Odzyskać Wolność {Wilcze Kron...

Szkodniczka tarafından

179K 11.1K 2.7K

Chłopak kulił się w swojej celi, nie miał imienia, przynajmniej już nie. Kiedyś jego ojciec wołał go nim, jed... Daha Fazla

~1~
~2~
~3~
~4~
~5~
~6~
~7~
~9~
~10~
~11~
~12~
~13~
~14~
Informacje i życzenia
~15~
~~16~~
Informacje 2
~17~
~18~
~~19~~
~20~
~21~
~22~
~23~
~24~
~25~
~~26~~
~27~
~~28~~
~29~
~30~
~31~
~32~
~33~
~34~
~35~
~36~
~37~
~~38~~
~39~
~40~
~41~
~42~
~43~
~44~
Pytanie
~45~
Q&A
~46~
~47~
~48~
~49~
~50~
~51~
~52~
~53~
~54~
~55~
~56~
~57~
~58~
~59~
~60~
~61~
~62~
~63~
⭐100 000🥳⭐
~64~
~65~
~66~
~67~
~68~
~69~
~70~
~71~
~72~
~73~
~74~
~75~
~76~
~77~
~78~
~79~
~80~
~81~
~82~
~83~
~84~
~85~
~86~
~87~
~88~
~89~
~90~
~91~
~92~
~93~
~94~
~95~
~96~
~97~
~98~
~99~
~100~
~101~
~~102~~

~8~

4.3K 216 130
Szkodniczka tarafından

Faust pozwolił mi w spokoju dopić ostatni kubek herbaty, nim wyprowadził mnie z pokoju. W milczeniu zaprowadzono mnie pod potężne, dębowe drzwi, zza których dochodziły dźwięki muzyki, kroki i gwar rozmów. Kapitan podszedł do mnie i delikatnie chwycił moje dłonie. Wyciągnął z kieszeni spodni czerwoną wstęgę i zaczął zawiązywać ją wokół moich nadgarstków. Mimowolnie uśmiechnąłem się delikatnie, pamiętałem jak tata zawsze pakował tak prezenty dla mnie.

- Nie bój się, nikt cię tam nie skrzywdzi - wyszeptał do mnie. - Zaczekaj tutaj - polecił i spojrzał na Fausta, jakby wydając mu nieme polecenie.

Kapitan uchylił lekko drzwi, by się przez nie prześliznąć. Zostaliśmy z Faustem sami, jakby czekając na jakiś znak. Tym znakiem była cisza, która nastała za drzwiami. W tym momencie Faust ułożył mi dłoń na ramieniu, i stanął za mną naprzeciwko drzwi. Te zaczęły się otwierać, a mnie w pierwszej chwili oślepiło ostre światło kryształowych żyrandoli. Zmrużyłem oczy, a do moich uszu dotarł pełen zachwytu pomruk. Nie wiedziałem czy w tym momencie Faust daje czas mi na przywyknięcie do światła, czy tłumowi, na to by mógł dobrze się nam przyjrzeć. Goście rozstępowali się, gdy blondyn prowadził mnie przez salę, w stronę podwyższenia, na którym stało sześć mniejszych tronów i jeden większy, monumentalny, górujący nad całą salą. U podnóża podestu stała grupa osób, w tym król, obejmujący ręką w tali Kyoto, Eryk, trzymający rękę na ramieniu młodzieńca, w którym rozpoznałem swojego właściciela, obok był jeszcze jego brat, którego widziałem na korytarzu, dwójka innych mężczyzn i dwie bardzo piękne kobiety. Cała rodzina królewska. Faust i ja zatrzymaliśmy się kilka metrów od nich. Ojciec Fausta gestem zachęcił księcia, by ten „odpakował" swój prezent. Odruchowo spuściłem wzrok, widząc jak mężczyzna się zbliża. Skupiłem się na swoich dłoniach i oplatających je wstędze, gdy w polu mojego widzenia pojawiła się kolejna dłoń. Chwyciła ona materiał i pociągnęła za jego koniec, pozwalając by ten swobodnie opadł na ziemie. Później ręką sięgnęła do mojej twarzy, chwyciła za mój podbródek, zmuszając bym podniósł wzrok. Nieśmiało spojrzał na młodą, przystojną twarz księcia. Blond kosmyki okalające jego twarz kręciły się delikatnie, a brązowe oczy przyglądały mi się uważnie. Mężczyzna złapał mnie wolną dłonią za przegub i przyciągnął do siebie tak gwałtownie, że niemal na niego wpadłem. Stałem tuż przy nim, niemal przylegając do jego ciała, a mój oddech przyspieszył. Byłem po prostu wystraszony, nie wiedziałem co mam robić, czy cokolwiek powinienem zrobić. Flawian patrzył na mnie jeszcze przez chwilę.

- Jak ci na imię? - jego głos był miękki, jednak było w nim słychać nutę władzy.

- Nie mam go, panie - szepnąłem, czując jak ten przejeżdża dłonią po moim policzku.

- W takim razie od teraz będziesz Kyoshi - zamilkł na chwilę nachylając się w moją stronę. - Jesteś mój, Kyoshi - w tym momencie jego wargi przyległy do moich, a język wdarł się do wnętrza moich ust. Po chwili zaskoczenia, zacząłem oddawać jego pocałunek, choć nie rozumiałem dlaczego to robię. Zwykle pozostawałem bierny dla działań moich właścicieli, choć tak naprawdę nieliczni z nich mnie całowali, choćby raz. Ten pocałunek choć z początku nagły i trochę agresywny, stał się spokojny, leniwy... przyjemny.

}*{

Stałem gdzieś po środku tłumu przerażony i spanikowany. Nerwowo miąłem w palcach kawałek szaty, panicznie rozglądając się dookoła. Mój pan zostawił mnie samego, a ja nie wiedziałem co mam zrobić, jak się zachować. Otaczający mnie gwar i hałas przytłaczał mnie, unikałem każdej osoby, schodząc wszystkim z drogi i spuszczając wzrok. Szukałem jakiegoś miejsca, w którym mógłbym się ukryć, jednak nic takiego się nie pojawiło. W końcu w tłumie odnalazłem charakterystyczną sylwetkę Kyoto, zdesperowany podszedłem bliżej, choć nie odważyłem się przeszkodzić mu w rozmowie. Stałem kilka metrów od niego, pocieszając się widokiem znajomej osoby, gdy któryś z jego rozmówców skinął na mnie głową. Kyoto odwrócił się, a ja skuliłem się, rozumiejąc że odrywam go od jego towarzyszy. Moje ręce drżały, nie chciałem mu przeszkadzać, naprawdę... chciałem tylko, być przy kimś znajomym, nic więcej... Przepraszam. Po moim policzku spłynęła łza, przytłoczony hałasem, ilością ludzi, światłem, zagubiony, marzyłem o tym by wrócić do swojej celi i zostać tam w samotności.

Poczułem ciepły dotyk na swojej skórze, dłonie Kyoto złapały za moje, niepewnie podniosłem wzrok. Mężczyzna patrzył na mnie stroskany i zaczął wycierać moje policzki. Przyciągnął mnie do siebie i otulił swoimi ramionami, czułem jak otacza mnie materiał jego szat. Staliśmy tak przez chwilę, po czym niewolnik odprowadził mnie w pobliże jednego z bocznych wyjść. Kazał mi tam zaczekać, więc posłusznie stanąłem pomiędzy szlachcicami, a on zniknął gdzieś w tłumie. Znów zostałem sam, ogrom dźwięków i innych bodźców przytłaczał mnie co raz bardziej. Poszukiwałem wzorkiem Kyoto, jednak nigdzie go nie było. Znów zacząłem płakać spanikowany, mając wrażenie, że każda otaczająca mnie osoba, chce mnie skrzywdzić. Z mojego gardła wyrwał się krótki, pełen przerażenia krzyk, gdy ktoś dotknął mojego ramienia. Szybko zasłoniłem dłońmi usta, chcąc stłumić ten mimowolny dźwięk, który i tak zatracił się w całym chaosie innych odgłosów. Zacząłem łkać bezradny i zagubiony, gdy obca dłoń zaczęła przyciągać mnie do siebie. Później zostałem obrócony, wtedy zobaczyłem, że za tym wszystkim stał Faust, który ostrożnie odsunął moje dłonie od twarzy. Strażnik, pociągnął mnie pod ścianę, gdzie było dużo mniej osób. Chwycił moje ręce i zasłonił nimi moje uszy, jakby doskonale wiedząc, co najbardziej w tym wszystkim mnie niepokoi. Moje dłonie docisnął własnymi, a dźwięki stały się przytłumione, dużo łatwiejsze do zniesienia. Faust patrzył mi prosto w oczy z jeszcze większą troską niż wcześniej Kyoto.

Nie wiem ile tak razem staliśmy, jednak czułem się lepiej, stłumione hałasy i bliskość zaufanej osoby koiła mój zaszczuty umysł. Kątem oka zobaczyłem jakiś ruch, odwróciłem głowę. Kyoto wrócił, prowadząc mojego właściciela, który od razu objął mnie ręką w talii i wyprowadził z sali przez boczne wyjście. Razem z nami poszedł Kyoto i Faust, choć ten drugi trzymał się z tyłu. Na korytarz panowała niemal absolutna cisza, w porównaniu do gwaru za drzwiami. Opuściłem ręce, odsłaniając uszy.

- Panie... - wyszeptałem cicho, a on przytulił mnie do siebie, układając brodę na czubku mojej głowy i gładząc uspokajająco moje plecy. Zacisnąłem dłonie na jego odświętnej koszuli, starając się zapanować nad swoim szlochem i płaczem, by jej nie pobrudzić.

- Shhhhh... Już, cichutko - spojrzałem mu w oczy, a on uśmiechnął się czule. - No już maluszku, jesteś bezpieczny, nic ci nie grozi - ucałował mnie w czoło.

- Myślę, że lepiej będzie, jeśli Kyoshi spędzi resztę wieczoru w twojej komnacie, on nie jest przygotowany na takie sytuacje - zauważył Kyoto, podchodząc bliżej.

- Nie chce żeby siedział sam - mruknął Flawian, pocierając mój policzek.

Faust postąpił krok do przodu i skłonił się okazując szacunek swojemu władcy.

- Za pozwoleniem - zaczął, a książę skinieniem głowy pozwolił mu kontynuować. - Ja mogę dotrzymać towarzystwa Kyoshiemu przez resztę wieczoru. Już się nim opiekowałem, za nim trafił do ciebie mój panie.

- Tak było? - zapytał, spoglądając na mnie, a ja skinąłem głową. - Wolisz zostać w komnacie z Faustem? - lekko zaskoczyło mnie, że książę zna imię strażnika, jednak pośpiesznie pokiwałem głową. Cicha komnata była urealnieniem moich obecnych pragnień.

Flawian oficjalnie przystanął na takie rozwiązanie i zaczął prowadzić mnie korytarzem. Kyoto wciąż szedł z nami z wyraźnym zamiarem porozmawiania jeszcze z księciem. Szliśmy w milczeniu, a ja ciągle czułem ciepły dotyk mojego nowego pana na swojej dłoni. I ku swojemu zdziwieniu odkryłem, że się go nie boję. Przez ostatnie lata każdy dotyk moich właścicieli napawał mnie strachem, chęcią ucieczki, ale nie ten. Ten był wręcz przyjemny, gdy wcześniej mężczyzna otulił mnie sowimi ramionami poczułem się bezpieczny, a ja nigdy nie czułem się bezpieczny przy swoich właścicielach, wręcz przeciwnie, to oni byli źródłem mojego strachu. Czy to znaczy, że tym razem naprawdę będzie inaczej? Komnata księcia była niezwykle przestronna, większa nawet od komnaty Kyoto. Na środku jednej ze ścian stało naprawdę wygodnie wyglądające łoże z baldachimem, po jego bokach stały szafki nocne, a w nogach okuty żelazem kufer, na którym leżała wyszywana drogimi kamieniami tkanina. W ścianie naprzeciwko drzwi znajdowało się wyjście na taras i wysokie okna wpuszczające światło do pokoju. Pod oknami stało potężne biurko, a przy nim wygodny fotel. Były tu jeszcze regały z książkami, komoda, obok której stało kryształowe lustro. Na środku stał większy stolik z czterema krzesłami, a na nim półmisek z owocami. Przy jednej ze ścian był jeszcze kominek, w którym tańczyły radośnie płomienie, oświetlające pokój swoim ciepłym światłem, a przed nim na podłodze leżała zwierzęca skóra. Stanąłem na środku pokoju, obok stolika. Kyoto przytrzymał księcia w pobliżu drzwi i zaczął z nim o czymś cicho rozmawiać, obaj co jakiś czas spoglądali na mnie. Faust podszedł cicho do okna i wyjrzał przez nie, splatając ręce za plecami.

Książe po rozmowie z Kyoto podszedł do mnie, układając dłonie na mojej tali. Uśmiechnął się ciepło, odgarniając zbłąkany kosmyk za moje ucho.

- Wyjaśnimy sobie teraz kilka ważnych rzeczy, dobrze? - skinąłem delikatnie głową. - Po pierwsze, teraz to jest twój dom i możesz czuć się tutaj bezpieczny, nieskrępowany, korzystaj z wszystkiego do woli. Bez obaw. Po drugie, nie bój się mnie, nigdy nie zrobię ci krzywdy maluszku, ani mi nie wolno, ani tego nie chcę. Więc mów do mnie, rozmawiaj ze mną, pytaj, proś, zwracaj uwagę, jeśli czegoś potrzebujesz, powiedz mi, bo nie czytam w twoich myślach, Kyoshi. Jeśli coś cię martwi, robię coś czego nie chcesz, również mi o tym powiedz, nie bój się do mnie odzywać. Chcę byś do mnie mówił, byś na mnie reagował, rozmawiał ze mną - zrobił przerwę, a ja zrozumiałem, że czeka na moją odpowiedź.

- Dobrze panie - odparłem, przełamując swój lęk przed karą, on przecież mnie nie ukarze, chce bym do niego mówił. Moje słowa, choć ciche, sprawiły że się uśmiechnął.

- I możesz mówić mi po imieniu, przynajmniej w takim domowym gronie. Ale wszystko w swoim czasie, jeśli kiedyś będziesz czegoś ode mnie potrzebować, a ja będę zajęty to nie bój się mi przeszkodzić. Tylko zrób to z rozumem, rozumiesz o co mi chodzi?

- Wydaje mi się, że tak.

- Na koniec, nie bój się mnie dotykać - przechyliłem lekko głowę, a on ułożył moje dłonie na swoich ramionach. - Chcę żebyś mnie dotykał, przytulał się, chwytał mnie za dłoń - oparł swoje czoło o moje. - Po prostu nie chcę być się mnie bał i trząsł się, gdy jestem przy tobie. Jesteś mój - szepnął. - Więc nie możesz bać się być przy mnie - jeszcze raz mnie pocałował, namiętnie i głęboko, czułem jak jego język wsuwa się między moje wargi. Oddałem pieszczotę, czując jego dłoń między swoimi kosmykami.

Przed wyjściem książę, wyciągnął z komody jedną ze swoich koszul, dając mi ją jako strój do spania, obiecał, że przyśle kogoś z kolacją dla mnie i Fausta, oraz powiedział, że mam na niego nie czekać i pójść spać gdy będę zmęczony. Fausta jeszcze pouczył, że ten ma mnie pilnować i dbać o mnie. Ostatni raz mnie pocałował i razem z Kyoto wrócił na uroczystość. Drzwi zamknęły się, a ja stałem trzymając w dłoniach jedwabną koszulę.

- Chcesz przebrać się już teraz? - Faust wysunął z moich dłoni miękki materiał, a ja skinąłem głową.

Blondyn wyciągnął z moich włosów wszelkie ozdoby i odłożył je na jedną z szafek nocnych. Ściągnięte ze mnie szaty poskładał i ułożył na komodzie, a moje ciało okrył jedwabny materiał. Na koniec wziął jeszcze srebrną szczotkę i rozczesał moje ciemne kosmyki. Poczułem ulgę z dala od tłumu i gwaru. Usiadłem na łóżku, otulając się leżącym na nim kocem. Czułem, że mój umysł i ciało się wyciszają i wracają do normalnej pracy. Bliskość Fausta dodawała temu wszystkiemu takiego ciepła, które czułem w swoim wnętrzu. Nie zauważyłem kiedy, ani skąd ten zdobył dwa kubki i dzbanek herbaty. Mimowolnie uśmiechnąłem się, widząc jak ten podaje mi naczynie z naparem. Zacząłem zastanawiać się, czy kiedykolwiek podczas naszego spotkania nie dostanę od niego ciepłej herbaty.

- Jak się czujesz? - zapytał, dostawiając sobie krzesło od stolika, siadł na nim naprzeciwko mnie, trzymając w dłoniach swój kubek z herbatą.

- Już lepiej, wcześniej... To wszystko mnie przytłoczyło - obracałem naczynie w dłoniach, przyglądając się jego parującej powierzchni.

- Wiem, lata żyłeś zamknięty i odizolowany, nie przywykłeś do takiej ilości ludzi, dźwięków. Ale nauczysz się tego, zobaczysz i tak jak Kyoto przy naszym królu, ty będziesz błyszczeć przy Flawianie - ścisnął moje kolano i uśmiechnął się. - Zobaczysz, Flawian zadba o ciebie i o to byś był szczęśliwy.

Kąciki moich ust lekko uniosły się, bo po raz pierwszy naprawdę uwierzyłem, że mój właściciel będzie o mnie dbał, naprawdę dbał. Siedzieliśmy w ciszy, pijąc herbatę, pokojówka przyniosła nam kolację, którą zjedliśmy ze smakiem. Faust widząc, że sennie mrużę oczy położył mnie do łóżka i otulił kołdrą. Cała pościel, tak samo jak i łóżko, była miękka i ciepła. Czułem się odprężony, blondyn siedział przy mnie i gładził moje włosy, a ja odpływałem do krainy snów, czując wewnętrzny spokój, którego przez lata niewoli tak bardzo było mi brak.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam wszystkich!
Przyszła pora na szkodniczkowe ogłoszenia, choć niestety nie za wesołe: z powodu natłoku rzeczy w szkole i po za nią mam mniej czasu na pisanie, przez co nie wiem jak będzie z rozdziałami 😣 Mimo wszystko postaram się je wrzucać jak najczęściej, jednak nie mam pojęcia jak to wyjdzie. Za to w ramach umielnia czasu oczekiwania zapraszam do moich innych opowiadań, na przykład do Odmienić Los {Krwawe Bractwo}. Kto wie, może się komuś spodoba?

Okumaya devam et

Bunları da Beğeneceksin

53.8K 3K 34
Izuku jest synem jednego z największych Bossów Mafii w kraju. Na jego nieszczęście urodził się jako męska omega co jest niewyobrażalną hańba w jego r...
13.5K 1.4K 35
Kim jest Arion? Można mu ufać? Czy Heston zabił mojego wujka? Co to za zegary? Czy będzie musiała porzucić kogoś kogo kocha? Dowiecie się czytając te...
8.4K 612 54
Następca tronu Monako zostaje porwany przez kapitana statku pirackiego. W zawiłych okolicznościach nie zostaje jednak sprzedany ani wymieniony na oku...
66.7K 4.9K 194
W przeszłości była znana jako zła dziewczyna w South City, ale w rzeczywistości była super bezmyślną kobietą. Po tym, jak została wrobiona, zrujnowan...