Rozdział 21

2.7K 198 32
                                    

GERARD

 Wyciągnąłem rękę po kolejną tabletkę na ból głowy, a raczej jej garść. Jeszcze tego brakowało, by wilk dostał migreny. Łyknąłem wszystko na raz popijając wodą. Od razu poczułem silne mdłości. Ludzkim lekarstwom zawsze towarzyszyły jakieś skutki uboczne, który miały zły wpływ na organizm istot nadprzyrodzonych. dla mnie były to niekończące się nudności przez cały dzień. Dzięki tym dozom przyjemności nie mogłem dziś zjeść choćby najmniejszego kawałka chleba. Czułem się podobnie jak przy pierwszej przemianie. Minęło już sporo lat od tamtego wydarzenia, mimo to nie byłem w stanie tego zapomnieć. wysoka gorączka, częste wymioty i uczucie rozrywającego się na małe kawałki ciała. wzdrygnąłem się na to wspomnienie. Napewno nie należało do moich ulubionych.

Nalałem sobie kolejną szklankę wody, po czym ruszyłem powolnym krokiem w stronę salonu. W trakcie siadania na kanapę, zauważyłem jak obraz przed moimi oczami zaczyna wirować.

-Szlag.- wysyczałem przez zaciśnięte zęby. Przetarłem oczy mając nadzieję, że to całe gówno zaraz mi przejdzie... nie przeszło. Zamiast tego poczułem jak po moim ciele zaczyna spływać tysiąc małych kropelek potu. Zrezygnowany z życia rozłożyłem się na całej długości sofy. Zawartość szklanki, którą wciąż trzymałem w prawej dłoni wylałem na swoją twarz. Nie przyniosło mi to zbytniej ulgi. Jeszcze chłodne szkło przyłożyłem sobie do rozpalonego czoła. Nie pamiętałem kiedy zasnąłem.

xxx

LAS, ZWŁOKI, CHŁOPIEC, KREW...

Taki widok ukazał mi się przed oczami. Skupiłem całą swoją uwagę na chłopcu, który patrzył na mnie pustym wzrokiem. Znałem to miejsce, te oczy, tą twarz i całą postać. Wiedziałem to! Jednak nie mogłem sobie przypomnieć kim on był. Chciałem do niego podejść, lecz moje ciało nie reagowało. Moje nogi, ręce, głowa nie chciały wykonać żadnego ruchu. Stałem jak sparaliżowany, zatrzymany w czasie. Jedyne do czego byłem zdolny to głupie patrzenie na martwego już młodego chłopca. Jego blade ciało pokryte piegami, krótko obcięte rude włosy i dwukolorowe oczy. Jedno niebieskie, a drugie zielone. Znałem go, ale kim on dla mnie był?!

Patrzył na mnie tym martwym wzrokiem, niby z pretensją, że mu nie pomogłem. Chciałem się ruszyć, zmuszałem swoje mięśnie do wykonania jakiejkolwiek czynności. Nic jednak się nie zmieniło, no może poza jedną istotną częścią... ciało chłopaka zniknęło. Nie za daleko, czułem go za sobą. Nie mogłem się odwrócić, ale byłem pewny, że ten trup prawie dotyka moich pleców. Martwa ręka chwyciła mnie za szyję, a ja niczym kołem nie reagowałem. Druga dłoń zakryła mi oczy. Za to sine usta dotknęły mojego ucha i szepnęły:

-Raz, dwa, trzy szukasz ty...

xxx

Obudziłem się cały lepki od potu. Zapach mojej skóry nie pachniał najprzyjemniej. Szklanka, którą wcześniej trzymałem, leżała teraz na podłodze. Miała na sobie małą rysę od upadku. Musiałem spać dobre kilka godzin, za oknem było już ciemno. Z ulgą poczułem, że gorączka minęła, a ból głowy lekko zelżał. Nie zmienia to faktu, że nadal czułem się jak rozjechana wiewiórka. Nie analizując wcześniejszego koszmaru postanowiłem wstać z kanapy i sprawdzić co z czarownicą. Znajdowała się ona w o wiele gorszym stanie niż ja. Każdy schodek prowadzący mnie na górę, coraz bardziej przypominał mi o jej obecności. Aura, która wytworzyła wokół siebie była nie do zniesienia. Moje zmysły były rozjuszone, a ja sam nie wiedziałem jak nad tym zapanować. Musiałem znaleźć kogoś kto zna się na magii lepiej niż ja. Zdawałem sobie też z tego sprawę, że nie mogę zgłosić tego alfie. Nikt się nie może o tym dowiedzieć. I tak nasza wataha ma już wystarczająco dużo problemów, a kolejna zła wiadomość nie pomogłaby nam w działaniu. Załatwię to własnoręcznie, zresztą jak zawsze. Jeżeli chcesz coś zrobić dobrze, zrób to sam!

LUPUS - ZAKOŃCZONE (W TRAKCIE KOREKTY)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz