10. Nieprawdziwa rywalka

389 13 6
                                    

Przetarłam oczy i spojrzałam jeszcze raz na dziewczynę, która siedziała w salonie, jednak nic się nie zmieniło. Mój ojciec nadal był w kuchni, ja stałam w tych samych ubraniach, a nieznajoma miała taką samą twarz jak ja.

Coś tu było nie halo.

– Kurwa? – odezwałam się nieśmiało. Byłam w zbyt dużym szoku, aby powiedzieć cokolwiek innego. W jak najszybszym tempie poszłam na kanapę, aby usiąść naprzeciw dziewczyny i nie stracić równowagi, bo w tamtym momencie czułam, że nogi mogły mnie zawieść. Chciałam wyciągnąć dłoń i jej dotknąć, bo wydawało mi się, że nie była prawdziwa. Jednak ona też nie zachowywała się normalnie. W sensie, patrzyła na mnie i uśmiechała jakby z niedowierzaniem.

– Marise! – krzyknął tata, karcąc mnie za bluźnierstwo. Nie przejęłam się tym za bardzo, bo miałam teraz o wiele ważniejsze rzeczy na głowie.

– Wow, nie wiedziałam, że będziesz aż tak podobna – rzuciła dziewczyna, chichocząc pod nosem. Miała nawet taki sam głos jak ja, a przynajmniej podobny. – Wiem, że jesteś w szoku, ja się chociaż na to przygotowałam.

– Muszę chyba wyjść na powietrze. Trochę tlenu jeszcze nikomu nie zaszkodziło – powiedziałam, wstając ku wyjściu, jednak jej ręka na moim nadgarstku powstrzymała mnie. – Nie, to się nie dzieje, ja nie wierzę. Ty nie jesteś prawdziwa, co nie? Chyba jestem za bardzo zmęczona, muszę się przespać...

– Wiem, że to trudne, ale usiądź – poprosiła, a ja zgodziłam się na jej prośbę od razu. Nie miałam ani ochoty, ani siły się kłócić. – Ja też widzę cię po raz pierwszy i też jestem trochę w szoku. Rozumiem cię, wszystko wiem, ale lepiej, jeśli od razu porozmawiamy i wyjaśnimy. Nie ma sensu odkładać tego na później.

– Więc ty wiedziałaś jak wyglądam? Jasne, że wiedziałaś. Przeglądałaś się w lustrze zawsze z moją cholerną twarzą. Czekaj, co tu się właściwie dzieje? – rzuciłam, wytrzeszczając oczy. Zaśmiałam się pod nosem z bezradności, jaką w tamtym momencie poczułam. Jakby nie było, ta sytuacja była zabawna nawet dla mnie.

– Albo ty z moją, kto wie? – rzuciła i zaśmiała się. Wzięłam kilka głębokich oddechów, przymykając powieki i łapiąc się za głowę.

– Tato, możesz mi to wytłumaczyć razem z... No właśnie, jak ty się w ogóle nazywasz?

– Claire, wybacz, że wcześniej się nie przedstawiłam – odpowiedziała i wyciągnęła do mnie dłoń. Niedbale ją uścisnęłam, nie miałam ochoty na dbanie o szczegóły. Chciałam się tylko dowiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi, bo czułam, że dłużej nie wytrzymam. Miałam wrażenie, że byłam w jakimś programie, gdzie robią sobie żarty z ludzi. Nieśmieszne, w dodatku.

– Claire... Jestem Marise, wiesz to pewnie. Spostrzegawcza dziewczyna – zakpiłam.

– Tak, dowiedziałam się dużo wcześniej – powiedziała i uśmiechnęła się promiennie.

– Wytłumacz jej wszystko od początku, Claire – rozkazał mój ojciec, który wszedł i rozsiadł się na fotelu. W ręku trzymał naczynie z jakimś alkoholem, co zdarzało mu się coraz częściej. Tata bardzo rzadko pił jakikolwiek alkohol, tylko przy większych okazjach. Mówił, że jest za bardzo zajęty pracą, aby jeszcze utrudniać sobie życie piciem. Jednak zauważyłam ostatnio, że godziny jego pracy nie były już stałe, a różne. Nie martwiłam się tym. Tata za bardzo cenił sobie swój zawód i firmę, w której pracuje, żeby robić coś, co mogło mu zaszkodzić.

– Tylko jakoś zrozumiale, bo nie jestem bystra w takich sprawach – uprzedziłam, na co machnęła niedbale ręką. Oj, jeszcze zdąży stracić cierpliwość.

SerendipityWhere stories live. Discover now