LUPUS - ZAKOŃCZONE (W TRAKCIE...

By OliverBoyer

144K 10.7K 2.6K

Wystarczy jeden atak, aby wzbudzić gniew i zamieszanie w całym stadzie. Tym bardziej, jeśli ofiarą okazuje si... More

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10,5 ( część I )
Rozdział 10,5 (część II)
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20,5 (część I)
Rozdział 20,5 (część II)
Rozdział 20,5 (część III)
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Dodatek do Rozdziału 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 38 cz.2
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46 (część I)
Rozdział 46 (część II)
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50 część I
Rozdział 50 część II
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53 część I
Rozdział 53 część II
Rozdział 54 część I
Rozdział 54 część II
Rozdział 55
Rozdział 56 - KONIEC
Tak, ja żyję!

Rozdział 34

1.9K 156 79
By OliverBoyer

GERARD

Dusiłem w sobie gniew, wilk wewnątrz mnie chciał rozszarpać chłopaka na kawałki. Za to zdrowy rozsądek powstrzymywał mnie od wykonania tej czynności. Wystraszone oczy Any także mnie od tego odtrąciły. Poczułem ulgę, gdy tych dwóch gamoni uciekło. Gdybym przyjechał później... nawet nie chciałem o tym myśleć. Przetarłem spocone włosy ręką. Najpierw dziwna wizja, a teraz to? Co tu się wyprawia?!

Wziąłem głęboki oddech, po czym stopniowo wypuszczałem go z płuc. Wilk uspokoił się, jednak pozostał w trybie czuwania. Zgodziłem się z nim, uznając, że od tej pory nie opuszczę Any nawet o krok. Cała ta sytuacja stała się o wiele poważniejsza, dotarło do mnie jak łatwo mógłbym ją stracić. Ludzkie ciało było zbyt słabe na ten świat. Czy ja sam dałbym radę obronić ją przed nim? Czy ona pozwoli na to, by być chroniona? Te wszystkie pytania formowały się w jedną, dużą, czarną dziurę, która wciągała mnie od środka. Czułem się zmęczony zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Potrzebowałem chwili przerwy, by móc obmyśleć dobry plan, który pozwoli mi i Anie żyć. Niestety nie miałem na to czasu, a sama organizacja układana była w biegu. Spojrzałem na dziewczynę, która tak samo jak ja była w wielkim niebezpieczeństwie. Jej wielkie niebieskie oczy, przyglądały się mi uważnie. Skanowały mnie od góry do dołu. Nie wyglądała już na przerażoną, a nawet mogłem dostrzec w niej czystą ciekawość. Czy ta mała kobieta była w stanie powalić większego od niej faceta? Może wcale nie była aż tak krucha.

- To mówisz, że masz deja vu?- podniosłem brew patrząc na nią.- A tym razem też nie potrzebowałaś mojej pomocy?

- Nie- odparła krótko. Kolejny raz czułem, że kłamała. Nie zareagowałem na to, wiedząc, że już niedługo zrozumie, jak bardzo jesteśmy sobie potrzebni.

Prychnąłem w odpowiedzi, przewracając oczami. Chciałem zmienić tą sytuację w życiowy żart. Ignacio pierwszy raz się na coś przydał, zmieniając temat.

- Psie, to znaczy Szanowny Kliencie... czy zechciałbyś porozmawiać ze mną chwilę na temat naprawy auta?

Przeprosiłem Anę, odchodząc od niej. Kobieta posłusznie kiwnęła głową, zapewniając, że idzie się napić. W taki sposób zostałem sam na sam z mieszańcem.

- Ona o niczym nie wie- warknąłem w jego kierunku, nie dając mu okazji do pierwszeństwa wypowiedzi. Włoch uśmiechnął się sucho.

- Domyśliłem się, co jest dość zabawne- obawiałem się, że zacznie rozmowę od głupiej wypowiedzi.- Czy masz zamiar jej o tym powiedzieć, pokazując się w trybie chihuahua?- zaśmiał się ze swojego żartu. Mnie nie było do śmiechu.

- Ty ostatni powinieneś wypowiadać się na ten temat- wiedziałem, że zareagowałem zbyt ostro. Ignacio spoważniał.

- Tym bardziej wiem, że trzymanie tego w tajemnicy, teżnie jest dobrym rozwiązaniem. Ona się dowie, jest sprytna. Zauważy, że coś jest z tobą nie tak- tu zrobił pauzę.- o ile już nie zauważyła.

Powstrzymałem się od odpowiedzi. Mieszaniec miał rację, trzymanie tego dłużej w tajemnicy nie jest rozważne. Jednak, czy teraz jest najlepszy czas na zwierzenia? Raczej nie...

- Psie, chodź tu na chwilę!- Ignacio zawołał mnie do siebie. Jak się okazało mężczyzna chciał mnie znów wykorzystać do pracy fizycznej. Pod pretekstem niedziałającego haka, jak i reszty sprzętu, zostałem zmuszony do własnoręcznego zdejmowania auta z lawety. Mechanik, za to grzecznie czekał, patrząc się na mnie jak balansuje z samochodem, by bezpiecznie wprowadzić je do garażu. Zwracając uwagę, czy Ana nie jest w pobliżu. Mam dziwne wrażenie, że największą robotę wykonałem ja i jeszcze będę musiał za to zapłacić. Warknąłem w stronę mieszańca, gdy pojazd znalazł się już w środku. Pochwalił mnie jak dobrego pupila, na co warknąłem drugi raz. Tym razem bardziej ostrzegawczo. Ignacio zrozumiał aluzję, zamykając się na chwilę. Otworzył maskę, po czym przejrzał zawartość.

- Daj mi trzy godziny- powiedział profesjonalnie patrząc prosto w moje oczy.

- Daje ci dwie godziny- odpowiedziałem, marszcząc brwi.

- Mogę się zgodzić, ale za dodatkową zapł...

- Masz dwie godziny i zero bonusów- przerwałem zakańczając rozmowę. Zostawiłem go samego, słysząc za sobą szereg bluzg skierowanych w moją stronę. Zauważyłem, że bez Any szybciej traciłem cierpliwość.

Wyszedłem z dusznego garażu, przechodząc do pomieszczenia obok. Tam znalazłem siedzącą dziewczynę, delektującą się tabliczką czekolady. Rozpuściła włosy, przez co długie ciemne pasma zakrywały jej piękną twarz. Zainteresowana widokiem za oknem nie zauważyła, gdy do niej podszedłem.

- Mogę się dosiąść?- zapytałem cicho. Ana podskoczyła na dźwięk mojego głosu. Nie czekając na odpowiedź, usiadłem obok. Zabrałem kawałek czekolady, który trzymała w dłoni, po czym włożyłem sobie do ust. Pyszna słodkość, rozpuściła się na moim języku. Uwielbiałem słodycze, najlepiej w dużych ilościach. Niestety ta miłość wciągnęła mnie w otyłość w młodym wieku. Powstrzymałem się przed kolejnym kawałkiem. Ana widząc moją blokadę, podsunęła tabliczkę bliżej mnie. Przeklęta pokusa! Zjadłem całe opakowanie, starając się tego nie żałować. Dziewczyna wpatrywała się we mnie, gdy konsumowałem słodką truciznę. Pod koniec zaśmiała się, patrząc na moją twarz. Wyciągnęła drobną dłoń i wytarła miejsce na moim policzku, które musiałem pobrudzić. Z utęsknieniem oczekiwałem, że poprosi mnie o polizanie tej ręki. Nie doszło to tego. Wydawała się być przybita, jakby myślami była w zupełnie innym miejscu. Chciałem zabrać głos, ale okazała się być szybsza.

- Gerard, muszę ci o czymś powiedzieć. Ja...- ciszę w tle przerwał mój telefon. Wyjąłem urządzenie i spojrzałem na wyświetlacz. EWA. Ana również zerknęła. Jej wyraz twarz od razy się zmienił, brwi się niebezpiecznie zmarszczyły, a kącik ust wygiął do dołu. Chciałem dowiedzieć się co chciała mi wcześniej powiedzieć, ale telefon od czarownicy, mógł być ważniejszy.

- Muszę odebrać-mruknąłem pod nosem. Opuściłem budynek, wychodząc na pusty plac. Odebrałem połączenie.

- Halo?

- Gerard, mamy problem, to znaczy ja mam, nie wiem czy ty masz, bo...- Osoba po drugiej stronie była przerażona. Nie rozumiałem nic co Ewa chciała mi przekazać. Na szczęście Jack przejął pałeczkę, zabierając jej komórkę z rąk.

- Dziś rano był pierwszy atak na Ewę. Udało mi się ją uratować, ale wątpię by była to ostatniapróba. Magowie zaczęli już na nią polować, jednak nie jesteśmy pewni, czy wiedzą o tobie. Radzę ci szybciej dostać się do tego starego dziada. Nie ma czasu na ryzyko, kiedy będziesz na lotnisku?- Szereg informacji zamąciłmi w wszystko głowie. Jack jak na byłego generała dywizji przystało, oczekiwał szybkiej i krótkiej odpowiedzi.

- Mamy drobne opóźnienie.

Słyszałem jak Jack wciąga głośno powietrze.

- Jakie kurwa opóźnienie?!

Nie wiedziałem jak delikatnie ubrać w słowach zaistniałą sytuację.

- Auto padło, niedługo ruszymy dalej. Do lotniska mamy jeszcze trzy godziny jazdy. Czy Will wie, że pożyczamy jego skarb?- ostatnie słowo wypowiedziałem ze słyszalną nuta sarkazmu. Jack przemilczał odpowiedź, zastanawiał się przez dłuższą chwilę. W tle mogłem usłyszeć szept Ewy, która mówiła do siebie w innym języku. Przynajmniej podejrzewałem, że nie było tam osoby trzeciej.

- Pośpieszcie się- I tym wspaniałomyślnym akcentem zakończył rozmowę.

Analizując konwersację dowiedziałem się, że prawdopodobnie mogę mieć ogon... super! Dowalcie mi jeszcze więcej problemów! Nie ograniczajcie się, jestem przecież zajebiście wszechmocny! Powstrzymałem się przed zniszczeniem kolejnego telefonu, będzie mi potrzebny. Pokręciłem się jeszcze trochę po parkingu. Robiłem szerokie koło, zastanawiając się nad nowym planem. Niestety tymczasowy brak auta, wykluczał każdy z nich. Zostaliśmy uziemieni na jakimś zadupiu, nie wiadomogdzie.

Wróciłem do małego sklepiku, kolejny raz zajmując miejsce obok dziewczyny. Byłem pewien, że obserwowała mnie przez cały ten czas. Humor jej się nie poprawił, a nawet uznałem, że wydaję się być bardziej przybita.

- Chciałaś mi coś wcześniej powiedzieć- Tak bardzo chciałem ją teraz przytulić, zamknąć w ciasnym uścisku, rozgrzewając jej ciało.

Nie odwróciła nawet głowy w moją stronę. Utrzymywała kontakt wzrokowy z szybą. Papierek po wcześniejszej czekoladzie, ściskała w dłoni.

- Już nieważne.

Wstała od stolika, kierując się w stronę śmietnika. Wyrzuciła niepotrzebny śmieć, a kiedymiała już zawrócić, jednak zdecydowała się podejść do drzwi, za którymi znajdował się garaż. Pociągnęła za klamkę zostawiając mnie samego. Ana właśnie wolała spędzić czas z Ignacjo... przeklęty mieszaniec. Nie wiedziałem co ją tak zasmuciło i czy to ja jestem jednym z powodów jej samopoczucia. Przecież nie zrobiłem nic złego! Prawda? Z wilczą prędkością podbiegłem do jednej z półek i chwyciłem trzy batoniki. Zjadłem je równie szybko. Zerknąłem na swoje odbicie przy stojącym wieszaku z okularami. Jak nic wpadnę w paranoję, a zaraz potem w kompleksy, gdy przytyję.PS

Od razu przepraszam za wszelkie błędy. Moja Beta ma chwilowe problemy z laptopem, a ja chciałem wstawić rozdział jak najszybciej. Starałem się pisać poprawnie, ale zawsze coś mi umknie. Życzę miłej lektury i zapraszam do komentowania... pamiętajcie, to motywuję :) 

EDIT: Rozdział już sprawdzony, więc powinno być cacy :)

Continue Reading

You'll Also Like

374K 17.3K 43
Ona - Dziewczyna o wielkich marzeniach, chęci pomocy i pełna dobroci serca. Spokojna, ale czy to znaczy bezbronna? On - Wybuchowy Alfa stada, które p...
574K 16.2K 57
Rose-15 letnia brunetka z błekitnymi oczami. Lubiana w szkole,miła i szalona.Razem ze swoja przyjaciółką Lucy jest w stanie roznieść pół szkoły. Nie...
103K 4.2K 20
Młoda dziewczyna zmuszona do małżeństwa przez ojca,nie ma wyboru bo jest zdana tylko na jego pomoc. Czy jej wada nie odstraszy przyszłego męża i nie...
28.7K 2.3K 40
Druga część opowiadania "Księżniczka Gangstera". Czy wszystkie problemy napewno się skończyły? Marinette i Adrien są małżeństwem od miesiąca, a na ic...