12. Obciąganie albo seks

657 18 1
                                    

Pierwszego maja poszłam do szkoły w dobrym humorze, powiedziałabym nawet, że w bardzo dobrym. Nie wiem, czym to było spowodowane, może tym, że był piątek. Weszłam do klasy matematycznej, napisałam dobrze sprawdzian i nie pokłóciłam się z żadną nauczycielką, a to już oznaczało progres. Na długiej przerwie obiadowej podeszłam na stołówce do Nicolasa, tak jak kiedyś.

– Cześć – odezwałam się jako pierwsza. Spojrzał na mnie swoimi niebieskimi tęczówkami i uśmiechnął się szczerze.

– Hej – powiedział. – Czemu nie siedzisz z Manon i Leo?

– Nie wiem, tak jakoś – burknęłam, spoglądając mu w talerz. Tak, to prawda, od pewnego czasu przebywałam z nimi na każdej przerwie obiadowej, zapominając o Nicolasie. Nie byłam z nim pokłócona, po prostu pewnego razu Manon zaprosiła mnie do swojego stolika i tak już zostało. – Może miałam dosyć tego, jak się przy mnie miziają?

– A może po prostu się za mną stęskniłaś? – odpowiedział, na co przewróciłam oczami, ale na moją twarz wpłynął delikatny uśmiech. – O, Marise, oczywiście, że tak.

– Nie wyobrażaj sobie za dużo – rzuciłam, siadając obok niego. – Jest dzisiaj impreza u Kenzo. Zaprosił cię, więc możesz przyjść.

– Nie, dzięki – mruknął, odwracając wzrok ode mnie. Wziął głęboki oddech i przetarł twarz, zostawiając jedzenie w spokoju. – Mam dzisiaj ciężki dzień, chyba się nie wyspałem.

– Więc dzisiaj też się nie wyśpisz, bo pójdziesz razem ze mną. Proszę, Nicolas, tak dawno nie spędzaliśmy razem czasu, tym bardziej na jakiejś imprezie – powiedziałam błagalnym głosem, na co chłopak skrzywił się. Ewidentnie nie lubił, jak tak robiłam. Spojrzał na swój zegarek i ściągnął brwi.

– Muszę się uczyć na jutrzejszy sprawdzian, zapomniałaś o nim? – spytał. Przymknęłam powieki, bo zaczął mi działać na nerwy, a jego wymówki nawet nie były śmieszne.

– Jutro jest sobota, Nicolas. Jutro jest, kurwa, sobota – powtórzyłam. – Jak nie chcesz iść to nie, przecież nie będę cię zmuszać. Ale żałuj, bo zazwyczaj jest fajnie i dużo się dzieje.

– W moim domu też dużo się dzieje, ale skąd możesz o tym wiedzieć, skoro nie rozmawialiśmy na głębsze tematy od tak dawna – burknął. Prychnęłam, zakładając ramiona pod piersiami i wstając z krzesełka. – Idziesz już?

– Też mogłeś się odezwać pierwszy. I jakby ci zależało, to zrobiłbyś tak. I tak, idę już – rzekłam ze złością i gniewem w oczach. Odwróciłam się, poprawiając plecak na ramieniu i poszłam w stronę Manon i Leo. Usiadłam przy ich stoliku, a oni spojrzeli na mnie zdezorientowani. – No co się tak patrzycie?

– Spokojnie, słońce – odparła dziewczyna, uśmiechając się życzliwie. – Co ci się dzisiaj stało?

– Delikatnie pokłóciłam się z Nicolasem, ale to nic. Nie wiem już, co robię źle – rzuciłam, chowając twarz w dłoniach. Naprawdę chciałam, aby między mną a moim przyjacielem było tak jak dawniej, ale najwidoczniej wszystko stawiało się przeciw nam.

– Masz dzisiaj zły humor, czy to czas na te dni? - zapytał Leo z głupim uśmieszkiem, za co Manon trzepnęła go w tył głowy, przewracając oczami.

– Zachowuj się – szepnęła w jego stronę, a później uśmiechnęła się do mnie. – Nie zwracaj na niego uwagi, skarbie. Zawsze mówi to, co myśli.

– To nic, przecież sprawa jak każda inna – burknęłam i machnęłam lekceważąco ręką. Lubiłam z nimi przebywać mimo wszystko i przyzwyczajałam się do nich coraz bardziej z każdym dniem.
– Mam dzisiaj fantastyczny humor, dlatego nie zamierzam go sobie psuć. Chyba się najebie na imprezie u Kenzo, mam taką ochotę.

SerendipityWhere stories live. Discover now