Rozdział 12

2.7K 234 27
                                    

ANA

Kupowanie z nim bielizny było tak bardzo krępujące, że najchętniej schowałabym się pod ziemię. Gerarda znałam dosłownie od wczoraj, a już dzisiaj robiłam z nim wielkie zakupy, jakbyśmy byli co najmniej parą. Może miał skłonności do bycia sugar daddy? Był wysoki, przystojny i najwidoczniej chętnie obdarowywał obce kobiety prezentami.

W co ja się wpakowałam? — pomyślałam z przerażeniem. — A jeśli w zamian będzie oczekiwał, jakiejś chorej gry erotycznej?

Przygarbiłam się nagle przestraszona myślą, że Wielkolud faktycznie obserwował każdy mój krok. W sumie nadal nie wyjawił mi, czym się faktycznie zajmował.

Klientka stojąca zaraz obok mnie odsunęła się na bezpieczną odległość, dostrzegając we mnie wariata. Może i nim była, bo kto ze zdrowym umysłem, zgodziłby się na przyjazd tutaj? Zaczęłam się gubić, kto w takim razie był bardziej zdesperowany. Ja z moim nikłym funduszem, a może on z jego dziwnymi fetyszami? Jedno i drugie było warte siebie nawzajem.

Zeskanowałam wartość koszyka, sumując, że byłam rekinem biznesu. Dorwałam na promocji zestaw jednokolorowych majtek oraz dwa staniki w cenie jednego. Dodatkowo zauważyłam przy kasie wielki napis, sygnalizujący, że przy założeniu karty stałego klienta, zyskiwałam kolejne dziesięć procent na pierwsze zakupy. Przybiłam sobie piątkę. Wymiatałam w tym jak emeryci w bingo. Do pełnego szczęścia brakowało mi wyłącznie biletu lotniczego w jedną stronę oraz brak długu. Przyznam, że brzmiało to zapewne, jak marzenia co drugiej osoby na tym świecie, jednak osobiście myślałam wyłącznie o swoich problemach — egoistka. I tak było mi ich aż nadmiar.

Wyprostowałam się, podciągając zbyt szerokie dresy, wypożyczone prosto z szafy nowego szefa. Chyba faktycznie potrzebowałam więcej ciuchów.

Ruszyłam w stronę kasy, chcąc jak najszybciej zakończyć bieliźniane zakupy, a najlepiej po prostu wrócić do baru. Starałam się nie kuleć, jednak ból u podstawy nogi stawał się powoli nie do zniesienia. Jak ja miałam pracować, gdy ledwo utrzymywałam się w pionie i to nie z powodu przesadzonej ilości alkoholu. Boże, miej mnie w swojej opiece, bo skończę szybciej martwa niż zakładały twoje plany.

Podeszłam do lady, przy której czekał na mnie Wielkolud. Zadowolony, uśmiechał się łobuzersko w stronę pracownicy, która z rozmarzonymi oczami, wpatrywała się w jego ciemne oczy. Ja sama potrafiłam w nich utonąć — pomyślałam, po czym szybko trzepnęłam się w myślach. To nie był czas ani miejsce, by zachwycać się ciemnymi tęczówkami. Około dziewięćdziesięciu procent ludzi posiadało brązową barwę, więc czym ja się tak fascynowałam? Podałam kobiecie koszyk, przerywając ich mdłą konwersację. Gerard mrugnął do mnie prowokacyjnie, na co jedynie odwróciłam wzrok.

— Nie dąsaj się, jeśli tak bardzo chciałaś tamtą koszulę nocną, to wystarczyło poprosić. Jedno słowo i już po nią biegnę.

Mimowolnie zaśmiałam się, co nie umknęło jego uwadze.

— Szybciej ty byś to założył niż ja. — odgryzłam się, zanim zdążyłam ugryźć się w język.

— Bardzo możliwe — odparł niezrażony. — Jeśli tylko chcesz mnie takiego oglądać, to jestem skory do poświęcenia.

Otworzyłam szerzej oczy, płonąc od jego propozycji. Obraz jego w tak fikuśnym stroju pojawił się w mojej głowie momentalnie i co najgorzej — nie chciał z niej wyjść. Te szeroki barki, okryte jedynie cienką warstwą materiału... traciłam zmysły. To nie tak, że zmieniałam się w podnieconą nastolatkę, jednak większość kobiet, by się ze mną zgodziła, że mniejsza ilość ubrań, nie wpłynęłaby negatywnie na jego wygląd. Nawet jeśli byłaby to damska koszula nocna.

LUPUS - ZAKOŃCZONE (W TRAKCIE KOREKTY)Where stories live. Discover now