Strawberries and Cigarettes...

By Desaulnier_Akisato

15.7K 1.5K 623

Liceum to taki idealny czas, na zawieranie nowych znajomości. Poznajcie perypetie znanych nam Paladynów i ich... More

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31

Rodział 6

621 62 43
By Desaulnier_Akisato

        Przez najbliższe dni, był raczej spokojny. Shiro nie miał się, o  co martwić. Do czasu, gdy zaczęło mu się dość nudzić. Dlatego bardzo szybko, ujawnił swoją drugą naturę. A, że z reguły był złośliwy, dał się we znaki dużej ilości ludzi. W końcu z kim przystajesz, takim się stajesz.
Szczególnie upodobał sobie dręczenie Lance'a. W ten sposób chciał zwrócić, na siebie jego uwagę. W końcu był jedyną osobą, z którą zamieniał czasem parę słów. Oczywiście oprócz Allury.To niesamowicie denerwowało Lance'a, na którego Allura praktycznie nie zwracała uwagi. Ale najprawdopodobniej nie wzięło się, to z powietrza. Choć w sumie nie wiedział, Keith mógł się tylko domyślać dlaczego tak było.
I mimo wszystko, teraz jego serce mocno biło, gdy podchodził do swojej szafki. Wyciągnął kartkę z szyfrem i spojrzał na szafkę. Przeklinał się w duchu za to, że nie potrafił się nauczyć kilku cyfr. Pewnie teraz stał jak ostatni kretyn, trzymając w drżących dłoniach pomiętą kartkę. Nigdy nie chciał, być słaby. Chciał żeby inni uważali, że jest pewny siebie. Sprawnie wpisał kod do swojej szafki. Kartkę szybko wsunął, do kieszeni. Właśnie sięgał po książkę, znajdującą się na najwyższej półce, gdy usłyszał obok siebie czyjś głos:

-Hej piękna, może w czymś pomóc?

Gwałtownie odwrócił się ,w stronę Lance'a. Chłopak patrzył na, niego maślanymi oczami.''Czy on mówi, do mnie?'' pomyślał, nie dowierzając własnym uszom. "Serio pomylił mnie z dziewczyną, tylko dlatego, że mam dziś rozpuszczone włosy?" W tej chwili miał ochotę jednocześnie wybuchnąć śmiechem, oraz dość niekulturalnie wyprowadzić go z błędu. A jednak wpadł, na lepszy pomysł.''Poudaję trochę dziewczynę...Zabawimy się'' pomyślał z  ironicznym śmiechem. Odgarnął niesforne kosmyki włosów z twarzy. Spojrzał na niego i uśmiechnął się lekko. O dziwo, nie przyszło mu to z trudnością. Jego delikatne rysy twarzy, blada cera i krucze włosy idealnie ze sobą kontrastowały. Nie trudno było, go też pomylić z płcią piękną również z innych względów. Był niski i dość szczupły. A do tego idealne wcięcie w talii, którego nie znosił.

-Mógłbyś mi pomóc...-Powiedział manipulując swoim głosem i śmiejąc się dziewczęco.

-W czym tylko, zechcesz-Chłopak zbliżył się, do niego.

Sięgnął po książkę, którą delikatnie włożył w dłonie Keith'a. Chłopaka przeszły dreszcze. Na szczęście za duża czarna bluza, skutecznie to udaremniła.

-Wiesz...Mam dzisiaj taaką ciężką torbę...-Powiedział mimochodem Keith, patrząc spod rzęs na Lance'a.

Chłopak, bez słowa wziął jego torbę. Keith był pod wrażeniem, jak łatwo przyszło mu nim manipulować. Gdyby tylko wiedział, że to on. Zaśmiał się pod nosem. Lance spojrzał na niego pytająco. Keith potrząsnął tylko głową i poszedł przodem. Chłopak cały czas lekko dotykał jego ramienia. Powoli zaczynało go to drażnić, a  jednak nie zrezygnował ze swojej roli.''Współczuję dziewczynom, w takim razie'' pomyślał kwaśno, rzucając mu co jakiś czas krótkie spojrzenia. Przechodzili właśnie, koło sali od Wos'u. Tam pod ścianą czekali Pidge i Hunk. Pidge na widok Keith'a i Lance'a razem, zaniemówiła całkowicie. Wyglądała jakby zaraz miało jej braknąć tchu. Zaniepokojony Hunk, zaczął potrząsać jej ramieniem. Ona jednak wydawała z siebie pojedyncze piski i zduszony śmiech. Lance zdawał się tego nie dostrzegać. Keith jednak odwrócił się do nich,  na jedną szybką chwilę. Mrugnął do duszącej się Pidge i posłał słaby uśmiech Hunkow'i.

-Hmm...Nie wzioł...wzięłam drobnych...A chętnie wypiłabym gorącej czekolady-Szybko, go zagadnął.

Widać było, że Keith owinął go sobie wokół palca. Mimo, że udawał dziewczynę.

-Och jasne jasne-Zaczął przetrząsać ,nerwowo kieszenie-Jakieś drobne mam...Starczy na jedną czekoladę.

-Och...Jeśli nie chcesz, to nie musisz-

-Moją rekompensatą jest,  dla mnie twoje towarzystwo-Lance uśmiechnął się.

Keith poczuł, że się rumieni. Chłopak podszedł do automatu.

-Och, tylko taką z bitą śmietaną i wiórkami czekolady na wierzchu...O ile to, nie problem-Uśmiechnął się nieśmiało.

Już po chwili, Keith trzymał w dłoniach kubek z parującym napojem. W ciszy odczekał chwilę, aż czekolada ostygnie na tyle, by można ją było wypić. Był również pod wrażeniem tego, że wydał na niego ostatnie pieniądze.

-Smakuje ci?-Zagadnął chłopak, po dłuższej chwili ciszy.

-O tak...Bardzo dobra-Uśmiechnął się szczerze.

Lance dość długo, wpatrywał się w niego. Keith zaczerwienił się i chciał odwrócić głowę, ale Lance mu to udaremnił. Delikatnie złapał go za podbródek. Następnie kciukiem starł nieco bitej śmietany, z  kącików jego ust. Zrobił to, jednak dość szybko. Na tyle szybko, by Keith nie mógł zobaczyć jego rumieńcy i głupiego uśmieszku. Jednak i ten gest wywarł na Keithi'e pewne wrażenie. Sprawił, że chłopak całkiem się roztopił. Dosłownie i w przenośni. Czuł, że mógłby go polubić.

-Uh...Nie zamierzasz mnie pobić, czy coś?-Zapytał Lance, ciągle zaczerwieniony po uszy.

Prawie wybuchnął śmiechem, na te słowa. Gdyby to zrobił, zdemaskowałby się.''Może jednak, nie byłoby to takie złe...Mam już dość tego udawania...''.

-Chyba nie. Tak myślę-Odparł, wpatrując się w papierowy kubeczek.

-Ehehee...-Stracił, pewność siebie-Jak masz na imię? Jestem pewien, że widzę cię tu po raz pierwszy...

-Kei...Kelly-Powiedział pierwsze imię, które wpadło mu do głowy.

Chyba tak nazywała się, jedna z jego kuzynek.

-Ładnie. Wyjątkowe imię, dla wyjątkowej dziewczyny-Powiedział z lekkim uśmieszkiem.

-Ta...Można powiedzieć, że jestem nowa-Powiedział.

-No masz. A już sądziłem, że cię znam-Roześmiał się.

Keith przyłapał się na tym, że mu się przyglądał. Kiedy się śmiał, wyglądał dość uroczo. Prawie się zakrztusił, resztką czekolady.Takie słowo, nie powinno istnieć, w jego słowniku.

-W takim razie ja jestem-

-Lance-Powiedział, zanim zdążył ugryźć się w język.

Zatkał dłonią usta i oblał się rumieńcem, oraz resztkami czekolady.

-Kuźwa-Zaklął, patrząc na swoje straty.

Lance wyglądał, na całkiem rozbawionego jego zachowaniem.

-Ładnie przeklinasz.

-Czasem jest to, po prostu konieczne-Wyszczerzył się nerwowo.

-Ta...A tak w ogóle, to skąd znasz moje imię?-Spytał ,z lekkim zainteresowaniem-Skoro, jesteś tu nowa...

-Eeem...

Dostrzegł, że idą ku nim Pidge z Hunki'em.''To moja szansa''

-M-muszę już lecieć-Mruknął, wziął swoją torbę i szybko stamtąd uciekł.

-Zaczekaj!

Wtopił się, w tłum kłębiących się na korytarzu uczniów. Wbiegł do męskiej łazienki.

-Nigdy...więcej...rozpuszczonych...włosów-Wysapał, nerwowo czesząc i spinając włosy w kitkę.

Jego serce mocno biło i to nie tylko z powodu zmęczenia, po biegu. Tak samo mocno biło, na widok pewnego niebieskookiego Latynosa. Spoglądając w lustro, czuł zażenowanie do samego siebie.

-Uh za dużo emocji, jak na jeden raz-Powiedział do siebie, wyciągając paczkę papierosów z kieszeni bluzy.

Wszedł do najbliższej kabiny i zatrzasnął się w niej. Zapalił papierosa i usiadł na opuszczonej desce. Zaciągnął się i wypuścił dym nosem. Opuścił nisko głowę.

-W gruncie rzeczy...Jest całkiem fajny...Jeśli nie gada od rzeczy i nie jest irytujący-Stwierdził gapiąc się, na pomazane drzwi kabiny.

Napisy pokrywające je, miały jednoznaczny przekaz. Ich zadaniem było, kogoś skutecznie obrazić, lub po prostu zdenerwować. Wśród wielu odręcznie napisanych tekstów znalazł się jeden, który go zainteresował. Głosił on:''Pieprz się Kogane'' z małym podpisem J.G. Uśmiechnął się, pod nosem. Sięgnął jedną ręką do torby, szukając markera. Zębami ściągnął skuwkę i napisał:

-''Z przyjemnością, ale tylko z tobą Griffin<3''   



Continue Reading

You'll Also Like

129K 5.8K 54
❝ - Masz może pożyczyć szklankę cukru?❞ Gdzie wszystko zaczyna się od szklanki cukru i pary brązowych oczu.
3.7K 293 16
Kiedy nieoczekiwanie twoje życie zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni za prawą pewnego szatyna o lazurowych oczach, ale potem przewraca się jeszcze...
39.8K 2.4K 40
- Dobrze, że to trwało tylko tydzień. Przynajmniej nie zdążyłaś się nawet zakochać. A to co stało się w Las Vegas, zostaje Las Vegas.
22.5K 1.8K 20
Draco kocha syna ponad wszystko. Dlatego, kiedy była żona planuje odebrać mu dziecko, Draco zwraca się o pomoc do ostatniej osoby, o której by pomyśl...