama, przez co każdy spojrzał na nią niezrozumiale.

– Co to Maire? – rzuciłam, prychając pod nosem.

– Claire i Marise – wytłumaczyła kobieta. Zaśmiałyśmy się z tego równocześnie, nie mogąc uwierzyć, że ona naprawdę wymyśliła nam wspólne imię. – Po co mam mówić do was osobno, skoro mogę za jednym razem? I tak wyglądacie tak samo, więc co za różnica.

– Długo nad tym myślałaś? – burknął ojciec.

– Nie, szczerze mówiąc wpadło mi to do głowy szybciej, niż się spodziewałam. – Zachichotała mama i przełożyła wszystkie kanapki na talerzyk. – Więc pijecie coś?

– Herbatę – powiedziałam.

– Ja też – odpowiedziała moja siostra. Nasza mama pewnie znowu chciała skomentować nasz taki sam tok myślenia, jednak odpuściła, tylko kręcąc głową i uśmiechając się pod nosem.

– Macie jakieś plany na dziś? Ja idę pokazać Arthurowi Bordeaux, ponieważ nigdy tutaj nie był. Wasz tata obiecał mi towarzyszyć, bo przecież dużo rzeczy musiało się pozmieniać przez te wszystkie lata w tym pięknym mieście. Mówiąc szczerze, tęskniłam za tym miejscem. Bordeaux ma swoje uroki, których nie ma Paryż. Co nie, Claire? – zagadnęła kobieta. Bliźniaczka przytaknęła jej. – Możecie iść z nami. Spędzimy trochę więcej czasu razem. Lepiej się poznamy przed waszymi urodzinami, to już pojutrze.

– Pewnie byłoby miło, ale jestem już umówiona z Vincentem i to w sumie niedługo. Nie wiem, o której wrócę, pewnie późno – rzekłam. Moja siostra zmarszczyła brwi, posyłając mi błagalne spojrzenie, mama tylko poruszała zabawnie brwiami, a tata jak zwykle wydawał się oburzony.

SerendipityWhere stories live. Discover now