Ponad przyjaźnią [zakończona]

By TheRiverOfTrue

1.7K 249 43

Czy Ciebie również zastanawiało kiedyś jak to jest nie mieć żadnych wspomnień? Nawet jeśli tylko przez chwilk... More

Znamy się od dziecka
Wszystko tylko nie rozgrzewka!
Galeria wspomnień
Nie ma limitu wiekowego na brodzik
To tylko żarty
Fikołki po schodach
Żeńska przyjaciółka
Wycieczka klasowa
Szybka akcja
Nie żartuj z przyjaźni
Za duży zbieg okoliczności
Rowery czy kręgle?
Przekomarzanie się
Dwa koła i skrzydła
Strike!
Dziewczęce głosy
Wilcza pogoń
Cześć Hej Hejka
Panienki w akcji
Drobna zmiana
Pozory
Oschły Stróż
Wyjątkowy głąb
Wstrząsające dzieło
Pozwól się odwdzięczyć
Przyjacielskie pocieszenie
Nie każ mi tego robić...
Koncert
Oceanarium
Podwójna randka
Focza dywersja
Ostateczna szansa
Finalny element układanki
Męski przyjaciel
Epilog z innej perspektywy

Prawda ujawniona

30 7 0
By TheRiverOfTrue

– Coś czuję, że to będzie naprawdę niecodzienne popołudnie. – Jack pełną parą wciągnął powietrze do płuc.

– Czyżby to dzięki temu, że dziś po szkole nie mamy treningu? – zapytał jeden z chłopaków z drużyny.

– Może, może. – nie ukrywał, że miał dobry humor. – Głodny jestem, zdecydujcie się na coś szybciej, bo przerwa obiadowa się skończy i niczego nie zjemy – ponaglił ich, irytując się i niecierpliwiąc. W końcu sam poszedł do kolejki sklepowej. Po dłuższej chwili, gdy był już prawie przy kasie, jego koledzy doszli.

– Weź, ale ci śpieszno. – drażniąc się z chłopakiem, wbili się do kolejki, co wyraźnie nie podobało się stojącym do tej pory za Jackiem.

– Tam jest koniec kolejki, dla takich, co się nie śpieszą – wskazał im, obdarowując ich znaczącym uśmiechem.

– Jaaack, chłopie. My ci tylko damy pieniądze, a ty to kupisz. Nie może być tak? Nikomu nie chce się stać w kolejce – odparł wyższy chłopak, krzywiąc usta w uśmiech.

– No właśnie, nikomu się nie chce, nam też, a mimo to stoimy, bo chcemy coś kupić. – odparła kobieta, która do niedawna stała tuż za Jackiem. Chłopcy zdawali się ignorować ją, ale Jack nie. Spojrzał na kobietę i wskazał ją.

– Uważam jak przedmówczyni. – głową jeszcze raz wskazał im koniec kolejki, co nie spodobało się żadnemu.

– Zachowujesz się jak nie ty, Jack… i to już od jakiegoś czasu… – powiedział jeden z niezadowolonych.

– Wiem… to dziwne, co nie? – zabrzmiał dość sarkastycznie, udając poważnie rozważającego nad tym, jak nad jakimś poważnym problemem. – Ale wiecie… jakoś nie przeszkadza mi to. – po tym jadowitym komentarzu poczuli się, jakby uważał ich za dzieci. Nie chcąc dłużej z nim rozmawiać, jedynie zwinęli się na koniec kolejki. Jackowi też nie było już do śmiechu, ale chociaż miał chwilę odpoczynku od irytujących go kolegów. Zapłacił za swoje jedzenie i kierował się do wyjścia w samotności.

– Czyli nie przeszkadza ci już oderwanie się od odgrywania błazna klubowego? – zaskoczony zauważył obok siebie Willa, który jadł lody owocowe.

– Słyszałeś? – zabrzmiał ponuro i tak w sumie się czuł. Jego dobry humor prysł, choć nie do końca wiedział dlaczego.

– Jak mógłbym przegapić któreś z twoich widowisk? Zwłaszcza tak niecodzienne jak to dzisiejsze. Wykazałeś się większą dojrzałością niż kiedykolwiek, ale może mi się to tylko wydawało...

– Ej… albo zamierzasz mnie komplementować, albo nie. Zdecyduj się… i wiesz, nawet ja czasami nie mogę znieść ich wyczynów. Czasem zachowują się jak takie przerośnięte… – zabrakło mu porównania i zaciął się na chwilę.

– ...Dzieci? – dokończył za niego i uświadomił coś Jackowi. Do niedawna przecież za wiele się od nich nie różnił. Dokuczał i zachowywał się dokładnie jak “przerośnięte dziecko”, które myśli tylko o tym, jakby się tu zabawić i uniknąć obowiązków. Wrócił myślami do momentów, w których dokuczał Laney, bo zawsze miała łagodne serce, po czym kłócił się z nią, że nie potrafi lekko przyjąć żartów. Wtedy często mu przecież powtarzała, żeby “wydoroślał” i “przestał zachowywać się jak dziecko”. Tak naprawdę dopiero teraz dotarły do niego jej słowa.

– Ja nie mogę… ale ze mnie palant… – jego głowa bezsilnie spoczęła na podtrzymującej ją dłoni. – Chyba powinienem przeprosić Laney… – myślał na głos, prawie całkiem zapominając o obecności kapitana.

– Chyba bardzo szybko będziesz miał okazję, żeby to zrobić – Will dał o sobie znać, pokazując siedzącą na ławce dziewczynę, której ręka nareszcie była uwolniona od temblaka. Nadal była zgięta tak, jak przez ostatnie tygodnie, ale przynajmniej próbowała odrobinę nią poruszać, sprawdzając, czy jeszcze boli.

– Musiałeś mi to powiedzieć akurat, kiedy czuję się jak kretyn?

– Świetnie, czyli w najlepszej możliwej porze. – poklepał go po ramieniu, dodając otuchy. Jack przełknął ślinę i przyspieszył krok. Will oczywiście nie chciał tego przegapić. Możliwość obserwowania, jak Jack przeprasza, to niesamowita rzadkość. Zanim jednak dotarli do ławki, została ona oblężona z dwóch stron przez dziewczyny. Na początku była to tylko Marre, ale potem dołączyły się inne dziewczyny z klasy. Akurat ich widok nie sprawił nikomu przyjemności. Wyglądały, jakby nie szydziły sobie z Laney, ale również nie mówiły jej nic miłego. Gadały przez chwilę, jadły i piły. Jedna z nich poczęstowała się jednym z batonów, które miała Laney. Za to druga dobrowolnie podzieliła się swoim gorącym napojem w kubku ze szkolnego automatu. Możnaby powiedzieć, że wyglądało to na całkiem typowy grupowy lunch dziewczyn, ale nim nie był. Przynajmniej iluzja prysła, kiedy coś niedobrego zaczęło się dziać z Laney. Wstała nagle, upuszczając kubek. Wyglądała, jakby zaczęła się dusić albo miała zamiar wymiotować. Jack nie próżnował i zaraz zjawił się obok niej. Will zresztą podobnie.

– Co jej dałyście?! – ryknął Jack, podtrzymując dziewczynę i piorunując resztę wzrokiem. Dziewczyny jednak zdawały się być w nie mniejszym szoku niż oni. Nikt na dobrą sprawę nie wiedział, co się działo z Laney.

– Wody! Wody! – zaalarmował Will, szukając wzrokiem jakiejś butelki. Marre zaraz wyciągnęła jedną i podała mu niezwłocznie. – Weź parę dużych łyków. – podał butelkę Laney, która wyglądała blado i słabo. Jack, podtrzymując ją, czuł się, jakby trzymał coś bardzo kruchego. Will szybko podniósł z ziemi kubek po kawie i przyjrzał mu się badawczo.

– Co jej jest? – zapytała drżącym głosem Marre; nie spodziewała się tego w żadnym wypadku. Trzy pozostałe dziewczyny jedynie trwały w milczeniu.

– To coś w rodzaju reakcji alergicznej… Jej organizm nie toleruje kawy, nie słyszałyście o tym? Przecież chodzicie do jednej klasy! – dziewczyny spojrzały po sobie.

– Nigdy niczego takiego nam nie powiedziała – rzekła Marre.

– Jedyne co nam wiadomo, to że niekoniecznie lubi kawę. Nie pytałyśmy nigdy dlaczego… – rzuciła jedna z zawstydzonych dziewczyn, które chciały tylko trochę jej dokuczyć, ale nie zaszkodzić.

– Nienawidzi kawy – podkreślił Jack. – Prawdą jednak jest, że nigdy nawet mi nie wspomniała o czymś takim… W takim razie skąd ty o tym wiesz? – Jack wpatrywał się w chłopaka jak w wielką zagadkę.

– Nie ma teraz na to czasu. Jak dużo się napiła? – zapytał Will, lustrując spojrzeniem trzy dziewczyny. One jednak wzruszyły ramionami. – Marre, masz może gumę miętową albo drażetki? Cokolwiek o silnym smaku mięty? – dziewczyna zaczęła przeszukiwać kieszenie, podobnie zrobiła trójka pozostałych.

– Will… – odezwała się słabym głosem Laney – Ja chyba zaraz… nie wytrzymam…

– Ach, tak! Jack! Weź ją do łazienki zanim wszystko zwróci… – polecił mu, a chłopak bez oporów wykonał zadanie. Po chwili, gdy kapitan dostał od którejś gumę miętową, pobiegł w stronę Laney i Jacka. Zanim jednak dziewczyna miała szansę poczuć smak mięty, czekały ją tortury jej własnego żołądka, który nie spoczął, póki nie pozbył się wszystkich pozostałości kawy. Gdy wyszła z łazienki, Jack postanowił okryć jej drżące ramiona swoją bluzą. Teraz musieli ją zaprowadzić do higienistki. Oczywiście, żeby tradycji stało się zadość, higienistki nie ma wtedy, kiedy najbardziej jest potrzebna. Will, koordynator całej operacji, zarządził, aby Jack został z dziewczyną. Sam heroicznie poszedł szukać zagubionej osoby, a przynajmniej tak to wyglądało w oczach Jacka. Kiedy zostali sami, Jack postanowił wyrzucić z siebie odrobinę pytań, które strasznie go trapiły.

– Dlaczego napiłaś się kawy, skoro wiesz, że daje takie efekty?... – zapytał, ale dziewczyna wyglądała, jakby nie miała zamiaru w ogóle otworzyć ust. Po chwili ciszy znów postanowił spróbować swoich sił.

– Dlaczego nigdy mi nie powiedziałaś, że kawa wywołuje takie skutki? – stał na pograniczu spokoju i nerwowości, kiedy pomyślał sobie, ile razy drażnił się z nią za pomocą kawy, a ona nigdy nie powiedziała mu, jakie grożą konsekwencje.

– Dlaczego Will wiedział? Dlaczego nie powiedziałaś mi, ale powiedziałaś Willowi? Jak to się stało, że dowiedział się czegoś takiego? Co to za tajemnica? Od kiedy masz przede mną tajemnice? Ja przed tobą nigdy niczego nie ukrywałem. Wiesz, ilu przykrości by to oszczędziło, gdybyś powiedziała “mój organizm nie toleruje kawy”? Ja rozumiem, że dotychczas byłem trochę... “oderwany od ziemi”, ale naprawdę myślisz, że bym nie zrozumiał?! – wybuchł, a mina zmarniałej dziewczyny wcale nie polepszyła sytuacji. Blondyn czuł ból, jaki niosła tajemnica i jego kolejne niezauważenie. Każde pytanie “dlaczego?” płonęło w nim, ale zrobił parę głębokich wdechów, aby ochłonąć i z powrotem usiadł obok Laney.

– Przepraszam… przepraszam za bycie palantem… – odezwał się bardziej opanowanym tonem. Laney wysiliła się na lekki uśmiech i przemówiła w końcu.

– Nie powinieneś przepraszać, to nie twoja.. to moja wina – odezwała się chropowatym głosem. – To ja przepraszam…

– Laney… – zaśmiał się smutno – Chcę cię przeprosić za wszystko, co do teraz zrobiłem… Wiem, że jest tego dużo, a samo słowo “przepraszam” niewiele zmieni, ale postaram się być dobrym człowiekiem.. Zobaczysz…

– Przecież jesteś dobrym człowiekiem. – odparła bez wahania. – Odkąd tylko pamiętam, dbasz o mnie, przejmujesz się moim losem, pomagasz mi i pokrzepiasz. Jesteś naprawdę dobry. – chciała zapewnić go, zaglądając w jego oczy, ale ciężko było się z nimi zetknąć. One świdrowały podłogę. Po twarzy Jacka było jednak widać, że jej słowa sprawiły mu ogromną radość.

– Nie jestem taki dobry… – mówiąc to, sam zdał sobie sprawę z gorzkiej prawdy. – Miałaś rację, jestem przerośniętym dzieckiem…

– Powiedziałam kiedyś coś takiego? – za pierwszym razem Jack przypuszczał, że dziewczyna rzuciła już to w niepamięć, ale gdy zetknął się z jej zagubionymi oczami, przeraził się.

– Laney… – mimo, że poczuł się osłabiony, zaraz podniósł się na nogi niczym porażony prądem. – Pamiętasz jak się poznaliśmy, prawda? – jego głos chyba po raz pierwszy drżał tak, jak w tym momencie. To podczas ich pierwszego spotkania dziewczyna nazwała go w ten sposób. Do pomieszczenia wszedł Will, a za nim higienistka.

– Mówiłem ci już, Jack… – odezwał się bardzo łagodnym głosem Will, ale Jack nie chciał w to uwierzyć. Czekał, aż dziewczyna mu przytaknie, ale ona nie musiała już nawet odpowiadać. Wystarczyło, że dobrze się przyjrzał jej błędnemu spojrzeniu. Nie zobaczył w nim radości, złości, ani niczego balansującego pomiędzy tym, co zazwyczaj składało się na wyraz jej oczu. To nie było to spojrzenie. To była pustka, zagubienie. To był strach. Strach przed brakiem przyszłości i… przeszłości. Brakiem prawdziwych relacji międzyludzkich. Brakiem pewności, komu może zaufać, a komu nie. To nie była Laney, którą on w pełni znał i która znała jego w całości. Zastanawiał się, jakim cudem do tej pory tego nie zauważył.

Blondyn pobladł i najchętniej by teraz usiadł, jednak zdobył się na wybrnięcie z obecnej sytuacji i miejsca. Chwiejnym krokiem opuścił pokój.

Continue Reading

You'll Also Like

173K 5.2K 23
"Każdy z nas potrzebuje sekretnego życia." Osiemnastoletnia Madeline West uchodzi za dziewczynę, która nie boi się wyrazić swojego zdania, a tym b...
90.4K 8.3K 16
Po pięciu latach w Azkabanie i ośmiu na wygnaniu, owiana złą sławą Lux Hardbrooke powraca do świata czarodziejów. Dumbledore podejmuje kontrowersyjną...
116K 7.8K 27
Mason Crawford myślał, że po ostatnim, ciężkim sezonie, w którym jego drużyna przegrała finał Pucharu Stanleya nic gorszego nie może się stać. W końc...
371K 33.4K 18
Historia Molly McCann i Aresa Hogana - spin-off dwóch dylogii: "Reguł pożądania" i "Związanych układem". Ostrzeżenie: Książka zawiera treści skierowa...